Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Sopot: Bezduszni urzędnicy, umywająca ręce komisja rady, 72-latka eksmitowana. Nie pomogli aktywiści, przyjaciele i sąsiedzi

Stanisław Balicki
Stanisław Balicki
Wideo
od 16 lat
72-letnia architektka i malarka została eksmitowana do lokalu tymczasowego. To efekt zaniedbania sprzed lat, gdy zmarła jej matka – najemczyni mieszkania, i nieugiętej postawy magistrackich urzędników. Za pól roku pani Magdalenie grozi znalezienie się na bruku. Kobieta, która swoje doświadczenia zawodowe z USA w projektowaniu miast w dialogu z lokalną społecznością chciała przeszczepić do Sopotu, w magistracie nie znalazła odrobiny empatii.

Sąsiedzi, znajomi, działacze stowarzyszenia „Mieszkańcy dla Sopotu” i aktywiści lewicowi próbowali zablokować eksmisję 72-letniej sopocianki 22 września. Widząc kilkanaście osób zgromadzonych na klatce schodowej domu w Sopocie przy ul. Wybickiego 25 komornik zwlekał z działaniem i telefonicznie kontaktował się z sopocką komendą policji, by przysłała „większe siły, bo może nie być łatwo”. Gdy ostatecznie przybyło 8 funkcjonariuszy, podczas próby wejścia do mieszkania wywiązała się przepychanka policji z aktywistami. Krzysztof Iwanow z MdS został spisany, zatrzymany został Cyprian Kraszewski związany wcześniej z Ruchem Sprawiedliwości Społecznej Piotra Ikonowicza. Początkowo groźny zarzut znieważenia funkcjonariusza na służbie zakończył się po mediacji na komisariacie 500-zł mandatem.

- Moim społecznym obowiązkiem jest działanie w takich sprawach. To kobieta w podeszłym wieku, zaangażowana w działania dla lokalnej społeczności, artystka. Takich ludzi, którzy nie myślą tylko o sobie, należy tym bardziej chronić – mówi aktywista lewicowy Cyprian Kraszewski.

od 16 lat

Drzwi ostatecznie zostały otwarte, zamki – wymienione.

- To mieszkanie jest jej centrum życiowym, nie ma innego i jakikolwiek kruczek prawny został zastosowany, aby ją pozbawić jej miejsca do życia, to w ostatecznym rozrachunku skutek jest taki sam: seniorka, zasłużona artystka, zostaje pozbawiona swojego domu. Niestety władze miasta nie wykorzystały przysługującego im prawa, aby okazać wyrozumiałość i pozostawić Magdalenę w mieszkaniu, w którym jej rodzina mieszka od lat 40. ub. wieku i w którym się wychowała – mówi Małgorzata Tarasiewicz ze stowarzyszenia „Mieszkańcy dla Sopotu”, która była wśród próbujących zablokować eksmisję.

CZYTAJ TAKŻE:
Nieudana eksmisja pana Ryszarda z mieszkania przy ul. Franciszka Rogaczewskiego 44 w Gdańsku. Interweniowała posłanka Beata Maciejewska

Magdalena Corvin-Spolitakiewicz ma 72 lata, urodziła się w Sopocie, mieszkała z rodzicami przy ul. Wybickiego 25. Na początku lat 70. wyemigrowała do Stanów Zjednoczonych. Tam uzyskała wykształcenie architekta. Brała udział w projektowaniu urbanistycznym miast zgodnie z zasadami zrównoważonego rozwoju, była wykładowcą na wydziale architektury i projektowania uniwersytetu Stout w Wisconsin. Po 1989 roku coraz częściej odwiedzała rodziców w Sopocie, by w końcu zamieszkać w mieście na stałe. W 1991 roku zmarł jej ojciec, w 2004 – matka. Pani Magdalena, niezorientowana w polskich przepisach, formalnie nie była zameldowana przy Wybickiego.

Od 2010, gdy ostatecznie pozamykała wszystkie swoje aktywności w Ameryce, zaczęła się jej batalia administracyjna o uzyskanie najmu w mieszkaniu po rodzicach. Ponieważ w momencie śmierci matki nie była tam zameldowana, nie przysługiwało jej prawo do „odziedziczenia” umowy. Meldunek w mieszkaniu uzyskała później, decyzją wojewody, jednak przegrała wieloletnią batalię sadową o uzyskanie umowy najmu. Stanowisko magistratu jest twarde:

- Nigdy nie miała uprawnień do tego lokalu. Zajmowała go od wielu lat nielegalnie, co sąd potwierdził 3 razy, nie przyznając jej prawa do tego mieszkania. To sąd, a nie miasto, zdecydował o eksmisji, a miasto zobowiązanie jest postępować zgodnie w wyrokami sądu – zasłania się korzystnymi dla magistratu orzeczeniami wiceprezydent Sopotu Marcin Skwierawski dodając, że eksmisji nie przeprowadza ratusz, tylko komornik, wykonując wyrok sądu.

Pani Magdalena po powrocie z emigracji starała się włączyć w życie sopockiej społeczności. Swoje doświadczenia urbanistyczne z USA zaoferowała magistratowi. Założyła fundację, która ma na celu m. in. angażowanie społeczności lokalnej w proces projektowania miasta. Co ciekawe, magistrat nie miał nic przeciwko zarejestrowaniu organizacji na Wybickiego 25 a wcześniej przez pewien czas prezydent Jacek Karnowski rozmawiał z panią Magdaleną o pomocy przy koncepcji miejskiego szpitala. Ten, jak pokazał czas, dotąd bywa tylko wyborczą obietnicą.

ZOBACZ TAKŻE: Lokatora komunalnego gdański MOPR wysłał do kontenera. 67-letni pan Ryszard nie mógł wrócić do domu. Drzwi w mieszkaniu zostały wymienione

Pani Magdalena współpracowała z Towarzystwem Przyjaciół Sopotu, przez parę lat organizowała plenery malarskie angażujące architektów z lokalnego środowiska, połączone z wystawami efektów „Architekci malują...” w Dworku Sierakowskich. Sama jest malarką, pejzażystką, jeszcze w USA praktykowała przedstawianie zamawiającym koncepcji architektonicznych nie w postaci wizualizacji komputerowych a – obrazów olejnych i akwarel. Znana jest w środowisku aktywistów miejskich Trójmiasta, zaangażowana również w inicjatywy ekologiczne. Wszystko to jednak nie miało znaczenia dla machiny urzędniczej magistratu.

- Liczyłam, że gmina odstąpi od tej eksmisji. Sprawa jest złożona do rzecznika praw obywatelskich, dopatrzono się pewnych uchybień w procedurze sądowej, więc należałoby poczekać na rozstrzygniecie rzecznika. Ponadto – ze względów ludzkich, mówiłam to na komisji rady – pani Magdalena jest w podeszłym wieku, jest osobą samotną, nie ma spadkobierców. Kwestia, że to mieszkanie wróci do gminy, mówiąc okrutnie, jest kwestią czasu. Urzędnicy się powołują na przepisy, rozumiem ich postawę, sądu również… Jest jeszcze strona ludzka, od tego są właściwe komisje rady miasta, opinie radnych. Można było w przypadku tej sytuacji zastosować punkt w uchwale mówiący o szczególnej sytuacji, który może wziąć pod uwagę prezydent, podejmując decyzję – mówi radna Grażyna Czajkowska z ruchu „Kocham Sopot”, która również pojawiła się podczas eksmisji.

Parę dni wcześniej odbyło się posiedzenie komisji gospodarki komunalnej sopockiej rady miasta. Radni w przeszłości podejmowali decyzje o odroczeniu eksmisji pani Magdaleny. Dodatkowo po fiasku drogi sądowej skierowała ona wniosek do RPO o skargę nadzwyczajną w jej sprawie. Jest on cały czas rozpatrywany. Tym razem komisja nie podjęła żadnej decyzji. W sprawie był remis w głosowaniu. Dwoje radnych z Prawa i Sprawiedliwości, Bartosz Łapiński i Irena Ellward, głosowali za kolejnym odroczeniem eksmisji. Spośród trzech radnych większości prezydenta Jacka Karnowskiego dwóch, w tym przewodniczący Tomasz Lipiński, głosowało przeciw, jeden wstrzymał się od głosu.

Na moment przed eksmisją udało nam się chwilę porozmawiać z panią Magdaleną. Nie było czasu na przeanalizowanie dokumentów z batalii administracyjno-sądowej, które zaczęła rozkładać. Nadchodził już komornik z policją.

- Przez całe życie współpracowałam z organizacjami pozarządowymi, lokalnymi społecznościami, miastami, samorządami. Chciałam tutaj zaszczepić te idee, prawdy, które znałam, doświadczenia swojego życia... No i taki tutaj spotkał mnie los – mówiła „Dziennikowi Bałtyckiemu” rozgoryczona Magdalena Corvin-Spolitakiewicz.

Jedynym miłosierdziem gminy jest to, że ze względu na nadchodzący termin ochronny, niepozwalający w zimie na eksmisje „na bruk”, udostępniono pani Magdalenie na pół roku lokal tymczasowy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Sopot: Bezduszni urzędnicy, umywająca ręce komisja rady, 72-latka eksmitowana. Nie pomogli aktywiści, przyjaciele i sąsiedzi - Dziennik Bałtycki

Wróć na sopot.naszemiasto.pl Nasze Miasto