Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Czy w Sopocie powstanie szpital? NFZ: W Trójmieście jest wystarczająca liczba takich placówek

Jolanta Gromadzka-Anzelewicz, (AMN)
Sopocianie bardzo by chcieli, by w ich mieście rodziły się dzieci. Ich ambicje studzi jednak NFZ
Sopocianie bardzo by chcieli, by w ich mieście rodziły się dzieci. Ich ambicje studzi jednak NFZ K. Szewczyk
Marzenia sopocian o własnym szpitalu brutalnie weryfikuje pusta kasa pomorskiego NFZ. A bez kontraktu za leczenie w nim trzeba by płacić. Czy o to chodzi mieszkańcom? - pyta Jolanta Gromadzka-Anzelewicz

Gdyby lokalnej społeczności naprawdę zależało, by jej nowi obywatele mogli mieć w dokumentach wpisany jako miejsce urodzenia Sopot, szpital położniczy już by tam dawno funkcjonował. Jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, jeden z potencjalnych inwestorów, zainteresowany działką przy ul. Polnej, chciałby na niej wybudować prywatny szpital rehabilitacyjny na wzór ośrodka w Krojantach, w którym wracał do sprawności Jarosław Wałęsa.

Czytaj też: Sopot. Radni domagają się jak najszybszej budowy szpitala

Dziś, ze względu na dramatyczną kondycję finansową publicznego płatnika, jest to niemal utopijne, podobnie jak kontrakt z NFZ dla wirtualnego szpitala wielospecjalistycznego.

Dawno byłby gotowy

Miał w nim być około 40 łóżek i całe szpitalne zaplecze, łącznie z blokiem zabiegowym, laboratorium, sterylizacją i częścią przychodnianą. Do tego pojedyncze sale porodowe, komfortowe pokoje dla mam i noworodków. Dorota Białobrzeska-Łukaszuk, prezes gdańskiej Invicty chciała, by w tym szpitalu panowała atmosfera intymności, o jakiej marzy każda rodząca kobieta.

Przeczytaj nasz archiwalny tekst na ten temat

W 2001 roku firma kupiła od miasta działkę przy ul. Bitwy pod Płowcami 31 A , ponad milion złotych wydała na prace projektowe.

Działka była "trudna", ale udało się w nią zgrabnie wkomponować szpitalny budynek. Wydawało się, że szpital wyrośnie w ekspresowym tempie, tymczasem zaczęły się przysłowiowe schody.

Protest mieszkańców

Jako pierwsi zaprotestowali okoliczni mieszkańcy. W pobliżu swojego miejsca zamieszkania nie chcieli mieć żadnego szpitala. Ich skargi i zażalenia inwestor przechowuje już w kilku opasłych segregatorach.

- Odwiedzałam potencjalnych sąsiadów, tłumaczyłam, że tego rodzaju szpital nie będzie im w niczym przeszkadzał, ale bez efektu - wspomina prezes Invicty. Sprawa, w którą protestujący włączyli prokuraturę i Ministerstwo Zdrowia, zakończyła się dopiero... rok temu. Trudności mnożyli też urzędnicy sopockiego magistratu. Przez 10 lat inwestor miał związane ręce. W tym czasie realia się zmieniły i działka przy ul. Bitwy pod Płowcami zrobiła się za ciasna.

Na przekór polskim realiom (pacjenci nadal wolą zapłacić za przyspieszenie operacji w publicznym szpitalu niż zrobić ją sobie "na rachunek" w prywatnej placówce), Dorota Białobrzeska-Łukaszuk nie rezygnuje z marzeń o budowie szpitala w Sopocie, zdając sobie przy tym sprawę, jak bardzo ryzykowna byłaby to inwestycja. A na dodatek kosztowna - na każde łóżko wydać trzeba milion złotych.

Na prywatnych pacjentów trudno liczyć. Problemy ze zdobyciem ich mają nawet prywatne szpitale w Warszawie, a co dopiero mówić o Sopocie. Tym bardziej że mieszkańcom tego miasta rodzi się rocznie zaledwie 200 dzieci. A to oznacza, że położniczy szpital w Sopocie miałby zajęcie zaledwie przez kilka dni w tygodniu. Może więc szpital innej specjalności?

