Nie dość że muszą ścigać przestępców i na co dzień dbać o bezpieczeństwo mieszkańców, to czasem muszą też... straszyć niesfornych wnuczków, interweniować w sprawie spadających z drzewa liści czy też przeobrazić się w "psychologów", którzy wysłuchać muszą bolączek starszych osób.
- Są tacy, do których jeździmy, w zasadzie regularnie, na przykład przy ulicy Książąt Pomorskich mieszka starsza pani, która dzwoni co jakiś czas do komendy i mówi, że ma "ważne informacje do przekazania" policjantom. Kiedy przyjeżdżamy na miejsce, okazuje się, że te "ważne informacje" to opowieści o jej córce, która wyjechała za granicę. Żali się nam, że mieszka tu sama i wspomina dawne czasy - mówi st. sierż. Michał Łachmacki, sopocki policjant, przyznając, że jeśli w tym czasie nie ma faktycznie jakiejś poważnej interwencji w innej części miasta, to funkcjonariusze zostają na kilkanaście minut i słuchają seniorki.
Takie zgłoszenia zdarzają się najczęściej, ale są też inne, nietypowe.
- Jakiś czas temu dostaliśmy zgłoszenie z ulicy Grottgera, że starsza pani nie może zamknąć okna, bo nie ma siły, i musimy jej pomóc. Przyjechaliśmy na miejsce i... pomogliśmy. W tych dniach szalała wichura w Trójmieście, więc wydawało nam się, że to otwarte okno faktycznie może stanowić jakieś zagrożenie dla starszej osoby - tłumaczy z kolei st. sierż. Janusz Szymański z sopockiej komendy.
Na policję dzwoni też często mieszkanka ul. Kolberga, która uważa, że jej sąsiad próbuje ją zatruć. Ma pozaklejane wszystkie otwory w domu, w tym wentylacje, kontakty i różne szczeliny. Policjanci początkowo bardzo poważnie traktowali te zgłoszenia, jednak sopocianka w pewnym momencie stwierdziła, że sąsiad... truje ją kurzem.
Mieszkańcy, głównie starsi, dzwonią też na policję, ponieważ "z rosnącego w pobliżu drzewa spadają im liście na okno i trzeba coś z tym zrobić" albo "gołębie zanieczyszczają ich parapety" bądź też babcia nie może sobie poradzić z niegrzecznym wnukiem i policjanci mają go nastraszyć.
W weekendy z kolei sopoccy funkcjonariusze pojawiają się często w klubach, bo otrzymują zgłoszenia, że imprezowiczom ktoś ukradł telefon. Zgłaszający domagają się nieraz od policji zamknięcia całego lokalu i przeszukania wszystkich obecnych. Co ciekawe, na ogół są pod wpływem alkoholu i trudno im stwierdzić, w jakich klubach przebywali danego wieczoru.
Zdarza się, że za bezpodstawne wezwanie policjanci wystawiają mandaty. Dzieje się to głównie w sytuacjach, kiedy np. złośliwi mieszkańcy chcą dopiec swoim sąsiadom i zgłaszają zakłócanie ciszy nocnej. Policjanci na ogół budzą zaspanych "głośnych" sąsiadów i kiedy się okazuje, że jednak nikt tam nie hałasował, ponieważ wszyscy już dawno śpią, wtedy funkcjonariusze, z mandatem, pukają do drzwi zgłaszających interwencję.
Bydgoska policja pokazała filmy z wypadków z tramwajami i autobusami
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?