Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Poważna kontuzja stopy Anny Kiełbasińskiej. "Aniołek Matusińskiego" nie traci pozytywnego nastawienia i chce walczyć o igrzyska w Tokio

Rafał Rusiecki
Rafał Rusiecki
Anna Kiełbasińska chce wrócić do ścigania się z najlepszymi zawodniczkami na dystansie 400 metrów. Na razie musi wzmocnić się po kontuzji i operacji stopy
Anna Kiełbasińska chce wrócić do ścigania się z najlepszymi zawodniczkami na dystansie 400 metrów. Na razie musi wzmocnić się po kontuzji i operacji stopy Andrzej Banaś
Anna Kiełbasińska, biegaczka SKLA Sopot, z impetem rozpoczęła sezon halowy 2021. Poprawiła rekord życiowy w biegu na 60 metrów. Na 200 metrów była tego bliska, chociaż… biegła ze złamaną kością stopy. Kontuzja, która sama o sobie dała znać w bolesny sposób, nie przekreśla jej planów. 30-latka jest już po operacji w Warszawie i wdraża plan rehabilitacji. Członkini słynnej ekipy „Aniołków Matusińskiego” chce walczyć o prawo startu w tegorocznych igrzyskach olimpijskich w Tokio.

Jak się czujesz? Jak ze zdrowiem?
(śmiech) Jeśli mam być szczera, to miewałam lepsze dni. Do ubiegłego tygodnia w życiu nie miałam żadnego zabiegu. Teraz jestem już dobrej myśli, nastawiona optymistycznie. Bardzo długo trwało diagnozowanie mojego problemu. To powodowało, że miałam frustrację i niepewność. Tym bardziej, że włożyłam bardzo dużo pracy w to, aby w tym roku wszystko było super. Uważam, że byłam na najlepszej możliwej drodze. Niestety, w życiu sportowca często jest tak, że kiedy jest w najlepszej formie, to jest się bardziej podatnym na kontuzje.

Co dokładnie się wydarzyło?
U mnie to był proces przynajmniej roczny, jeśli nie wieloletni. Miałam problem ze stopą i to komunikowałam. Próbowałam dociekać, dlaczego tak się dzieje. Poza pewnymi starymi zwyrodnieniami po skręceniach lub wadami stopy nic nie znaleźliśmy. Okazało się, że postępowało zmęczeniowe złamanie kości łódkowatej w stawie skokowym. Jak wystartowałam pierwszy raz w Toruniu (30 stycznia – przyp.), to eliminacje i finał na 60 metrów dałam radę, ale w trakcie biegu na 200 metrów czułam już, że coś jest nie tak. Usłyszałam takie kliknięcie i nie mogłam później chodzić. I tutaj też, trwało dwa tygodnie zanim dowiedziałam się, co się tam wydarzyło. Ciągle miałam nadzieję, że to mniejszy uraz. Rezonans potwierdził, że jest całkowite złamanie tej kości i tylko operacja pozwoli myśleć o powrocie do sportu.

Jak mocno skomplikowany był to zabieg? Jakie wizje roztaczają przed Tobą lekarze?
Operował mnie doktor Krzesimir Sieczych z Carolina Medical Center. Jestem bardzo spokojna, bo ortopeda zachowuje się bardzo profesjonalnie, otwarcie i wyrozumiale. Stara się zrobić wszystko, jak najlepiej, abym mogła wrócić do sportu. Myślę, że dla nas obojga jest to pewnym wyzwaniem. Te kontuzje się leczą, ale wymagają czasu. Wszystko zależy od procesów gojenia się danego organizmu i od tego, jak jest się restrykcyjnym wobec zasad, jakich trzeba przestrzegać. A że ja jestem czasem aż upierdliwa w takich rzeczach, więc tutaj nie widzę zagrożenia (śmiech). Chcę z panem doktorem obrać jak najlepszą terapię, żeby wrócić jak najszybciej.

