Karnowski chce się podjąć zadania dalszego rządzenia Sopotem

Prezydent Sopotu Jacek Karnowski zdecydował się kandydować w wyborach samorządowych. Jak mówi, do tej decyzji ostatecznie przekonał go list poparcia, podpisany przez ponad pięćdziesięciu lokalnych polityków, samorządowców, ludzi biznesu, artystów i sportowców. W liście sygnatariusze wymieniają zasługi prezydenta dla miasta, przekonują mieszkańców, że w nadchodzących wyborach warto na niego zagłosować.

Ale list to nie jedyny argument, którym uzasadnia swoją decyzję prezydent kurortu. Jacek Karnowski wymienia także zadania, które są w Sopocie do zrobienia, a których realizacji chce się podjąć.

- Dotychczas Sopot uzyskał 10 mln zł z UE na projekty społeczne. Chciałbym w następnej kadencji tę sumę podwoić albo potroić - przekonuje Jacek Karnowski. Drugim zadaniem, na które zwraca uwagę Karnowski, jest przebudowa dworca PKP.

Wśród tych, którzy już wyrazili swoje poparcie prezydentowi, są m.in. politycy sopockiej Platformy Obywatelskiej. Może jednak stać się tak, że "sprawa Karnowskiego" znów podzieli sopocką Platformę. W zeszłym tygodniu bowiem Prokuratura Apelacyjna przekazała do sądu akt oskarżenia przeciwko prezydentowi. Prokuratorzy stawiają mu sześć zarzutów, oskarżają go o korupcję.

Radny sopockiej PO Grzegorz Wendykowski nie kryje swego poparcia. I uzasadnia: - To jest mój osobisty wybór, nie związany z przynależnością partyjną. Jestem przekonany, że Jacek Karnowski jest niewinny. Poza tym nie można zaprzeczać jego sukcesom. Aktualnie nie widzę innego kandydata, również w szeregach własnej partii.

Natomiast inny radny PO, Jarosław Kempa, protestuje przeciw popieraniu Karnowskiego przez polityków Platformy. - Platformę stać na własnego kandydata. Uważam, że Karnowski powinien oczyszczać się jako osoba prywatna - tłumaczy Kempa.

W wyścigu do prezydenckiego fotela wystartuje również Cezary Jakubowski - kolejny sopocki radny PO. Tymczasem partia jeszcze nie postanowiła, czy wystawi oficjalnego kandydata. Gdyby tak się stało, byłby to trzeci pretendent do prezydenckiego fotela popierany przez poszczególnych polityków sopockiej Platformy.

Sopot daje mi satysfakcję
Z prezydentem Sopotu Jackiem Karnowskim rozmawia Tomasz Słomczyński.
Najpierw słyszeliśmy, że nie będzie Pan kandydował, teraz dowiadujemy się, że jednak tak. Dlaczego zmienił Pan zdanie?
- W zeszłym roku miałem dosyć. Wydawało mi się, że się wypaliłem. To wtedy, kiedy Urząd Miasta był rozjeżdżany przez służby, kiedy bezskutecznie próbowano "znaleźć wielką aferę". Wielokrotnie też kiedyś pojawiały się pomysły, aby podjąć pracę w Warszawie, startować w wyborach parlamentarnych. W końcu jednak zawsze dochodziłem do wniosku, że najwięcej satysfakcji daje mi praca dla Sopotu.

A jednak długo nie chciał Pan jednoznacznie powiedzieć, że będzie Pan kandydował.
- Sytuacja się trochę zmieniła. Umorzono mi dwa zarzuty. Akt oskarżenia trafił do sądu, mogę więc otwarcie się bronić. Wcześniej nie mogłem tego robić. Poza tym przekonał mnie list poparcia, który podpisało ponad 50 ludzi, którzy są ważni dla Sopotu. Wielu ludzi mnie przekonywało i nakłaniało do kandydowania.

Otrzyma Pan poparcie swojej byłej partii - Platformy Obywatelskiej?
- Dla mnie zawsze najważniejsze jest poparcie mieszkańców, niezależnie od tego, czy są wyborcami PiS, SLD czy PO.

Nie wszyscy członkowie sopockiej Platformy Pana popierają. Są tacy, którzy głośno protestują przeciw Pana kandydowaniu.
- Nie będę ukrywał, że do PO jest mi blisko, jeśli chodzi o poglądy. Na pewno bym się ucieszył z takiego poparcia, tym bardziej że w Platformie mam wielu przyjaciół.

A może krok dalej? Powrót do Platformy?
- Nie, o tym w tej chwili nie ma mowy.