Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Historia willi Claaszena i jej mieszkańców

Barbara Szczepuła
O niezwykłej historii i znakomitych gościach willi stojącej tuż przy sopockiej plaży, w której od 10 lat działa Muzeum Sopotu, z dyrektor Małgorzatą Buchholz-Todoroską rozmawia Barbara Szczepuła

Zacznijmy od premiera Cyrankiewicza i Niny Andrycz…
Spędzali często wakacje w tej właśnie pięknej nadmorskiej willi, w której mieści się dziś Muzeum Sopotu. W PRL budynek należał do rządu i partyjni dygnitarze przyjeżdżali tu latem na odpoczynek. Pani Andrycz wspominała te dawne wakacje, gdy odwiedziła nas kilka lat temu. Fragmenty jej książki czytał Krzysztof Kolberger.

Szum fal za oknami, morze na wyciągnięcie ręki…

Pani Andrycz opowiadała, że ta część plaży była ogrodzona kolczastym drutem. Jej się to nie podobało i kazała zmienić ogrodzenie. Dzięki temu mieszkańcy Sopotu i turyści mieli okazję oglądać żonę premiera w kostiumie kąpielowym.
Wcześniej, w latach czterdziestych, w willi mieszkał Eugeniusz Kwiatkowski.
Przez półtora roku zaledwie. Potem władze uznały budowniczego Gdyni za persona non grata i wysiedliły go z Wybrzeża. Mieliśmy oczywiście wystawę poświęconą tej wielkiej postaci.

Willa jest urocza, romantyczna, te wieżyczki, wykusze, balkoniki…
Cieszę się, że dziesięć lat temu zapadła decyzja o przekazaniu jej Muzeum Sopotu. Warto przypomnieć, że pierwszym właścicielem willi był Ernst Claaszen, wykształcony w Londynie bogaty gdański kupiec pochodzenia flamandzkiego, który dorobił się na eksporcie cukru. W 1904 roku wprowadziła się tu jego rodzina, tu w 1907 urodziła się jego córka Ruth. Nawiązaliśmy z nią kontakt, gdy miała 94 lata! Historia rodziny zakończyła się tragicznie, bo w 1924 roku firma Claaszena zbankrutowała, a właściciel popełnił samobójstwo. Żona musiała sprzedać dom. Pani Ruth przekazała nam archiwum rodzinne, przede wszystkim zdjęcia, które pomogły w rekonstrukcji wnętrz willi w stylu epoki.

Przypomnijmy świetną wystawę "Paul Puchmüller, architekt, który przemienił Sopot w miasto".
Muzeum Sopotu otrzymało za nią nagrodę w konkursie na Wydarzenie Muzealne Roku "Sybilla 2008", przyznawaną przez ministra kultury i dziedzictwa narodowego. Paul Puchmüller (1875-1942) zaraz po uzyskaniu przez Zoppot praw miejskich objął stanowisko określane jako Stadtbaumeister. Nie tylko sam projektował, ale czuwał nad innymi projektami. Jego autorstwa są ważne budynki użyteczności publicznej: Łazienki Południowe i Północne, zakład kąpieli leczniczych, ratusz, gimnazjum realne (dziś w tym budynku mieści się Wydział Ekonomii UG), wiele domów mieszkalnych, w tym osiedle przy placu Rybaków. Można powiedzieć, że w znacznym stopniu ukształtował krajobraz architektoniczny miasta. Jesteśmy w kontakcie z mieszkającym w Niemczech wnukiem Puchmüllera.

