Sesja Rady Miasta Sopotu. Nowy wiceprzewodniczący i zapowiedź starań o referendum

1 lipca w Sopocie zaczną obowiązywać stawki za odbiór odpadów zależne od powierzchni mieszkania. Dla tych, którzy segregują, oznaczają 0,52 zł za każdy metr kwadratowy i 10 gr za każdy metr powyżej 110. Wynoszące odpowiednio 0,78 zł i 20 gr opłaty obowiązywać będą sopocian, którzy na oddzielenie mokrych od suchych śmieci się nie zdecydują.

W piątek pod obrady Rady Miasta trafił konkurencyjny, "obywatelski" projekt, w praktyce przygotowany przez opozycję. Propozycja zakładała uzależnienie wysokości stawek od liczby mieszkańców: 15 zł dla gospodarstw jednoosobowych, 26 zł dla tych zamieszkanych przez dwie osoby, 33 zł - trzy osoby i 36 zł - cztery lub więcej (dla niesegregujących odpowiednio: 25 zł, 44 zł, 54 zł i 60 zł).

Ryszard Kajkowski, pełnomocnik grupy inicjatywnej nowej uchwały i były pełnomocnik wyborczy komitetu Kocham Sopot, razem z Henrykiem Hryszkiewiczem, radnym Kocham Sopot, zebrali pod projektem ok. 1,8 tys. podpisów poparcia.

- Wszyscy powinni płacić po równo. Śmieci produkują ludzie, a nie metry. Konsultacje powinny odbyć się wcześniej. Przekazuję ponad osiemset zebranych przeze mnie podpisów, bo przyjęta uchwała jest niesprawiedliwa. Z tego, jak podniesiecie rękę, będziecie rozliczani - zapowiedział Hryszkiewicz i dodał, że jeśli rada projektu nie przyjmie, będzie pierwszym, który we wcześniej zapowiadanym w takim wypadku przez grupę inicjatywną referendum zagłosuje za odwołaniem prezydenta i radnych.

Co działo się podczas piątkowej sesji Rady Miasta Sopotu? Zobacz relację minuta po minucie!

Wtórował mu klubowy kolega Jarosław Kempa, na początku obrad odwołany ze stanowiska wiceprzewodniczącego głosami PO i Samorządności. - Obowiązująca uchwała jest za droga. Przyzwyczailiśmy się, że jesteśmy bogatym miastem, ale nie oznacza to, że powinniśmy płacić za wywóz śmieci tak wiele - podkreślał. Kempa proponował dodatkowe obniżenie stawek w obywatelskim projekcie, ale ze względu na obowiązującą procedurę okazało się to niemożliwe.

Sceptycyzmu wobec projektu obywatelskiego nie krył Jacek Karnowski, prezydent Sopotu. Podkreślał jednak, że zdaje sobie sprawę z niedoskonałości metody powierzchniowej. - Ustawodawca przyjął takie rozwiązania, które uniemożliwiają nam dopłacenie do wywozu śmieci, więc nie możemy tego robić. Nikt nie zatrudni armii urzędników, by obserwowali poszczególne mieszkania i sprawdzali, czy ktoś gości turystów. Nie mam takiej natury, by siedzieć w oknie ani, dzięki Bogu, uprawnień, by do mieszkań wchodzić i je kontrolować - tłumaczył, przekonując, że nie jest w stanie zmusić właścicieli sopockich mieszkań do opłat za osoby, które lokale zdeklarowane jako niezamieszkane wynajmują, co postulował Kajkowski.

Ostatecznie twórcom nowego projektu nie udało się zdobyć większościowego poparcia. Przeciw głosowało 11 z 21 radnych. - W poniedziałek grupa inicjatywna składa wniosek o referendum. Będziemy zbierali podpisy pod projektem odwołania prezydenta i Rady Miasta - zapowiedział Kajkowski. Jak mówił, jest przekonany, że uda mu się zebrać pod projektem podpisy 10 procent mieszkańców, czyli ponad trzech tysięcy sopocian.

Karnowski już w trakcie obrad nie ukrywał, że nie wiąże kwestii regulacji stawek za odpady z groźbą referendum i traktuje pomysł jako polityczną zagrywkę. - Dałeś się wmontować w to referendum, w którym nie chodzi wcale o śmieci - mówił do Hryszkiewicza.

Radni nie koncentrowali się wczoraj jedynie na sporze o nowe regulacje. Przyjęli także uchwałę o tzw. dopłatach do płatności m.in. dla emerytów i rencistów nieosiągających dochodów z innych źródeł, a także osób prowadzących jednoosobowe gospodarstwa i rodzin wielodzietnych.

[email protected]