Kilka dni temu na terenie przystani jachtowej przy molu do wody wpadł młody mężczyzna. Na ratunek ruszył mu kolega. Obaj byli pijani, a do zdarzenia doszło w nocy z piątku na sobotę, około godz. 1. Na molu było wtedy ślisko, a dwaj młodzi ludzie pili wcześniej alkohol ze znajomymi. Wygłupiali się i ślizgali m.in. na podestach w przystani. W pewnym momencie jeden z nich stracił równowagę i wpadł do wody.
Czytaj więcej na ten temat:
Na molu, na szczęście, w tym czasie spacerowało m.in. młode małżeństwo, które ruszyło na pomoc. Wszystko szczęśliwie się skończyło.
- Przed obiektem znajdują się dwie duże tablice informacyjne, które ostrzegają, że deski mola są śliskie. Ustawienie jakichkolwiek dodatkowych barierek nie ma sensu, bo jeżeli ktoś będzie chciał np. skoczyć z mola to i tak to zrobi - mówi Marcin Kulwas z firmy KMS. - Nie przypominam sobie sytuacji, by ktokolwiek, trzeźwy, wpadł z mola do wody. Pytanie, czy zamykać obiekt dla wszystkich chętnych, i szukać dodatkowych zabezpieczeń tylko dlatego, że kilka nietrzeźwych osób nie potrafiło się zachować na terenie mola? - dodaje.
Kulwas zaznacza, że w czasie mrozów, kiedy teren mariny jest oblodzony, ze względów bezpieczeństwa jest ona całkowicie zamykana. Jesienią i zimą nieczynne są też dolne pokłady mola.
Magdalena Jachim, rzeczniczka sopockiego magistratu, zaznacza z kolei, że na molu pracuje całodobowa ochrona.
- Zwrócimy uwagę zarządcy, by bardziej wyczulić pracowników na obecność m.in. osób nietrzeźwych na terenie obiektu. Pewnym rozwiązaniem było wprowadzenie w zeszłym roku nocnych biletów wejścia na molo, w okresie letnim - zaznacza Magdalena Jachim.
Wypadek przy molo w Sopocie. 57-letnia kobieta wpadła do wody
Marcin Burda, szef sopockiego WOPR, przyznaje, że był postulat, by postawić dodatkowe barierki na terenie samej przystani. To jednak problemu nie rozwiąże, gdyż nieraz zdarzało się już, że osoby, które szukały adrenaliny bądź próbowały odebrać sobie życie, po prostu przechodziły przez barierki i skakały do wody. Trudno przypilnować każdego.
Po weekendowym zdarzeniu pojawiły się zarzuty, że służby ratownicze zbyt późno pojawiły się na miejscu.
- To nieprawda. W okresie zimowym służby dojeżdżają na miejsce w czasie 12 - 15 minut. To nie jest długi czas. W tym roku mieliśmy już cztery zgłoszenia o skoku z mola - zaznacza Burda.
Szef sopockiego WOPR podkreśla, że nie ma środków na to, by zorganizować stały dyżur ratownika na terenie mola. Na końcu promenady znajduje się bosmanka - to zestaw do ratowania życia, którego może użyć w razie potrzeby każdy przechodzień.
Polskie skarby UNESCO: Odkryj 5 wyjątkowych miejsc
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?