Jak tłumaczył członkom spółdzielni jej prezes Henryk Purzycki, pieniądze ze sprzedaży przeznaczone zostaną na fundusz remontowy. Sopocka część ogromnej gdańsko-sopockiej spółdzielni, która stanowi zaledwie 10 procent wszystkich członków, miała zdecydować, czy te budynki sprzedać. Do spółdzielni, zrzeszającej kilka tysięcy spółdzielców w Gdańsku i w Sopocie, należy wiele nieruchomości także w gdańskich dzielnicach, m.in. na Przymorzu i na Siedlcach. Wszyscy członkowie musieli zagłosować "za" bądź "przeciw" sprzedaży wszystkich, zaproponowanych przez zarząd spółdzielni, budynków w Sopocie i Gdańsku. Nie wiadomo, ile osób głosowało w tych zebraniach. Na spotkaniu sopockich członków Kolejarza zjawiło się około 60 osób, choć uprawnionych do udziału jest prawie 600.
Stołówka zamiast jadłodajni "Kuchnia dla Ubogich"
- Przed zebraniem w wielu miejscach wywieszane były ulotki z informacją o spotkaniu i o tym, co się będzie na nim działo. Jakimś dziwnym trafem ulotki w bardzo szybkim tempie znikały - twierdzi pan Jakub, jeden ze spółdzielców.
Ulotki wywieszały m.in. osoby związane z barem Bursztynowy. Chodziło o to, by jak najwięcej osób pojawiło się na tym zebraniu i zagłosowało. Na sprzedaż wyznaczono m.in. budynek Bursztynowego, a także bibliotekę, pocztę i sklep z tkaninami, znajdujące się przy ul. 3 Maja i ul. Grunwaldzkiej w Sopocie.
Purzycki przyznaje, że wszystkie te lokale przynoszą dochód spółdzielni, każdy około 20 tys. zł rocznie, nieco mniej jedynie biblioteka. Prezes podkreśla też, że w tym czasie zdecydowano, by nie sprzedawać budynku poczty i sklepu z tekstyliami. Zachęcał jednak obecnych, by ci zgodzili się na sprzedaż baru i... biblioteki. Tłumaczył, że budynek baru jest już stary i zaniedbany i najlepiej, żeby zajął się nim prywatny inwestor [wiele budynków należących do spółdzielni także przypomina relikty PRL - red.]. Z kolei biblioteka, zdaniem Purzyckiego, nie musi działać w tym miejscu, bo... dziś mało kto czyta książki.
Obecnych spółdzielców argumenty prezesa nie przekonały i zagłosowali przeciw sprzedaży tych budynków. Co ciekawe, mimo głosowania, członkowie spółdzielni i tak nie wiedzą, jaka przyszłość czeka te nieruchomości. Zarząd spółdzielni nie chciał zdradzić, jak głosowali pozostali spółdzielcy i czy liczba głosów sopockich członków wystarczy, by przegłosować brak zgody na sprzedaż m.in. baru.
Dlaczego zarząd spółdzielni wytypował akurat budynek sopockiego baru mlecznego na sprzedaż, a nie np. sklepów? Na to pytanie nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Prezes Purzycki nie chciał z nami rozmawiać.
Bursztynowy nie jest zwykłym barem mlecznym. To tu jego kierowniczka Eleonora Rudnik organizuje spotkania świąteczne dla ubogich mieszkańców Sopotu. Pomaga im też na co dzień. Pani Eleonora nie zamierza się poddawać.
- Pomagamy biednym od 22 lat. Nie wyobrażam sobie, żeby nie było tego baru. Będziemy o niego walczyć - zapewnia pani Eleonora. - Pracownicy baru Bursztynowy są pracownikami Społem i to on dzierżawi budynek od Kolejarza.
Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?