David Badia to niewątpliwie sympatyczny człowiek, ponoć dobry trener chwalony przez piłkarzy. Tylko że wyników nie ma. Hiszpan może poszczycić się niebywałym osiągnięciem trenerskim w klubie z Gdańska, bo w Mielcu prowadził zespół po raz siódmy i właśnie wywalczył drugi punkt. Pierwszy zdobył na otwarcie swojej pracy trenerskiej w Lechii, także po bezbramkowym remisie ze Śląskiem Wrocław. Przed drużyną jeszcze mecze z Legią Warszawa oraz Piastem Gliwice i wszystko wskazuje na to, że Badia zakończy swoją przygodę w Gdańsku bez wygranego meczu.
Zatrudnienie Hiszpana od początku jawiło się jako kompletne nieporozumienie. Tak naprawdę klub walczący o utrzymanie w PKO Ekstraklasie zastąpił trenera lepszego słabszym. A wyniki są tego potwierdzeniem. Oczywiście, że można było narzekać na styl gry biało-zielonych, ale trzeba pamiętać, że walka o utrzymanie w krajowej elicie to ciężki kawałek chleba i piękno gry nie ma żadnego znaczenia, a liczą się wyłącznie zdobywane punkty. Z naszych informacji wynika, że postawiono na Badię, bo mieścił się w ramach dopuszczalnego, skromnego, budżetu na nowego trenera. A skoro taka była sytuacja, to lepiej było po prostu zostawić Marcina Kaczmarka, który był w pracę w Lechii zaangażowany emocjonalnie i chociaż sytuacja była trudna, to jednak punty zdobywał. A przed sobą miał mecze ze Śląskiem i Jagiellonią w Białymstoku, z których mógł wycisnąć na pewno więcej niż punkcik Badii.
Fakty są takie, że Tomas Kaczmarek prowadził zespół w sześciu meczach, zdobył trzy punkty i zostawił Lechię na ostatnim miejscu w tabeli PKO Ekstraklasy. Po nim drużynę czasowo przejął Maciej Kalkowski i zdobył dwa punkty w trzech meczach. Potem przyszła era Marcina Kaczmarka. Za jego kadencji Lechia rozegrała 16 meczów zdobywając 20 punktów i tylko za ten okres pracy Kaczmarka była siódmym zespołem ligi. A jednak trener stracił pracę, przyszedł Badia i wszyscy wiemy, jak to się skończyło.
Tak naprawdę teraz każdy dzień pracy Badii w Lechii to czas stracony. Bo to jest praktycznie przesądzone, że Hiszpana w przyszłym sezonie w klubie już nie będzie. Dlaczego zatem nie dochodzi już teraz do zmiany? Bo tak naprawdę nikt w klubie nie ma pojęcia, jaki budżet będzie do dyspozycji. Padają szumne deklaracje ze strony współwłaściciela Adama Mandziary o grze o awans, ale za tym muszą iść finanse, a dziś są głównie zaległości. Brak klarownej informacji o budżecie sprawia, że trudno takie rozmowy w ogóle zaczynać.
CZYTAJ TAKŻE: Takie kontrowersyjne i pamiętne oprawy przygotowali kibice. Budzą skrajne emocje
Kto mógłby zostać trenerem Lechii? Z pewnością dobrą opcją byłby Piotr Stokowiec, który ze względu na wyniki jest dobrze wspominany, sam chętnie przyjeżdża do Gdańska, gdzie kupił mieszkanie, a drużynę potrafi prowadzić twardą ręką. Za jego kadencji było też więcej ruchów we właściwą stronę w klubowych finansach. Stokowiec miał za sobą pracę na zapleczu ekstraklasy z Zagłębiem Lubin, z którym awansował do elity, a potem zagrał w europejskich pucharach. W Lechii teraz jego praca miałaby sens, gdyby budżet był tak skonstruowany, żeby drużyna faktycznie realnie walczyła o awans do PKO Ekstraklasy. Nie można wykluczyć opcji, że Łukasz Smolarow, obecny dyrektor sportowy w klubie z Gdańska, otrzyma jednak ofertę prowadzenia zespołu jako trener. Jak się dowiedzieliśmy nie ma już być eksperymentowania z trenerami zagranicznymi i drużynę ma w przyszłym sezonie prowadzić Polak. Władze klubu mogą też poszukać szkoleniowca związanego z regionem pomorskim i jeśli nie Stokowiec czy Smolarow, to właśnie taka opcja wydaje się najbardziej prawdopodobna.
Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?