Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wybitny naukowiec z Gdańska zaginął w drodze na Hawaje

Dorota Abramowicz
Dr Piotr Drabik - 34-letni naukowiec, biolog molekularny, fizjolog, chemik, sportowiec były pracownik naukowo-dydaktyczny gdańskiej AWF - zaginął w tajemniczych okolicznościach na początku września.

Dr Piotr Drabik - 34-letni naukowiec, biolog molekularny, fizjolog, chemik,
sportowiec były pracownik naukowo-dydaktyczny gdańskiej AWF - zaginął w tajemniczych okolicznościach na początku września.

Polak, przebywający od trzech lat w Kanadzie, robił błyskotliwą karierę naukową w Instytucie Nanotechnologii w Edmonton. Właśnie z Edmonton wyleciał 1 września na Hawaje.
- Po raz pierwszy nie wiemy, gdzie jest nasz syn - mówi prof. Józef Drabik, ojciec Piotra. - Samolot syna miał międzylądowanie w Salt Lake City w stanie Utah. Początkowo według linii lotniczych Delta Piotra nie było na pokładzie samolotu wyruszającego z Salt Lake City, później jednak okazało się, że jego nazwisko znajduje się na liście pasażerów.
Bagaż Piotra Drabika na pewno dotarł na Hawaje. Poszukiwaniami Polaka zajęła się zarówno amerykańska policja, jak i FBI. Jednak Amerykanie do tej pory nie uzgodnili, kto naprawdę prowadzi śledztwo. Zdesperowany ojciec poprosił o pomoc prezydenta RP, który obiecał interwencję dyplomatyczną. Efekt odniósł również list prof. Drabika do prezesa TVP, Bronisława Wildsteina. „Telewizyjne śledztwo na Terenia USA prowadzi tamtejszy korespondent "Wiadomości”, Piotr Kraśko.
Polski naukowiec jest silnym, wysportowanym mężczyzną – nurkujeł, brał udział w maratonach, uprawia taekwondo ( był m.in. mistrzem Polski juniorów) i wspinaczkę.
Jest to historia co najmniej dziwna. W samolocie amerykańskiej linii Delta ginie człowiek. Najpierw Delta przekazuje informacje, że pasażer lecący z Edmonton w Kanadzie na Hawaje musiał opuścić pokład samolotu podczas międzylądowania w Salt Lake City. Potem jednak okazuje się, że według innej wersji przedstawicieli tej samej linii pasażer jednak doleciał na Hawaje. Ktoś w Honolulu zabrał jego bagaż.
Policja amerykańska z opóźnieniem reaguje na zawiadomienie o zaginięciu. W efekcie taśmy, rejestrujące ruch pasażerów na lotniskach zostają skasowane.
Prowadzący śledztwo nie wyrażają też zgody na opublikowanie przez stacje telewizyjne zdjęcia zaginionego. Policjanci nie odbierają telefonów zarówno od bliskich, jak i od pomagającego im konsula RP.
Zaginiony to Piotr Drabik, wybitny naukowiec, syn prof. Józefa Drabika z gdańskiej AWF. Zaginął 1 września. Tego dnia przyjaciel Paweł Brzemiński odwiózł go na lotnisko. Piotr wybierał się na dwutygodniowe wakacje. Dostał właśnie urlop w Instytucie
Nanotechnologii w Edmonton, miał zamiar na Hawajach uprawiać wspinaczkę. Przyjaciele zaniepokoili się, gdy nie wrócił 15 września do pracy.
- O zaginięciu syna dowiedzieliśmy się kilka dni później – mówi Zofia Drabik, matka Piotra. – Wcześniej nie martwiliśmy się brakiem wiadomości. Piotr nie używał telefonu komórkowego, więc liczyliśmy na wieści od niego dopiero po powrocie do Kanady.
