Na fotografiach - rubaszny, silny facet. Aż słychać, że zaciąga z lwowska! Manierę potwierdza Zdzisław Schubert , kurator otwartej w PGS w Sopocie wystawy - "Roman Cieślewicz - legenda polskiego plakatu. Dzieło i postać". Ekspozycja to 130 obiektów (nie tylko plakaty) - pochodzących głównie z bogatych zbiorów Muzeum Narodowego w Poznaniu.
ZOBACZ więcej imprez kulturalnych w Sopocie w naszej ROZRYWCE.
- Cieślewicz należy na pewno do tych nielicznych klasyków, którzy przecierali ścieżki nowoczesnego widzenia graficznego świata - mówi Zdzisław Schubert. - A czy dziś inspiruje młodych? Obawiam się, że nie słyszeli nawet tego nazwiska!
Dla wielu zatem sopocka wystawa artysty będzie - jak te wcześniejsze, promujące twórczość Cieślewicza (choćby poznańska z lat 90.) - nie przypomnieniem, a odkryciem.
- Obejrzenie tych prac to zetknięcie się z bardzo świeżym spojrzeniem na sztukę - mówi Zdzisław Schubert. - Cieślewicz będąc za granicą chłonął jak gąbka wszystko, co go otaczało. Jego sztuka wciąż ulegała przeobrażeniom. Wystarczy przyjrzeć się pracom wykonanym w Polsce i tym we Francji, gdzie przeniósł się z żoną, rzeźbiarką Aliną Szapocznikow, po 1963 roku. Odkrył tam nowe tendencje wynikające z nowych technologii. Bardzo wciągnął się w nurt neokonstruktywizmu, który do dziś jest na świecie żywy. W każdej jego pracy widać niesłychaną siłę, charyzmę.
Twórczość tego artysty to też umiejętne połączenie pracy dla pieniędzy z tą niekomercyjną. Dzięki czemu pewnie czuł się spełniony i finansowo, i artystycznie.
Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?