Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Teatr Off de Bicz opuszcza Sopot. Wina urzędników czy przedstawicieli teatru?

Redakcja
Off de Bicz/Archiwum
Są dwie wersje mówiące o tym, dlaczego Off de Bicz opuszcza kurort. Sopoccy urzędnicy twierdzą, że są oni sami sobie winni, bo nie wystąpili do miasta o granty finansowe na dalszą działalność. Przedstawiciele teatru uważają z kolei, że niechęć do nich władz samorządowych była odczuwalna od blisko dwóch lat i robiono "wiele", by się ich pozbyć z teatru stacjonującego w atrakcyjnym miejscu - przy samej plaży.

Off de Bicz było jednym z teatrów rezydentów Teatru na Plaży, mieszczącego się w budynku przy al. Mamuszki. Miasto przez wiele lat planowało, w budżecie Bałtyckiej Agencji Artystycznej BART, zazwyczaj kwotę 400 tys. zł na działalność teatrów rezydentów, m.in. Sopockiego Teatru Tańca, Off de Bicz i Stajni Pegaza.

premiera spektaklu o Klenczonie

W tym roku, w budżecie Sopotu przeznaczono 250 tys. zł - na utrzymanie Teatru na Plaży oraz na wynagrodzenie zarządcy sceny i etat reżysera. -Wszyscy rezydenci tj. Sopocki Teatr Tańca, Off de Bicz, Stajnia Pegaza, zostali poproszeni o wystąpienie o fundusze na funkcjonowanie w ramach konkursu grantowego - tłumaczy Joanna Cichocka - Gula, wiceprezydent Sopotu. - Wszystkich zainteresowanych poinformowano o zmianie w sposobu pozyskiwania funduszy już w październiku 2012 r. Z propozycji skorzystał Sopocki Teatr Tańca. Teatr Off de Bicz nie wystąpił o grant. Dlatego nieuprawnione jest twierdzenie, jakoby Sopot odmówił finansowania działania teatru - podkreśla wiceprezydent.

Wiceprezydent Cichocka - Gula podkreśla też, że miasto docenia pracę Ewy Ignaczak z Off de Bicz, dlatego zaproponowało jej etat reżysera w Teatrze na Plaży.

moskwa pietuszki w off de bicz

Członkowie Off de Bicz dostali wypowiedzenia od miasta już w zeszłym roku. O granty nie występowali z kilku powodów. Jak tłumaczą, jednym z nich był warunek, że o granty mogą się starać stowarzyszenia bądź fundacje, a Off de Bicz żadnej z tych form prawnych nie podlegał. Przez 10 lat był "podpięty" pod agencję BART.

- Przez 10 lat byliśmy instytucją miasta i co roku otrzymywaliśmy środki na nasze działania. Nie zdążyłabym nawet założyć stowarzyszenia w ciągu kilku tygodni, bo tyle mieliśmy mniej więcej czasu, by starać się o granty - tłumaczy Ewa Ignaczak, która kierowała Off de Bicz.

Ignaczak przyznaje też, że władze miasta mają inną wizję wydarzeń artystycznych w odbywających się w kurorcie. - Miasto stawia na spektakularność, a ja chcę wzbudzać refleksję. Ja robię teatr "ku czemuś". My edukujemy i przygotowujemy widzów dla innych instytucji teatralnych. W zeszłym roku nasza mała scena zarobiła na biletach 100 tys. złotych. To rekord - podkreśla Ewa Ignaczak.

Tajemnicą poliszynela jest też fakt, że wśród artystów działających w Sopocie, trwa "cicha" wojna. Donosy - anonimowe i z podpisami, nieustanna krytyka i szukania "haków" na innych artystów, których można wygryźć z kurortu, staje się niemal codziennością. A wszystko dlatego, że w małym, acz bogatym miasteczku, zrobiło się bardzo ciasno w artystycznym światku.

Off de Bicz zapowiada, że będzie nadal działać, ale już w innym miejscu.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sopot.naszemiasto.pl Nasze Miasto