To był moment, mój dziadek wyszedł na chwilę do kuchni, gdy usłyszał potworny huk, zajrzał do pokoju sprawdzić co się stało, a tam w suficie była olbrzymia dziura po bombie. Dziadka uratowały gotujące się na maszynce kuchennej "kartoszki" - opowiada pani Tatiana, uchodźczyni z Ukrainy, pokazując zdjęcie zniszczonego budynku - Nie wiem dlaczego wybuchła ta wojna. W Zaporożu gdzie żyłam, mieszkało dużo Rosjan i wszystko się między nami dobrze układało. Byliśmy sąsiadami.
Pani Tatiana jest matką trójki dzieci, najstarszy z nich - Timur, ma 9 lat, a najmłodsza Anna - dwa latka, jest jeszcze o rok starszy Ihor. Przed wojną pracowała na produkcji i dbała o rodzinny dom.
Gdy tylko wojska rosyjskie zaczęły bombardowanie Ukrainy, Tatiana spakowała najpotrzebniejsze rzeczy i uciekła przed wojną. Myślała tylko o tym, żeby ratować swoje pociechy i przeczekać wojnę w bezpiecznym miejscu. Z daleka od bomb. Po przekroczeniu granicy pojechała do Międzyrzecza, niewielkiego miasteczka w lubuskim. Miała w nim znajomych. Spędziła z nimi pierwszy miesiąc pobytu w Polsce. Później były Lubniewice, a trzecim z kolei przystankiem - Leszno.
Od rosyjskiego ataku na Ukrainę do Leszna przybyło około 4 tysiące uchodźców. Swoje pierwsze kroki kierują do Stacji Biznes przy ulicy Słowiańskiej. Tam otrzymują pomoc formalną i niezbędne wiadomości.
Mój mąż został w Ukrainie i walczy. Bardzo się o niego boję. Nic więcej nie wiem - dodaje Ukrainka. - Jak tylko wojna skończy się, to wrócę do swojego domu, za którym już bardzo tęsknię.
Podczas pobytu w Lesznie pani Tatiana mieszka w punkcie zbiorowego zakwaterowania na terenie dawnej pływalni. Aktualnie przebywa tam 38 osób, w większości są to kobiety z dziećmi. Jest też dwóch mężczyzn. Tuż obok jest punkt, w którym uchodźcy dostaną odzież, koce, pościele i buty. Punkt prowadzą wolontariuszki i wolontariusze.
Działamy od początku wojny zbierając rzeczy dla uchodźców. To był impuls, chcieliśmy tym ludziom pomagać. Na początku magazyn mieścił się przy ulicy Niepodległości, później zmieniliśmy lokalizację i teraz jesteśmy na terenie dawnej pływalni - dodaje pani Jola, wolontariuszka.- Ciągle zbieramy najpotrzebniejsze rzeczy. Brakuje nam ręczników, koców, poduszek. Zebrane dary sortujemy i bezpłatnie wydajemy potrzebującym.
Zakaz krzyży w warszawskim urzędzie. Trzaskowski wydał rozporządzenie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?