Pochodzą z różnych krajów i są w różnym wieku. Łączy ich jednak to, że wszyscy mieli szczęście choć raz w życiu znaleźć się w kosmosie.
Teraz wspólnie z Mirosławem Hermaszewskim, jedynym do tej pory Polakiem, który odbył taki lot w kosmos, w ogrodach Hotelu Sopot posadzili drzewko. Kasztan jadalny po wkopaniu w ziemię, przyjął nazwę drzewa kosmonautów.
To niecodzienne, wspólne sadzenie odbyło się przy okazji zjazdu kosmonautów, który co roku odbywa się w innym miejscu na Ziemi. W tym roku miejscem spotkania był Sopot. W grupie kilkunastu kosmonautów znalazła się jedna kobieta Helen Patricia Sharman - pierwsza, brytyjska kosmonautka, która w kosmosie spędziła łącznie siedem dni. Do Sopotu przyjechali też kosmonauci z Francji, Włoch, Niemiec, Austrii, Szwajcarii, Bułgarii i Rumunii.
Mirosław Hermaszewski mówi, że kosmonauci stanowią jedną, wielką rodzinę i że od ponad 30 lat istnieje stowarzyszenie kosmonautów i astronautów świata.
- Każdego roku spotykamy się w innym kraju. Ale żeby nam się łatwiej pracowało, podzieliśmy się na kilka oddziałów: amerykański, rosyjski, azjatycki i europejski. My w Sopocie jesteśmy jako European Astronaut Reunion.
Hermaszewski przedstawiając kolegów żartował, że w tym gronie jest dinozaurem, najstarszym kosmonautą. I pamięta jeszcze stację orbitalną Salut 6, oni już późniejszą stację Mir.
Na pytanie - jaka jest rola takiego stowarzyszenia, pierwszy polski kosmonauta odpowiada:
- Wyjaśniamy społeczeństwu sens obecności człowieka w kosmosie. To bardzo istotne. Prowadzimy tez działalność edukacyjną. Wczoraj byłem tutaj w amerykańskiej szkole. To było kapitalne spotkanie z dziećmi. Żadnych szmerów, kręcenia się, wszyscy skupieni na tym, co do nich mówiłem. Czułem, że im się to podobało. Potem zadawali bardzo mądre pytania: jak się tam żyje, po co się tam lata, co trzeba zrobić, żeby zostać kosmonautą, a nawet czy tam też trzeba myć ząbki - usłyszałem. Odpowiedziałem im żartobliwie: - chłopcy, tam nawet nogi trzeba myć.
Zdaniem Mirosława Hermaszewskiego każde takie spotkanie z dziećmi i młodzieżą, w dużych miastach czy małych, musi coś wnosić. W tych dziecięcych głowach powinno coś zostać.
- Opowiadam im o tym, że pochodzę z małego miasteczka, że miałem bardzo ciężko w życiu, ale miałem też wizję. Wtedy nazywało się to marzeniami. Człowiek nawet trochę wstydził się tych marzeń, ale nie rezygnował z nich. Niektórzy śmiali się, kiedy słyszeli, że takie małe, kruche pacholę, jak ja, chce być lotnikiem. A ja wtedy mówiłem: - zobaczycie, ja wam pokażę. I pokazałem.
Przegląd najważniejszych wydarzeń ostatnich dni:
POLECAMY w SERWISIE DZIENNIKBALTYCKI.PL:
- Kalendarz niedziel handlowych w 2019 roku. Sprawdź!
- Dyskonty nie będą mogły sprzedawać produktów marek własnych?
- Po raz trzeci padła główna wygrana w "Milionerach"!
- TOP 100 największych firm na Pomorzu [RANKING]
- Tak mieszka Robert Lewandowski [zdjęcia]
- Nauczyciel płakał, jak poprawiał. Zobacz najlepsze teksty uczniów i nauczycieli
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?