A to jak najszybciej to jak się przedstawia?
Tak, jak wspomniałam, to kwestia osobliwa. Istnieją przypadki tej kontuzji, że ktoś zaczyna biegać już po dwóch miesiącach. Istnieją też przypadki, że zaczynają po pięciu lub wcale. Ja na razie opieram się na najbardziej nowoczesnych i najbardziej sprawdzonych dostępnych technikach rehabilitacji. Uderzamy w granicach rozsądku. Nie chcę zapeszać, ale w moim przypadku gojenie zazwyczaj trwa szybko. Jestem pozytywnie nastawiona i nie przyjmuję innej opcji.

Halowe mistrzostwa Europy w lekkoatletyce 2021. Program czterodniowych zawodów w Arenie Toruń

Ja też wychodzę z założenia, że pozytywne nastawienie jest zawsze lepsze od umartwiania się. Cieszę się, że tak do tego podchodzisz.
Jestem sportowcem. Tak naprawdę jest to dla mnie nowe wyzwanie. Ja generalnie lubię mieć wyzwania, a wtedy moje cechy charakteru mają szanse, aby się wykazać. Mam ustawione małe cele, cały harmonogram leczenia z panem doktorem i rehabilitantką Cecylią Czymbor. Czuję, że oni obydwoje są pozytywnie nastawieni. Nie ma innego wyjścia. Na razie muszę leżeć w łóżku, ponieważ muszę wypoczywać i mieć tę nogę w górze. Jest jednak masa różnych rzeczy dookoła, które można zrobić, aby nie tracić na treningu i wspomagać leczenie. Mimo, że nie mogę wyjść z domu, to mam rozpisany cały program dnia. To po to, aby nie tracić pewnego rytmu.

Powiedz proszę, co można robić leżąc w łóżku po operacji, aby pobudzić ciało?
W pierwszym tygodniu pomocne jest nawet zwykłe napinanie mięśni, aby nie były całkowicie bezużyteczne. Przez najbliższy miesiąc nie mogę obciążać nogi, więc bardzo ważna jest walka o to, aby za bardzo nie spadła masa mięśniowa. Pomocne są też elektrostymulatory mięśni. To działające na prąd urządzenie, które powoduje skurcze mięśni. Można na nim ustawiać całe sesje treningowe, leżąc w łóżku, jedząc śniadanie i jednocześnie oglądając telewizję. Muszę dbać o to, jak się odżywiam. Jedzenie musi być podawane w odpowiednich porach. Muszę też zoperowaną nogę chłodzić. Wszystko musi być zgodnie z planem, z wytyczonymi odstępami. Mam masę czasu i do tego nie przywykłam. Jestem osobą aktywną i niezależną, a tutaj muszę co chwilę kogoś prosić o pomoc. W moim domu kuchnia jest na dole, więc to jest też wyzwanie. Odkąd przyjechałam po operacji, to jeszcze ani razu nie zeszłam. To jest problem. Muszę polegać na domownikach i prosić o to, aby coś mi przynieśli.

Wspomniałaś o tym, że wiele wysiłku włożyłaś w przygotowania i to rzeczywiście było widać. W hali w Toruniu poprawiłaś „życiówkę” na 60 metrów, a niewiele zabrakło na 200 metrów.
Tego biegu na 200 metrów bym nie liczyła, bo tam po 50. metrze czułam już, że coś jest nie tak. Już nie było mowy o szybkim bieganiu. Wiem, że byłam gotowa tego dnia na rekord życiowy na 200 metrów. Ciężko to jednak zrobić ze złamaną stopą (śmiech). Nad szybkim bieganiem pracowaliśmy dużo, bo jednak w 2020 roku tego brakowało. Uważam, że zanik szybkości był błędem. Nie ma co jednak do tego wracać. Skupiłam się na specjalistycznym treningu wytrzymałości szybkościowej i wytrzymałości specjalnej. Dzięki temu wyraźnie poszłam do przodu. Nigdy wcześniej nie czułam się tak dobrze przygotowana do sezonu. Chciałam już pobiec na 400 metrów. Miałam już plan, wizualizowałam sobie ten bieg setki razy. Byłam gotowa i chciałam to tylko zrealizować. Kontuzja mi to wszystko pokrzyżowała. Swoje już wypłakałam. To chyba największa frustracja dla sportowca, kiedy się wie, że jest się już tak blisko, że ma być już tylko formalność, a nagle nie można tego nikomu pokazać. Za treningi nikt nie daje medali. Tylko wąska grupa osób wie, że byłam naprawdę gotowa.

