Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Paweł Małaszyński i Cochise w Dworku Sierakowskich już w piątek

Ryszarda Wojciechowska
mat. prasowe (cochise.pl)
Na ten koncert przyjdą na pewno nie tylko fani samej muzyki, ale także polskiego kina. W piątek w sopockim Dworku Sierakowskich wystąpi zespół Cochise, który powstał w 2004 roku w Białymstoku.

Jego największą gwiazdą jest Paweł Małaszyński - wokalista i autor tekstów piosenek. A przy okazji, niezwykle popularny aktor, najpiękniejszy Polak 2005 roku, ulubieniec publiczności, gwiazda małego i dużego ekranu.

On sam, słysząc słowo gwiazda, krzywi się: - Nie jestem gwiazdą. Popularny - tak. Ale naklejka z napisem gwiazda do mnie kompletnie nie pasuje. Zresztą umówmy się, że nie pasuje także do rynku polskiego. Bo to raczej ryneczek. I to nie jest tylko sprawa zarabiania pieniędzy, ale wzbudzania pewnego rodzaju emocji. A ja, kiedy słyszę słowo gwiazda pod swoim adresem, robię się taki malutki.

Aż trudno uwierzyć, że dopiero za trzecim razem dostał się do szkoły aktorskiej. Ale kiedy ją skończył, jego kariera nabrała tempa. Pierwszą, większą rolę zagrał w filmie "Biała sukienka". Był tam młodym i oczywiście bardzo przystojnym księdzem. Ale fanki pokochały go za rolę Piotra Korzeckiego w serialu "Magda M.". Potem był Grandem w "Oficerze", Marcinem Krukiem w "Świadku koronnym" czy "Ważką" w serialu "Twarzą w twarz".

Grał tak dużo, że przed paroma laty na moje pytanie - czego mu brakuje, odparł, że wolnego czasu. - Chciałbym móc być przez dwa, trzy tygodnie tylko z rodziną. I mieć święty spokój. Wyrzucić telefon komórkowy. Naprawdę. Bardzo mi tego trzeba.

Sprawdź inne imprezy w Sopocie

Ale nie zwalniał tempa. Niedawno przeżył przygodę na planie filmu "Sęp", potem serialu "Misja Afganistan", który niedługo zobaczymy w telewizji. Ci, którzy go znają twierdzą, że jest niezwykle skromnym człowiekiem. Mimo wielkiej popularności najchętniej wraca do rodzinnego Białegostoku, gdzie nadal ma wielu przyjaciół.
Na pytanie, czy ich nie stracił z powodu tej popularności, odpowiada: - Dla mnie to niepojęte. Może są tacy, którym woda sodowa uderza do głowy i zapominają o rzeczach najważniejszych. Ale w moim przypadku tak się nie dzieje. Jestem "krawężnikiem" z Białegostoku. Tam są moje korzenie, tam się wychowałem. Tam mam przyjaciół i znajomych, do których wracam.

Ma serce w rozterce, bo kocha muzykę, ale też aktorstwo. Za co to drugie? - Za możliwość poznawania nowych ludzi i przede wszystkim samego siebie. Tak naprawdę w aktorstwie trzeba lubić grzebanie w sobie. A ja to lubię. Poza tym za możliwość kreowania różnych postaci, którymi nigdy nie będziesz. I za możliwość poznawania różnych miejsc, w których nigdy nie byłem i nie byłbym, gdyby nie aktorstwo - tłumaczył.

Często powtarza, że sukces nie jest ważny. Najważniejsze, że ma dla kogo żyć.

- Rzeczywiście moim wentylem bezpieczeństwa jest rodzina. To żadna filozofia. Jejku, ale wszyscy to przeżywają. Boże, on ma rodzinę. Tak ją kocha. Kiedy mnie o to pytają, to mówię - jestem normalnym facetem, który po pracy idzie do domu, kładzie syna spać, najpierw go wykąpie. A jeżeli mam wolny dzień, to idziemy na sanki albo na zakupy z żoną. Najnormalniejsze życie, jakie sobie można wyobrazić. Żadnego, wielkiego halo - kwituje.

Koncert odbędzie się 20 lipca o godz. 20 w Dworku Sierakowskich przy ul. Czyżewskiego 12

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sopot.naszemiasto.pl Nasze Miasto