Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Sopot. Nieprawidłowości w pogotowiu wyjaśnia prokuratura

Kamila Grzenkowska
archiwum DB
Niepozamykane salda, brak części dokumentów, kompletny bałagan w księgowości - tak, w największym skrócie, wyglądało przez lata zarządzanie sopockim pogotowiem. Sprawą zajęła się tutejsza prokuratura.

Sprawą nieprawidłowości i działań prokuratorskich w pogotowiu zaskoczeni są miejscy radni. O problemie dowiedzieli się dopiero podczas ostatniej sesji Rady Miasta.

Problemy z dodzwonieniem się na sopockie pogotowie

Przed rokiem szefem sopockiego pogotowia został Ryszard Karpiński. Obejmując to stanowisko, nowy dyrektor postanowił zrobić bilans dotychczasowej działalności placówki. Skontrolowano dokumenty z lat 2001-2010 i dopatrzono się wielu nieprawidłowości.

- Z naszych ustaleń wynikało, że naruszono m.in. ustawę o rachunkowości i ustawę o finansach publicznych - przyznaje Ryszard Karpiński, szef sopockiego pogotowia.

Dyrektor powiadomił o sprawie prezydenta Sopotu i złożył zawiadomienie do prokuratury. Osobne zawiadomienie postanowił złożyć też prezydent Jacek Karnowski. Ze skutkiem natychmiastowym pracę w pogotowiu straciła ówczesna księgowa.

- Po pierwszej kontroli wewnętrznej wykazano nieprawidłowości. Dlatego prezydent podjął decyzję o powiadomieniu odpowiednich organów - potwierdza Magdalena Jachim, rzeczniczka magistratu.

Fułek przypomina o obietnicy budowy szpitala z położnictwem

Więcej na temat całej sprawy urzędnicy nie chcą mówić. Niewiele mówią też sami prokuratorzy. Potwierdzają, że faktycznie obecnie toczy się postępowanie w sprawie tutejszego pogotowia. Jak długo może jeszcze potrwać i kiedy się zakończy? - na razie nie wiadomo.

Z naszych informacji wynika, że w ostatnim czasie prokuratura powołała biegłego księgowego, który zajmuje się tą sprawą.

Sopockim pogotowiem przez siedem lat zarządzał Remigiusz Loroch. O byłym dyrektorze zrobiło się głośno w połowie 2009 roku, kiedy to władze Sopotu rozwiązały z nim umowę o pracę. Za zwolnionym szefem murem stanęli wówczas pracownicy, ale na nic się to zdało. Jak tłumaczyli sopoccy urzędnicy - umowę z Lorochem rozwiązano, gdyż zdecydował się on na kierowanie jednocześnie jeszcze drugą tego typu placówką... w Pucku, przez co nie mógł wystarczająco skupić się na pracy w Sopocie.

Władze miasta zaprzeczały także przed dwoma laty, by zwolnienie dyrektora miało związek z przeprowadzoną w tamtym czasie przez wojewodę kontrolą w puckiej placówce. Wykazała ona nieprawidłowości dotyczące posiadania odpowiednich kwalifikacji przez zatrudnianych tam ratowników.

Mimo iż minęły już dwa lata, przed sądem pracy nadal toczy się sprawa Lorocha, który domaga się odszkodowania od miasta za zwolnienie z pracy.

Codziennie rano najświeższe informacje z Sopotu prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sopot.naszemiasto.pl Nasze Miasto