Pamiętam, że latem zeszłego roku odwiedziła muzeum wnuczka znanego sopockiego kolekcjonera Basnera. Opowiadała nie tylko o swoim dziadku, ale też o ucieczce w 1945 roku przed Armią Czerwoną.
Dziadek pani Gunduli Wolliny, Friedrich Basner, jeden z najznakomitszych gdańskich kolekcjonerów, miał wspaniałą willę w Sopocie, położoną w pobliżu willi Claaszena. Zaprojektował ją w 1909 znany architekt sopocki Adolf Bielefeldt, któremu, nawiasem mówiąc, też poświęciliśmy kiedyś wystawę. Basner, podobnie jak Claaszen, zbankrutował w latach dwudziestych, kolekcja (dwadzieścia parę tysięcy eksponatów!) została wyprzedana, on sam zmarł w biedzie. Jego córka mieszkała w skromnym domku przy dzisiejszej ulicy Kościuszki. W roku 1945 uciekła z pięciorgiem dzieci na Zachód. Jedno z tych dzieci to właśnie pani Gundula. Jadąc w 2010 roku z Bawarii do Sopotu, zabrała ze sobą wspomnienia matki, które przetłumaczyliśmy i zamierzamy opublikować.

Pomówmy o Polonii gdańskiej. Zoppot wchodził przecież w skład Wolnego Miasta Gdańska, a panie i panów z Polonii zawsze widać na urządzanych przez muzeum wystawach, koncertach i odczytach.
Początkowo przedstawiciele Polonii byli trochę zgorszeni naszymi wystawami dotyczącymi niemieckich mieszkańców Sopotu. Przekonali się jednak, że zajmujemy się sopocianami niezależnie od ich narodowości. Dziś rzeczywiście chyba lubią tu przychodzić. Pokazywaliśmy historię Polaków mieszkających przed wojną w Sopocie, artystów, m.in. malarza Mariana Mokwy, ale także Kaszubów, którzy przenosili się tu z okolicznych wsi, rzemieślników, drobnych kupców skupionych wokół kościoła Gwiazda Morza. W ubiegłym roku powstał film Joanny Cichockiej-Guli o sopockiej Polonii.

Latem 2010 Muzeum Sopotu zorganizowało wystawę plenerową. Obstawiono miasto bannerami, na których chwaliliście się Solidarnością. - To w Sopocie działała Solidarność? - pytali zdumieni turyści.
Ludzie zapomnieli, że w PRL także w kurorcie musiały być zakłady pracy. Miasto nie powinno mieć inteligenckiego czy burżuazyjnego przechyłu… A więc działały tu zakłady branży metalowej, duże zakłady mięsne, Baltskór, Sopotplast. Dziś na miejscu fabryk stoją apartamentowce. Opisał to wszystko Waldemar Kowalski. W Sopocie mieszkali ludzie, którzy pracowali i działali w Solidarności w Gdańsku czy w Gdyni…

Z Bogdanem Borusewiczem na czele. Ale wspomnijmy o jeszcze jednej pięknej wystawie z 2008 roku. Nosiła tytuł "Józefa Wnukowa 1911-2000. Twórcy i założyciele szkoły sopockiej".
Profesor Wnukowa to w istocie niezwykła postać, legenda Sopotu. Odtworzyliśmy jej pracownię, przypomnieliśmy, że nie tylko malowała, ale też stworzyła pracownię tkanin w PWSP. Były na wystawie projekty strojów, które zaprojektowała dla Zespołu Pieśni i Tańca "Mazowsze". Były filmy i nagrania radiowe. Udało się nam ściągnąć z całej Polski wiele obrazów i tkanin Józefy Wnukowej. Wielką pomoc okazała nam profesor Maria Targońska, która ma wiele pamiątek po artystce. Przedstawiliśmy nieznane karty z jej życia, na przykład mało kto wiedział o udziale pani profesor w Powstaniu Warszawskim.

Pamiętam też interesującą wystawę z okazji stulecia Opery Leśnej. O poznanej wtedy pani Gerdzie Redzimskiej napisałam potem reportaż, bo śpiewała Wagnera w sopockiej operze w 1943 roku! Pamiętam wystawę "Sopot w latach wojny", pamiętam wiele wykładów, promocji książek i koncertów…

Urządzamy sześć do ośmiu wystaw rocznie. To katorżnicza praca…
No, ale są efekty. Co ważne, wokół muzeum skupiają się nie tylko mieszkańcy Sopotu, ale także inni fani historii i kultury, których przyciąga niezwykła atmosfera willi Claaszena, jej piękne wnętrza i interesujące wydarzenia, które tam mają miejsce. Gratulujemy.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sopot.naszemiasto.pl Nasze Miasto