Jutro wieczorem odbędzie się za to pokaz etiud i reportaży dokumentalnych Marka Piwowskiego (którego nie pasjonowała kinowa fikcja i natchnienie czerpał z życia). Obaj filmowcy, gdy wstępowali na studia do łódzkiej Filmówki, momentalnie wywoływali wokół siebie atmosferę szczególnego zainteresowania. Polański już w czasie egzaminów wstępnych zachowywał się ekscentrycznie, wiercił się przed komisją w charakterystyczny dla siebie sposób i w oczach niektórych profesorów uchodził za wariata (któryś z operatorów zapamiętał, że Polańskiemu nie wróżono wielkich sukcesów artystycznych). Andrzej Wajda z kolei, porównując różne pokolenia polskich adeptów reżyserii, mówi, że w jego generacji widać jeszcze było dobre przedwojenne maniery, lecz Polański jawił się ni mniej więcej, tylko jako potwór.
A znów Marek Piwowski - wówczas ceniony już reportażysta stołecznej "Kultury" - zapytany przez jednego z egzaminatorów, co go sprowadza do filmowej uczelni, odparł: - Tym razem akurat nic specjalnego, przyszedłem tu dobrowolnie...
Zarówno Polański, jak i Piwowski nie przepadali za zgłębianiem teorii kina. Obu silnie ciągnęło do kamery. Polański pierwsze swoje, obowiązkowe, etiudy - "Morderstwo" i "Uśmiech zębiczny" - skręcił na półtorej minuty projekcji, choć krytycy w obu dostrzegają zapowiedź motywów, które się pojawiły w późniejszych dziełach artysty.
Andrzej Munk, w którego klasie studiował Polański, zgodnie z programem nauki, domagał się od każdego studenta zrealizowania etiudy dokumentalnej. Polański tygodniami wykręcał się od tego zadania. Aż wreszcie wymógł na Munku, że nakręci reportaż, którego akcję sam... sprowokuje. I tak doszło do powstania etiudy "Rozbijemy zabawę", do udziału w której Polański zwabił autentyczną bandę chuliganów z dzielnicy Widzew...
Twórca "Pianisty" zerwał się jednak do wysokich lotów, kiedy pozyskał wiadomość, że wkrótce w Brukseli z okazji wystawy "Expo 1958" odbędzie się konkurs filmów eksperymentalnych. Pobiegł czym prędzej do swojego promotora i oświadczył mu prosto z mostu, że ma pomysł na film, który niezawodnie zdobędzie w Brukseli nagrodę! I tak to się zaczęła wielka przygoda młodego reżysera pt. "Dwaj ludzie z szafą", przy czym w pierwszym podejściu z morza miał się wyłonić fortepian, a nie staromodna szafa z lustrem! Po drodze rozegrał się drobny spór z Jerzym Afanasjewem z Sopotu, który Polańskiemu postawił zarzut o plagiat, ale tu słowa rektora Filmówki Henryka Kluby: - Romcio tak wszystko pokręcił, że poza dwoma facetami, którzy się wyłaniają z morza, cała reszta była wymyślona przez niego samego.
Zdjęcia do brukselskiej nadziei Polańskiego realizowane były w Sopocie, Gdańsku i Jastarni. Zmontowaną naprędce taśmę, z muzyką Krzysztofa Komedy (i z pominięciem zgody Ministerstwa Kultury na wysyłkę), Polański wyeskspediował pocztą lotniczą do Brukseli.
Po kilku dniach radio podało nazwiska laureatów konkursu, a wśród nich Romana Polańskiego, który za "Dwóch ludzi z szafą" otrzymał nagrodę trzecią. Jego film jest do dziś ikoną awangardy polskiej kinematografii i wizytówką łódzkiej Filmówki.
Dopiero rok później nakręcił Polański swój film dyplomowy "Gdy spadają anioły". W roli babci klozetowej, która wspomina młodość, pierwszą miłość i ułanów, twórca obsadził Barbarę Kwiatkowską (swoją przyszłą pierwszą żonę), sam zaś zagrał jej partnera, staruszka.
Wśród dokumentów Marka Piwowskiego od lat sensację wzbudza "Sukces" (1968) - intrygujący 13-minutowy portret Czesława Niemena. W związku z tym że spory o ten film mimo upływu czterech dekad nie wygasły, warto przytoczyć wyjaśnienie Piwowskiego, co sprawiło, że się zainteresował osobowością idola polskiej piosenki.
"Kiedy kręciłem ten film, Niemen był piosenkarzem numer jeden. W filmie chciałem więc zbadać, jak Niemen wykorzystuje swój wielki wpływ na kształtowanie opinii społecznej. Zmierzałem do tego, aby ujawnić jego zdolności intelektualne. Napisałem na kartce 120 pytań i przedłożyłem mu do wyboru, żeby mógł odpowiedzieć na te, które mu będą odpowiadały. Zaproponowałem mu wyraźnie, że może wyrzucić wszystko, co mu się nie spodoba. I on kilka kwestii usunął. Pewnie oczekiwał pomnika. I pewnie stąd jego rozczarowanie po premierze...".
Etiudą Piwowskiego znamienną dla czasu, w którym powstała, jest "Muchotłuk" (1966). Opiekę pedagogiczną nad jej realizacją sprawował Wajda. Film ukazuje podrzędną restaurację. Goście popijają, kłócą się, opowiadają anegdoty. Nic się nie dzieje. Ale co ciekawe - kreację Polańskiego z reportażem Piwowskiego tak wiele łączy!
Czego jeszcze nie wiesz o Krzysztofie Skibie? Zobacz Q&A
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?