Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Stefan Chwin, Złoty Pelikan

Tadeusz Skutnik
Każdy ma w sobie menela Posypały się, jak nie przymierzając na książkę Doroty Masłowskiej Wojna polsko-ruska pod flagą biało-czerwonąochy i achy na powieść Stefana Chwina Złoty pelikan. Ach, bo i jest tego warta.

Każdy ma w sobie menela

Posypały się, jak nie przymierzając na książkę Doroty Masłowskiej Wojna polsko-ruska pod flagą biało-czerwonąochy i achy na powieść Stefana Chwina Złoty pelikan. Ach, bo i jest tego warta.

Przestrzeń
Jakub, główny bohater powieści, porusza się w niemal realnej topografii Gdańska i Oliwy. Trochę mu Chwin Gdańsk poprzestawiał, np. dostawił synagogę i cerkiew, przeniósł Zieloną Bramę na Wyspę Spichrzów i umieścił tam Wydział Prawa UG. Reszta prawie do joty się zgadza. Począwszy od oliwskiej willi Tannenheim, w której Jakub przychodzi na świat, po kamienicę przy ul. Kwietnej, z której ulatuje do wieczności. Przesławny park i katedra w Oliwie, przebieg linii tramwajowych, usytuowanie Dworca Głównego PKP w Gdańsku wobec Góry Gradowej i innych obiektów, podziemne kazamaty tamże, niezbadane podziemia Gdańska, przez które Stefan Chwin przepuszcza Jakuba, jakby tam miał on sięgnąć dna człowieczeństwa - wszystko to jest realne.

Czas
Równie skrupulatnie, choć trochę bardziej zwodniczo Stefan Chwin postępuje z czasem. Wszędzie pełno jest sygnałów czasu: godziny dnia, dni miesiąca, jedynie daty roczne nie są pewne. Po żmudnym śledztwie mogę jedynie powiedzieć, że Złoty pelikan zaczyna się w niedzielę wieczorem, a właściwie w poniedziałek, bo o drugiej nad ranem, 24 czerwca przypuszczalnie 2001 r. Na pewno nie później; wcześniej może owszem, bo aż tylu wydarzeń - fabularnie rozwlekłych - autor nie zdołałby upchnąć w walizie czasu. Zresztą - pierwszy jednoznacznie czytelny znak współczesności pojawia się dopiero na str. 132 powieści, czyli w połowie drogi: chodzi o atak na WTC w Nowym Jorku, o którym mówi się już jak o fakcie "oswojonym", włożonym do szuflady z napisem Holocaust. Biorąc zaś pod uwagę widoczny brak w Gdańsku Wielkiej Synagogi tudzież Wielkiej Cerkwi św. Cyryla (jak nam wiadomo, nie wydano nawet pozwolenia na budowę) - powieść Chwina jeszcze trwa...

Ludzie
Powieść napisana została "techniką torreadora": podpuszczania byka jak najbliżej ciała, żeby niemal otarł się rogiem, a nie zahaczył. Tyle razy czytaliśmy u Hemingwaya... Tym bykiem jest autobiografizm. Stefan Chwin dokonuje w powieści duchowego samoobnażenia, ogołocenia, a nawet ciemnych projekcji autodegradacji. Ale jest i moment, w którym autor "pęka:, obawia się czysto albo też nachalnie autobiograficznej interpretacji powieści ("Jakub to ja mówi Stefan", "Chwin jest nagi" itp.), a zatem... myli trop, wprowadzając siebie i żonę nie tylko na okładkę, w postaci fotografii, ale również do tekstu książki.
Znaleźć tam zresztą można, lekko zamaskowane, inne realne postaci: to ks. prof. Józef Tischner, ks. Henryk Jankowski, ks. Krzysztof Niedałtowski, prof. Jacek Santorski; akademicy rozszyfrowaliby na pewno jeszcze kilka postaci uniwersyteckich, uczelni, której Chwin nadał imię Artura Schopenhauera...
Lawina?
Przestrzeń, czas i ludzie - są więc w powieści Stefana Chwina realne, a zarazem - odrealnione. Bo jest to powieść-przypowieść. Przyszpilenie jednak przypowieści do rzeczywistości setkami drobnych nici, jak dajmy na to Guliwera przez Liliputów, pełni bardzo ważną funkcję w powieści.
Może być ona interpretowana jako opis stoczenia się wyrafinowanego intelektualisty na samo dno społeczne. Jako literacki wywód, że nawet admirator Heideggera i fan Kanta ma w sobie swego kloszarda. Jest nosicielem wirusa menelizacji. To skądinąd prawda, ale...
Jakub się "stacza" w przekonaniu tych, którzy dalej celebrują swoje ceremoniały (od müsli z chudym mlekiem na śniadanie poczynając) z takim zadęciem, jakby od nich zależało istnienie świata. Jakub nie ma ani przez chwilę poczucia stoczenia się. Ma, owszem, poczucie stopniowego i właściwie dobrowolnego wyłączania się z "wyścigu szczurów". Nigdy jednak, ani przez moment nie ma odczucia klęski czy pragnienia powrotu na szczyt, z którego jak lawina rzekomo się stoczył.
Jajeczko
Człowiek z całą swoją ogładą kulturalną, religią, filozofią, obyczajnością, modą etc. przypomina jajeczko i to niekoniecznie pierwszej świeżości. Jajeczko ma cieniutką skorupkę. Stłuc ją, zgnieść ją, zbić jest bardzo łatwo. Wnętrze wyleje się i będzie nie do pozbierania. No, chyba że się przedtem podstawi patelnię.
Dla pewności: to był żart, trochę w stylu Chwina - mędrca, ironisty podrwiwającego sobie z epoki, w której żyć nam jest dane. Bo Złoty pelikan to rodzaj współczesnego moralitetu o "naszych czasach", pełnych okrucieństwa i wrzasku, tragedii i obłudy, w których gubią się umysły prawe, a buszują kaprawe. Napisanego przeciw strasznej chorobie XX wieku: nihilizmowi, tj. zanikowi odpowiedzialności.

Tadeusz Skutnik

Stefan Chwin,Złoty Pelikan. Wydawnictwo Tytuł, Gdańsk 2004.

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto