Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wskazana - czyli królewna z marcepana. Felieton Wojciecha Wężyka

Wojciech Wężyk
Pomyślałby ktoś może, że monarchia dziedziczna odeszła do lamusa jako ustrój nieefektywny i w dodatku przestarzały. Że to tylko takie sentymentalne tło dla seriali o Wielkiej Brytanii lub spoiwo bajek i legend, w których dobro zwycięża zawsze zło. A jeśli jest inaczej?

No bo spójrzmy na Sopot. Pod koniec sierpnia abdykujący (na własne życzenie) pan i władca kurortu namaścił oficjalnie swoją następczynię – delfinię. Uprzedzę od razu, że poszukiwanie feminatywu od wyrazu, który całym pokoleniom kojarzył się jednoznacznie z tytułem następcy tronu, nie jest żadną złośliwością konserwatysty. To wręcz ukłon w stronę lewicowych upodobań wiceprezydentki Magdaleny Czarzyńskiej-Jachim. To ona w zamierzeniu reżyserów trójmiejskiej sceny politycznej ma odegrać w quasi-koronacyjnym przedstawieniu rolę sopockiej Aleksandry Dulkiewicz.

A że po drodze jest jeszcze kampania i same wybory? Nudna formalność. Dla rządzących od zawsze Sopotem i okolicą liberałów to drobiazg, niewarty specjalnej dyskusji. Wszak nie po to mamy demokrację, żebyśmy nie mogli sobie wskazać, kto tu u nas wygra. Może właśnie dlatego Jacek Karnowski wypowiadał się o swojej ewentualnej następczyni w trybie czasu przyszłego dokonanego. To czyniło wymowę bardziej epicką i miłą uchu kurortowego dysydenta, żyjącego przecież w stałym konflikcie z pisowskim totalitaryzmem, do którego zalicza każdego, kto myśli odmiennie niż on sam.

Nastroje pokornej zgody z każdą decyzją włodarza to „oczywista oczywistość” w twardym elektoracie Jacka Karnowskiego, który poprze każdego prezydenckiego „wskazańca”. Zwłaszcza że zabieg podmianki w prezydenckim fotelu odbywa się w przewidywalnej do bólu atmosferze wszechogarniającego zagrożenia, jakim rzekomo mają być rządy komisarza desygnowanego przez PiS. Jakież to straszne i niesprawiedliwe, że przyjedzie taki jeden, pożre wszystkich seniorów i z marszu zabroni dzieciom żeglarstwa. Jak według wiceprezydentki tego dokona? To proste – nic nie będzie robił… Taki pisowski komisarz w ciągu kilku miesięcy będzie się obijał, czym zniszczy epokowe dokonania kurortu, słynnego na całym świecie z walki o konstytucję i demokrację. Dziesięć punktów za logikę, brawo!

Taką narrację powiela z automatu znaczna część wyznawców prezydenta. Nie zastanawiając się nawet przez sekundę nad przyczyną ewentualnej „tragedii”, okrutnego końca swojego miasta. Bo można tę prawdę wypierać i psioczyć ile wlezie, ale przecież komisarza z PiS-u do Sopotu wprowadza Jacek Karnowski. Jego kadencja trwa i gdyby nie osobiste ambicje, to by miasta na „pożarcie” nie zostawiał, prawda? Nie ma też dla zwolenników obecnej władzy znaczenia to, czy rządy komisarza będą rzeczywiście takim złem, jakiego się spodziewają. Skoro tak, to wydaje się, że także nieistotne, kto został wyznaczony do kontynuacji władzy – „byle to był ktoś z naszych”.

Magdalena Czarzyńska-Jachim przez lata pełniła funkcję lewoskrzydłowej Jacka Karnowskiego. Jej zadaniem było puszczanie oka do młodszego elektoratu, podatnego na ideologie i hasła mniejszościowe. Te same, które swego czasu zaprowadziły prezydenta Sopotu na czoło marszu, podczas którego wykrzykiwano antykościelne slogany. Oczywiście, wykrzykiwać można wszystko. Ale dobry polityk gardłuje świadomy kalendarza – szczególnie tego wyborczego. Może dlatego wiceprezydentka i jej patron zrobili się jakby mniej progresywni, a wręcz pielęgnują prokościelne sympatie, chociażby chwaląc się nowym muralem z księdzem Janem Kaczkowskim. Jak miło i po Bożemu…

Twardy elektorat to kupi. Ale to nie daje wystawionej na samodzielność ekipie pewności wygranej w najbliższych wyborach. W poprzednim układzie szef był dobrze znany i każdy znał swoje miejsce. A teraz? Kandydatka na prezydencki stołek jest, ale za nią stoją niedoszli kandydaci, jak choćby dwóch Marcinów – Skwierawski i Stefański. Zwłaszcza dla pierwszego z nich – pracowitego, lokalnego Boba Budowniczego decyzja za chwilę byłego już szefa to oczywisty cios. Czy wiecznie schowanym w cieniu politykom wystarczy motywacji, żeby walczyć o pozycję, którą przecież sami mogli zajmować? No właśnie…

od 12 lat
Wideo

Gazeta Lubuska. Winiarze liczą straty po przymrozkach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Wskazana - czyli królewna z marcepana. Felieton Wojciecha Wężyka - Dziennik Bałtycki

Wróć na sopot.naszemiasto.pl Nasze Miasto