W weekend 13 i 14 lipca w centrum miasta odbędzie się maraton zbierania podpisów - zapowiada Małgorzata Tarasiewicz, jedna z inicjatorek referendum.
W środę inicjatorzy referendum twierdzili, że mają 2,4 tys. głosów. Dodatkowe 400 głosów zyskali, jak tłumaczą, dzięki wolontariuszom, którzy chodzili z listami po sopockich mieszkaniach.
Tymczasem do naszej redakcji dochodzą kolejne sygnały od oburzonych mieszkańców, którzy twierdzą, że są wprowadzani w błąd przez osoby zbierające podpisy pod referendum.
W piątek na Brodwinie grupa osób miała przekonywać sopocian, że zbierają podpisy w sprawie... służby zdrowia. Mamy oświadczenie jednego z mieszkańców twierdzącego, że podpisał listę, bo sprzeciwiał się uchwale śmieciowej. Ale ta została zmieniona, a on nie chce brać udziału w "awanturze politycznej".
Ryszard Kajkowski, inicjator referendum, zapewnia, że ludzie wiedzą, że podpisują się pod wnioskiem w sprawie referendum.
Prezydent Sopotu uważa z kolei, że w najbliższym tygodniu można spodziewać nieczystych zagrań, podobnych do tych z ostatnich wyborów. - Nie dziwię się, że grupa referendalna ma kłopot z zebraniem minimalnej ilości podpisów, gdyż mieszkańcy Sopotu są rozsądni i widzą, ile rzeczy w mieście się zmienia, jak miasto się rozwija, a organizowanie referendum na rok przed wyborami uważają za awanturę polityczną - twierdzi Jacek Karnowski.
META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?