Tego wieczoru grupa musiała jednak zmagać się z dużymi problemami. Ze względu na chorobę, nie dotarła do klubu żadna z dziewczyn, odpowiedzialnych za vocal. Początkowo publiczność zareagowała sceptycyzmem na wieść o koncercie niepełnego składu HooDoo Band. Kolejne minuty wystarczyły jednak, by przekonać niedowiarków, że żadna przeszkoda nie powstrzyma tych szaleńców blues’a przed popisowym występem na deskach sopockiej sceny.
Kiedy rozbrzmiały pierwsze dźwięki gitary Bartłomieja Miarki, wspierane przez keyboard Krzysztofa Borowicza, widownia zamarła z wrażenia. Kiedy poleciały drzazgi z pałeczek Bartosza Niebieleckiego, a muzykę pogłębił bass Andrzeja Stagraczyńskiego, widownia oniemiała. Lecz w momencie, gdy Tomasz Nitribitt użyczył im swego głosu, wszyscy oszaleli.
Żadne nogi nie potrafiły ustać w miejscu. Ludzie kiwali się i uśmiechali w rytm funk’owo- blues’owych utworów. Dzięki technice oraz nagranym próbkom głosów wokalistek, udało się stworzyć wrażenie obecności całego zespołu. Koncert trwał prawie trzy godziny, pożegnanie z artystami było długie i bolesne.
Miejmy nadzieję, że wkrótce odwiedzą nas znowu- tymczasem zapraszamy na kolejną, ostatnią już imprezę z cyklu Jazz Travel- koncert grupy STILL RISE.
Jak czytać kolory szlaków turystycznych?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?