Piotr Drabik jest człowiekiem bardzo uzdolnionym. Mimo młodego wieku ma na koncie dwa doktoraty, ukończył też trzy kierunki studiów. Zaczął na AWF, po drugim roku zajął się biologią molekularną i fizyką. W 1998 r. otrzymał nagrodę prezesa Rady Ministrów za najlepszą pracę naukową. Wyjechał na staż naukowy do Nowego Jorku, następnie został ściągnięty do pracy w Montrealu, aż wreszcie wygrał konkurs, po którym zajął się badaniem białek w rządowym kanadyjskim Instytucie Nanotechnologii. Jest tam już dwa lata.
Pracę Piotra Drabika w Kanadzie okrywa tajemnica. Piotr Kraśko nie mógł nawet wejść do instytutu w Edmonton.
Czy zaginięcie Piotra może mieć coś wspólnego z jego pracą naukową? - Niektórzy znajomi sugerowali, że tak mogło być, a Piotr został porwany – mówi prof. Józef Drabik. – Ja jednak w to nie wierzę.
Zaginiony Polak nie jest typem cherlawego naukowca, a osiągnięciami sportowymi mógłby obdzielić kilka osób.
- Syn był młodzieżowym mistrzem Polski w taekwondo – wspomina prof. Drabik. – Sport ten praktycznie uprawia do dziś, zdobywał w zawodach w USA złote medale i puchary.
Niedawno Piotr po raz pierwszy w życiu brał udział w maratonie. Startowało w nim 2 tysiące zawodników. Piotr nie zdążył na autobus, więc pobiegł na miejsce startu. Spóźnił się pół godziny, ale bieg ukończył na… 90. miejscu.
- W sierpniu Piotr wziął udział w Canadian Heath Race (Kanadyjskim Biegu Śmierci) – opowiada Zofia Drabik. – Na 120-kilometrową trasę przez Góry Skaliste wyruszyło 4 tysiące zawodników, dobiegło zaledwie 200. Syn pokonał m.in. amerykańskich komandosów, zajmując ostatecznie 9 miejsce.
Spotkał się oko w oko z grizzly. Znał obyczaje niedźwiedzi, wyszedł z tego cały.
Piotr zawsze powtarzał, że giną ci, którzy są nieprzygotowani. On przygotowywał się do każdej wyprawy.
- Wydawało się nam, że jest niezniszczalny – twierdzi ojciec.
Podczas wakacji na Hawajach Piotr także zamierzał wyruszyć w góry. Miał przy sobie plecak, namiot. Nie planował noclegów w hotelach. Ale do końca nie wiadomo, czy na Hawaje dotarł.
Od dnia, w którym rodzice dowiedzieli się o zniknięciu Piotra, z Gdańska do USA i Kanady wysłano już dziesiątki faksów i maili.
- Amerykanie pokazali nam bezkres beznadziei, lekceważenia i niekompetencji – mówi zrozpaczony ojciec. – Gdyby nie pomoc konsula z Los Angeles, Dariusza Dobrowolskiego, w ogóle nic by nie zrobili.
Józef Drabik napisał przed tygodniem list do Lecha Kaczyńskiego. Prezydent obiecał pomoc na szczeblu dyplomatycznym.
Konsul załatwił, że Piotr znalazł się w bazie danych National Center for Missing Adults (odpowiednik naszej ITAKI) , największej tego typu organizacji non-profit w USA. Konsul wydzwania do policji w Salt Lake City i na Hawajach, naciska na linie lotnicze, by przekazały informacje o tym, czy Polak na pewno doleciał do Honolulu.
"Błagam pana” – pisał ojciec do jednego z prowadzących śledztwo policjantów. Błagał o zgodę na umieszczenie zdjęcia Piotra w telewizji.
Dopiero wczoraj ukazały się artykuły o Piotrze w gazetach wychodzących w Salt Lake City i na Hawajach.
- Ktoś przecież musiał go widzieć! – mówią rodzice. Trzeba przesłuchać stewardessy, pasażerów, może mieszkańców wsi, położonych na planowanej przez Piotra trasie wyprawy.
Ktoś to jednak musi zrobić. Albo policja, albo FBI. Nie wiadomo jednak, która z tych instytucji jest gospodarzem śledztwa.
Ostatnio detektywi przestali odbierać telefony w sprawie Piotra.
I nikt nie wie, dlaczego.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto