Sopocka marina jest dewastowana. Dzierżawca chce, aby zamykać ją na noc

Dobiega końca trzeci sezon działalności sopockiej mariny, a jej dzierżawca nadal nie może porozumieć się z miastem co do tego, czy zamykać ją na noc. Władze Sopotu są temu przeciwne, a dzierżawca z kolei coraz bardziej nalega, by móc postawić tu bramki, zwłaszcza na noc.

W tym sezonie, podobnie jak i w poprzednich, zdarzały się sytuacje, że nietrzeźwe osoby, w środku nocy, skakały po zacumowanych tutaj łodziach bądź wpadały na inne "genialne pomysły", przeszkadzając właścicielom jachtów i łódek.

- To sporadyczne sytuacje, ale jednak się zdarzają. Dla posiadaczy dużych łodzi bezpieczniej byłoby, gdyby cała przystań była zamykana na noc - tłumaczy Karolina Gozdek, menedżerka sopockiej mariny.

Czytaj też: Ochroniarze zamiast policji w Sopocie. Prezydent wynajmuje firmę do pilnowania porządku na Monciaku

Obecnie bramki zamykane są tylko przy pomostach prowadzących bezpośrednio do łodzi. Osoby postronne nie dostaną się tu w godz. 23 - 7. Jednak na falochrony można się wciąż dostać przez całą dobę. Mimo iż dzierżawca mariny opłaca prywatną firmę ochroniarską, to nie zawsze jej pracownicy zdążą dobiec do chuliganów,
przebywających na terenie przystani.

Marcin Kulwas z firmy KMS, dzierżawca mola i mariny, podkreśla, że w każdej przystani wejście do niej jest zamknięte.

- Jachty w Sopocie cumują nie tylko przy pomostach, ale też przy falochronie, który jest ogólnodostępny. Uważam, że jeśli ktoś chce obejrzeć łodzie to przyjdzie tu w ciągu dnia, a nie w nocy - zaznacza Kulwas.

Urzędników takie argumenty jednak nie przekonują. - Ideą budowy przystani jachtowej było m.in. powiększenie części spacerowej mola, a nie stawianie płotów - zaznacza Magdalena Jachim, rzeczniczka sopockiego magistratu. - Marina, tam gdzie są miejsca postojowe, jest zamykana na noc. Nie jest zamykany tylko jeden falochron, który jest ciągiem spacerowym.