Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Przyglądamy się jazzowym klubom Trójmiasta. Atak od strony Versalki

Tomasz Rozwadowski
T. Bołt
W życiu koncertowym nic nie jest dane raz na zawsze - większość inicjatyw ma charakter prywatny, więc zależy od wahań koniunktury, a nawet aktualnego stanu finansów poszczególnych promotorów. Zmiany łatwo zauważyć, gdy wiele się dzieje. Z tego względu trójmiejskie jazzowe kluby i sale koncertowe są wdzięcznym polem obserwacji. Z perspektywy kraju Trójmiasto wprost kipi jazzową energią - to ten gatunek muzyki, wraz z pokrewnymi, jak współczesna muzyka improwizowana, stał się w ostatnich kilku latach naszą specjalnością, zarówno za sprawą muzyków, jak i życia koncertowego.

Taka opinia jest cennym kapitałem - będzie nadal przyciągać publiczność i muzyków. Gdańsk, Gdynia i Sopot są już świetnie znane całej czołówce jazzowej Sztokholmu i Berlina, mamy więc szansę stać się jazzowym centrum na skalę bałtycką. Ojcowie miast mają niestety chyba nieco inne kłopoty na głowie, a powinni sypnąć nieco samorządowego grosza na festiwale, cykle koncertowe i klubowy dzień powszedni. Turystów z pewnością mnogość jazzowych wydarzeń nie odstraszy.

Sopockie odrodzenie

Najbardziej radosną informacją jest odrodzenie się jazzu w Sopocie. Kilka lat temu pomstowałem publicznie na tych łamach z powodu trwonienia kapitalnej tradycji, którą kurort w tym gatunku muzyki posiada. Legendarny międzynarodowy festiwal w 1956 r. to symboliczna data wyjścia polskiego jazzu z podziemia i zaistnienia w kulturze oficjalnej. Niestety, był czas, gdy w Sopocie jazzu nie można było usłyszeć poza dwoma niewielkimi festiwalami, Sopot Molo w lecie i Sopot Jazz jesienią. Ten smutny stan rzeczy jest już na szczęście historią - Sopot znów tętni jazzem!

Jaskółką zmian było powstanie na ulicy Pułaskiego, nieopodal najsłynniejszego sopockiego deptaku, klubu Stary Rower. Wokół klubu skupiło się środowisko pod wodzą kontrabasisty Janusza "Macka" Mackiewicza, które wkrótce przybrało instytucjonalny charakter Stowarzyszenia Muzyków Jazzowych. Zaczęły się też odbywać regularne jam session i częste koncerty. Ostatnią jak dotąd dużą inicjatywą klubu był lutowy koncert charytatywny na rzecz ofiar trzęsienia ziemi na Haiti, który przyciągnął tłumną publiczność i kilkudziesięciu artystów. Jazzowy Sopot kojarzy się dzisiaj jednak głównie z klubem Versalka w reprezentacyjnym Centrum Haffnera, który od jesieni ubiegłego roku rozpoczął prawdziwą ofensywę koncertową.

Bez tubylców i ekskluzywnie

Szefowie programowi Versalki wyszli z założenia, że w Trójmieście bardzo łatwo usłyszeć na żywo przedstawicieli niezwykle prężnego i liczebnego lokalnego środowiska, często też w klubach i salach koncertowych goszczą muzycy zagraniczni, także ci z najwyższej półki. Lukę wyczuli w prezentacji polskiego jazzu powstającego w innych miastach. Tak zrodziła się idea cyklu koncertowego Jazz Travel, który gromadzi klubową publiczność co wtorek. Zaczęło się od muzyków krakowskich, później zaczęli zjeżdżać także goście z innych ośrodków i, niekiedy, z zagranicy. "Tubylcy" oczywiście nie mają na estradę Versalki zakazu wstępu, więc i ich zdarza się w tym klubie usłyszeć. Właśnie ten klub był ostatnio lokomotywą sopockiego życia jazzowego, choć nie można zapomnieć o innej ważnej scenie, mianowicie Pick & Roll Club w Sopocie Kamiennym Potoku. Klub w Aquaparku zaprasza gwiazdy dużego kalibru - Tomasza Stańkę, Agę Zaryan, Urszulę Dudziak, niebawem wystąpi tam słynny Nils Peter Molvaer - a bilety w nim raczej nie są na studencką kieszeń. Takie, nieco ekskluzywne miejsce, pasuje jednak do Sopotu i nie narzeka na brak publiczności. To nie wszystko - jazz zdarza się także w Spatifie i Lalala - Sopot jest więc dzisiaj w interesującej nas branży bardzo mocny. I tak być powinno!

Gdyńska zadyszka
Małą zadyszkę ma brylująca w ostatnich kilku latach Gdynia. Jazz chwilowo zniknął z klubu Pokład, ale Bohema Jazz Club potrafi niekiedy wystrzelić koncertem najwyższej klasy. Tak było przed kilkunastoma dniami z wybitnym gitarzystą Nguyenem Le, który zagrał tam z zespołem Jacka Kochana. Jak zwykle jest klub Ucho, gdzie kilka razy w miesiącu urzęduje Sax Club, prezentujący najczęściej nowinki stylistyczne, ale niestroniący od głównego nurtu. Koncerty pod szyldem Sax Clubu wróciły także do kawiarni Cyganeria, w której przecież ten cykl wystartował blisko dwie dekady temu. Gdynia bynajmniej nie powiedziała ostatniego słowa.

Gdański kaliber
Dobrze prezentuje się Gdańsk. Klub Żak w czasie roku akademickiego kilka razy w miesiącu zaprasza dużego kalibru polskich i zagranicznych muzyków, z reguły dość progresywnie nastawionych. Dwa rewelacyjne koncerty odbyły się dotąd w Nowej Synagodze w Gdańsku Wrzeszczu - to niezwykłe miejsce, a także nazwisko organizującego tam koncerty Mikołaja Trzaski mogą w przyszłości przyciągać prawdziwe gwiazdy awangardy. Jazz powrócił także do wrzeszczańskiego klubu Winda, gości także w Stacji Orunia (tu przeważnie w wersji etno).

Warto zauważyć, iż Gdańsk tym się różni od sąsiedztwa, że jazz można tam usłyszeć głównie w salach mających instytucjonalny charakter. Poza Blue Time brakuje w Gdańsku prywatnych lokali, przyjaznych tej muzyce. Może ktoś i tę lukę zapełni?

Jak widać, sporo się na trójmiejskim jazzowym podwórku ostatnio zmieniło. Niezmienny jest tylko natłok koncertów - rzeczywiście, mieszkając nad Zatoką Gdańską można się w krótkim czasie gruntownie wyedukować jazzowo. Wystarczy względnie regularnie wstępować to tu, to tam...

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdynia.naszemiasto.pl Nasze Miasto