Mirosław Mudlaff, szef sopockiej Straży Miejskiej, odwołany ze stanowiska przez prezydenta Jacka Karnowskiego jesienią ubiegłego roku, ma wrócić do pracy. Tak nakazał sąd, w którym zdymisjonowany mundurowy walczył o przywrócenie do służby.
Wyrok to pokłosie głośnej sprawy z października ubiegłego roku. Wtedy to kilkanaście klubów działających przy sopo-ckim Monciaku zorganizowało Wielkie Połowinki Trójmiasta. Impreza przyciągnęła tłumy nieletnich. Sporo z nich spożywało alkohol na deptaku. Zabawą nie była zaskoczona sopocka policja, która już kilka dni wcześniej widziała jej zapowiedzi i wystawiła na czas zabawy młodzieży dodatkowe patrole funkcjonariuszy. Nie zrobiła tego z kolei Straż Miejska i właśnie o to pretensje do komendanta miał prezydent Karnowski. A - jak się okazało - mundurowi mieli tej nocy naprawdę dużo pracy.
Wylegitymowano wówczas blisko 150 osób, przeprowadzono ponad 90 interwencji i ujawniono 98 wykroczeń, które dotyczyły głównie spożywania alkoholu w zabronionym miejscu.
- Wiedząc o planowanych połowinkach na terenie Sopotu, komendant Straży Miejskiej nie wystawił żadnych dodatkowych patroli w godzinach wieczornych i nocnych. Patrol został utworzony dopiero późno wieczorem, po mojej osobistej interwencji - argumentował decyzję o zwolnieniu Mudlaffa Jacek Karnowski. - Zadaniem Straży Miejskiej jest przede wszystkim troska o porządek w mieście i bezpieczeństwo mieszkańców oraz naszych gości. W przypadku połowinek szczególnie istotne były działania związane z zapewnieniem bezpieczeństwa osób nieletnich, bo tacy głównie byli uczestnicy wydarzenia. I w mojej ocenie, tych działań zabrakło.
Komendant z tą decyzją się jednak nie zgadzał i podkreślał, że nie czuje się winny: - Informacja o połowinkach dotarła do mnie w dniu, kiedy miały się odbyć, około godziny 14. Nie miałem możliwości przesunięcia tam patroli bez złamania kodeksu pracy - tłumaczył Mirosław Mudlaff. - Strażnicy mają określony czas pracy i muszą mieć pomiędzy służbami 11 godzin przerwy. Nie mogą w ciągu jednej doby rozpoczynać pracy dwa razy. To po prostu zabronione, za wyjątkiem na przykład sytuacji klęsk żywiołowych - zaznaczał.
Do porozumienia stron nie doszło. Sprawa pod koniec ubiegłego roku trafiła więc do sądu. A ten w ubiegły piątek przyznał rację Mirosławowi Mudlaffowi.
- Na stanowisko komendanta Straży Miejskiej w Sopocie mam wrócić w terminie 7 dni od czasu uprawomocnienia się wyroku. Jestem z tej decyzji bardzo zadowolony - mówi Mudlaff.
Dodatkowo sopocki magistrat ma mu wypłacić odszkodowanie i pokryć zwrot kosztów procesu. Na razie władze miasta niechętnie tę sprawę komentują. Zapowiadają jednak, że nie wykluczają odwołania się od wyroku sądu ws. Mudlaffa. Ta jednak jeszcze oficjalnie nie zapadła. - Czekamy na uzasadnienie pisemne wyroku sądu i wówczas rozważymy dalsze kroki prawne - mówi Anna Dyksińska z biura prasowego prezydenta.
Archeologiczna Wiosna Biskupin (Żnin)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?