Pieniądze w błoto

- Sopot nie potrzebuje ani szpitala publicznego położniczego, ani tym bardziej wielospecjalistycznego - uważa Barbara Gierak-Pilarczyk, sopocka radna, członek Komisji Zdrowia, była wiceprezydent i dyrektor Szpitala Reumatologicznego. - Jego budowa byłaby jaskrawym dowodem niegospodarności, wyrzucaniem pieniędzy w błoto. Opieka medyczna w Sopocie jest jedną z najlepszych w kraju, mieszkańcy mają wszystkich możliwych specjalistów na miejscu. Potrzebny jest tu tylko oddział dla osób przewlekle chorych.

Czytaj również: Czy w Sopocie powstanie szpital? Jacek Karnowski: zrobię wszystko, aby dotrzymać obietnicy

Pomysł budowy w Sopocie szpitala wywołał konflikt wśród sopockich samorządowców. Prześcigają się w wydawaniu oświadczeń na ten temat.
Radni z klubu Kocham Sopot pod koniec maja zorganizowali konferencję prasową oraz przekazali prezydentowi miasta 1,3 tys. podpisów mieszkańców i apel, by po latach sprawę wreszcie przyspieszyć. Zaproponowali budowę placówki medycznej w formule partnerstwa publiczno-prywatnego. Oznacza to, że miasto oddałoby inwestorowi działkę, a on wybudowałby na niej szpital. Miasto miałoby wpływ na charakter usług świadczonych przez placówkę.

Czytaj więcej: Sopocki szpital z położnictwem w partnerstwie publiczno-prywatnym?

Takie działania potępił prezydent Sopotu, który uznał, że postulaty oddania działki za darmo na kilka tygodni przed zakończeniem przetargu sprawiły, że inwestor się wycofał (jak mówi prezydent - dokładnie dzień po konferencji). Członkowie KS tłumaczą, że podpisy zbierali od dawna, a do przetargu i tak nikt by się nie zgłosił, ponieważ tak było podczas poprzednich. Od tamtej pory polityczna walka na oświadczenia w mediach trwa. Prezydent zapowiada przygotowanie kolejnego przetargu jesienią.

Z Ryszardem Dubielą, przewodniczącym Rady Pomorskiego NFZ, rozmawia Jolanta Gromadzka-Anzelewicz

Część mieszkańców Sopotu, reprezentowana przez grupę radnych, chciałaby mieć na miejscu szpital. Co Pan na to?
Rozumiem te ambicje, ale uważam je za nierealne. Jesteśmy w przededniu uchwalenia planu finansowego Pomorskiego Oddziału NFZ na przyszły rok. Nie spodziewam się, by był dużo lepszy od ubiegłorocznego.

Ale szpital w Sopocie tak szybko nie powstanie.
Tak czy inaczej, każdy tego typu nowy podmiot w Trójmieście, publiczny czy niepubliczny, ale ubiegający się o kontrakt z NFZ, to problem dla samorządu wojewódzkiego - właściciela większości szpitali w Gdańsku oraz Gdyni. W tych szpitalach ogranicza się bowiem operacje i zamyka oddziały z powodu braku lub niedostatecznego finansowania z NFZ. Kolejny nowy podmiot oznacza, że komuś trzeba zabrać, by jemu dać. System opieki zdrowotnej nie może działać w pełni w oparciu o zasady wolnego rynku.

Czytaj również: Spór o szpital w Sopocie. Czy jest szansa na kompromis?

Jak to rozumieć? Podam przykład. Znajoma farmaceutka wyszła za mąż za Szwajcara i wyjechała z nim do jego rodzinnego kraju. Chciała otworzyć tam aptekę, ale lokalne władze się na to nie zgadzały. Pozwolenie wydałyby tylko wtedy, gdyby liczba mieszkańców tej miejscowości się powiększyła lub gdyby inny aptekarz zrezygnował z działalności. Tak więc rynek usług zdrowotnych jest tam regulowany, podobnie powinno być u nas, taka stabilizacja jest też korzystna dla pacjentów. A czy Pana zdaniem, szpital w Sopocie w dzisiejszych realiach NFZ ma w ogóle rację bytu?
Moim zdaniem, nie ma, w Trójmieście jest wystarczająca liczba szpitali. Przypominam, że mogłyby one leczyć zdecydowanie więcej pacjentów, gdyby NFZ finansował je adekwatnie do potrzeb.

Codziennie rano najświeższe informacje z Sopotu prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sopot.naszemiasto.pl Nasze Miasto