Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Oskarżony o zabójstwo Adamowicza był „więźniem specjalnej troski”

Jacek Wierciński
Stefan W. ma trafić na 4-tygodniową obserwację psychiatrów, którzy ocenią jego poczytalność i orzekną, czy może stanąć przed sądem
Stefan W. ma trafić na 4-tygodniową obserwację psychiatrów, którzy ocenią jego poczytalność i orzekną, czy może stanąć przed sądem Przemek Świderski
Grubo ponad 100 konsultacji lekarskich, w tym prawie 70 psychologicznych i psychiatrycznych - to tylko wycinek z bilansu 5-letniej odsiadki, jaką przed mordem na Pawle Adamowiczu odbył Stefan W. Obszerne informacje ujawnił resort sprawiedliwości, jednak zdaniem ekspertów... niewiele z nich wynika.

Jako „stwarzającego poważne zagrożenie społeczne albo poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa zakładu”, co wynikało „przede wszystkim z charakteru popełnionych przestępstw”, trafił do jednoosobowej celi, w której spędził prawie dwa lata od czerwca 2013 do maja 2015. Potem trafiał do cel wieloosobowych, mógł z innymi korzystać ze spacerów i świetlicy. Dowiadujemy się tego ze stanowiska, jakie przedstawił sekretarz stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości Patryk Jaki.

Dokument trafił do parlamentu w związku z interpelacją poselską, dotyczącą zabójcy prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza, Stefana W. Skierowała ją m.in. Agnieszka Pomaska, szefowa pomorskiej PO. Przypomnijmy - Stefan W. na początku grudnia 2018 r. zakończył odbywanie wyroku 5,5 roku więzienia za napady na placówki bankowe. Miał w tym czasie 126 widzeń - najczęściej z matką.

CZYTAJ TAKŻE: Matka zabójcy Adamowicza na długo przed zamachem ostrzegała policję. "Syn jest niebezpieczny" - twierdziła

Mężczyzna w marcu 2016 roku miał „negatywną” prognozę kryminologiczno-społeczną i m.in. w związku z tym 3 razy nie udało mu się otrzymać przedterminowego zwolnienia.

- Sposób postępowania ze skazanym jako prawidłowy określili też sędziowie, lustrujący zakłady karne, w których przebywał - relacjonuje Patryk Jaki, który w dokumencie wymienia placówki - w Gdańsku, Sztumie, Malborku, Szczecinie i Bydgoszczy - gdzie siedział W., zanim zakończył odbywanie kary w Zakładzie Karnym Gdańsk-Przeróbka. Tu spędził ostatnie 15 miesięcy.

Jak czytamy - skazany był 49 razy konsultowany przez psychologów i 20 - psychiatrycznie, oraz ponad 50 trafiał do lekarza, kierownika ambulatorium.

CZYTAJ TAKŻE: Kim jest Stefan W.? Lubił bić ludzi i tym się chwalił. Jego rodzina dostała mieszkanie prawdopodobnie od prezydenta Adamowicza

Stwierdzenie, że w obowiązującym stanie prawnym „szczegółowe informowanie o charakterze chorób skazanego” nie jest możliwe, nie przekonuje Pawła Moczydłowskiego, który w latach 1990-1994 kierował Centralnym Zarządem Zakładów Karnych w Ministerstwie Sprawiedliwości.

- Ten dokument jest bełkotliwy. Bez żadnego omówienia fachowca, co uważam za skandal, właściwie nic z niego nie wynika - ocenia Moczydłowski, socjolog, kryminolog, publicysta i pułkownik Służby Więziennej. - Dowiadujemy się jedynie, że z jakiegoś powodu z udziałem 27-latka podejmowano bardzo wiele różnych konsultacji psychologicznych i psychiatrycznych. Nie wiemy, dlaczego ani co udało się ustalić. W tej sprawie nie może być żadnych tajemnic, a to absolutnie niestandardowe postępowanie z osadzonym, nie zostało w żaden sposób wytłumaczone. Przecież nawet pacjent szpitala psychiatrycznego często nie może liczyć na tyle uwagi lekarzy.

Jego zdaniem - być może W. trafił do więzienia z głębokim przekonaniem o swojej niewinności i tym, że przyznanie się do któregoś z czynów zostało na nim wymuszone. - On sprawia wrażenie osobowości narcystycznej, więc ta słabość - przyznanie się, mogła mu dawać motywację, by przy najbliższej okazji się zemścić - ocenia Moczydłowski. - Wygląda na to, że mechanizmy wymiaru sprawiedliwości miotały się, ale były bezradne wobec jego problemu, który de facto same współtworzyły. To jednak tylko hipoteza, bo jak powiedziałem: z opublikowanego dokumentu wprost wynika bardzo niewiele.

"Zamknąć mnie mogli, wypuścić mnie muszą..."

To powiedzenie z Aresztu Śledczego na Kurkowej w Gdańsku cytuje na wstępie doświadczony prokurator, pytany o sprawę Stefana W., i prosi o anonimowość.
- Dokument nie mówi zbyt wiele na temat 27-latka - słyszymy. - Warto jednak zwrócić uwagę, że - trafiając za kraty - osadzeni leczą się i diagnozują na potęgę, bo mają zagwarantowane prawo do opieki medycznej. Poza tym władze zakładów karnych i aresztów chcą unikać problemów, z jakimi wiążą się ich choroby lub w skrajnym przypadku śmierć. Częste konsultacje Stefana W. mogły wynikać z faktu, że domagał się ich, by przerywać monotonię odbywania kary, z tego, że budował swoje „CV” na przyszłość, by przy kolejnych wyrokach liczyć np. na niższą karę ze względu na ograniczoną poczytalność lub z tego, że rzeczywiście był chory. Jednak w tym ostatnim wypadku, jeśli diagnoza byłaby poważna, zostałby skierowany na leczenie w warunkach zamknięcia, a to się nie stało.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Oskarżony o zabójstwo Adamowicza był „więźniem specjalnej troski” - Gdańsk Nasze Miasto

Wróć na sopot.naszemiasto.pl Nasze Miasto