Rok 2021 rozpoczęłaś inaczej także, jeśli chodzi o sztab trenerski. Nie współpracujesz już z Michałem Modelskim. Zaufałaś 28-letniej Urszuli Bhebhe. To też skutek tego, że czułaś się tak dobrze przygotowana?
Ja dlatego tę decyzję podjęłam. Nie czułam już satysfakcji z uprawiania sportu. Byłam sfrustrowana. Nie czułam się zrozumiana i że uprawiam sport, jaki chcę uprawiać. Uważam, że to była bardzo dobra decyzja. Siebie znam i wiem, że dobrze działam na nowe zmiany. Jestem taka, że w nowych relacjach chcę się pokazać z jak najlepszej strony. Nie trenuję tylko z Ulą. W dużej mierze pomaga nam szwajcarski trener Laurent Meuwly. Ula pomaga mi bardzo w Polsce. Na obozach pomaga mi z kolegi trener Aleksander Matusiński. Wspólnie z Ulą sięgnęłyśmy do najwyższej, światowej półki. Szwajcar prowadzi przecież najlepsze biegaczki 400-metrowe w Europie, jak Léa Sprunger czy Ajla Del Ponte. Koleguję się z nimi i widziałam ich postępy. Ula Bhebhe jest młodą trenerką, która się uczy. Jest bardzo otwarta. Ma już niesamowitą wiedzę i myślę, że zagięłaby już niejednego trenera w Polsce. Pozostała przy tym skromna. Ja staram się konsekwentnie dążyć do celu.

To dobrze, że czujecie się dobrze.
Przyjaźnimy się od lat i obie jesteśmy zafascynowane sportem. A przede wszystkim tym, co nauka oferuje sportowcom. Na nauce można się opierać, a nie tylko na starych przekonaniach. Jesteśmy zachwycone tym, jak dużo można jeszcze zrobić, jak dużo można włożyć w trening i jak profesjonalnym można być, w porównaniu do tego, co do tej pory obie doświadczałyśmy.
Zrozumiała sprawa, że musisz teraz budować przyszłość na zasadzie małych kroków. Ten rok miał być jednak wyjątkowy ze względu na lipcowo-sierpniowe święto w Tokio, czyli już raz przełożone igrzyska olimpijskie. Czy to jest w ogóle realna perspektywa?
Tak, jak najbardziej. Gdyby było inaczej, to tak bardzo intensywnie nie zabieralibyśmy się za rehabilitację. Są różne przypadki. Są ludzie, którzy po takiej kontuzji miesiącami dochodzą do siebie. Gdybym miała jednak zakładać najgorszą opcję, to tak naprawdę mogłabym już zdecydować, że kończę karierę. Co to miałoby być? Jakim ja sportowcem bym była, gdybym nie podjęła walki? Wierzę w to, że jestem w stanie wrócić szybko. I tego się trzymam.

Podoba mi się to nastawienie.
Prawda jest taka, że istnieje wiele rodzajów treningu zastępczego, który jest w stanie utrzymać ciało w formie. Ja biegałam całe życie. Jeśli nawet będę zdolna do tego na miesiąc przed rozpoczęciem sezonu, to to będzie i tak ok. To jak jazda na rowerze, której się nie zapomina. Ma się to w sobie. Znanych jest wiele przypadków niesamowitych sukcesów w sporcie, gdzie zawodnicy przygotowywali się treningiem zastępczym, najczęściej na basenie lub na rowerze. Nie ma rzeczy niemożliwych. Najłatwiej się załamać i płakać. Ja jednak taka nie jestem. Nie chcę takich pytań.

Uśmiecham się, bo ta determinacja bardzo mi się podoba.
Życie doświadcza mnie na różnych płaszczyznach i nauczyłam się, że nie ma rzeczy niemożliwych. Nie jestem osobą, która będzie płakała z powodu kontuzji i operacji. Nie doszłabym do tego momentu w swojej karierze, gdybym nie walczyła.

17-letnia Kornelia Lesiewicz wicemistrzynią Polski w biegu na 400 metrów
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sopot.naszemiasto.pl Nasze Miasto