Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Noclegownia dla bezdomnych potrzebna w Sopocie od zaraz?

Ewa Andruszkiewicz
Według sopockich działaczy noclegownia jest niezbędna
Według sopockich działaczy noclegownia jest niezbędna archiwum nm
Choć Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej w Sopocie robi co może, przedstawiciele lokalnej Fundacji i Hospicjów uważają, że to wciąż za mało.

Problem braku noclegowni nie jest obcy znanej sopockiej aktywistce, kierującej Fundacją świętego Antoniego, Eleonorze Rudnik. Jak sama zaznacza, jej pasją jest pomaganie chorym, bezdomnym i potrzebującym. Charytatywnie działa już od 30 lat, przez 27 lat prowadziła Bursztynowy Bar Mleczny, w którym karmiła głodnych i niezamożnych. Choć dziś jest już na emeryturze, doświadczeni przez los sopocianie wciąż mogą na nią liczyć. Teraz, kiedy do Trójmiasta dotarła zima, na sercu leży jej fakt, że część mieszkańców mroźne noce musi spędzać pod gołym niebem.

- Noclegownia jest w Sopocie niezbędna, chociaż na 50 łóżek. Owszem, ogrzewalnia w budynku Caritasu, gdzie można się wykąpać i ogrzać, jest, ale to za mało - mówi Eleonora Rudnik i dodaje, że wysyłanie bezdomnych z Sopotu do ośrodków w Gdańsku czy w Gdyni też nie jest najlepszym rozwiązaniem: - Jeden z bezdomnych, którym się opiekuję, opowiedział mi, jakie panują tam warunki. Potrzebujących przyjmują dopiero późnym wieczorem, a już z samego rana wyganiają na dwór, nie bacząc, czy człowiek jest chory, czy wyziębiony - dodaje Rudnik.

Podobnych głosów pojawia się więcej. Prowadząca Hospicjum Domowe przy ulicy Mieszka I w Sopocie, Stanisława Domaszewicz, od kilku miesięcy stara się pomóc bezdomnemu, który swój obóz rozbił pod gankiem budynku Hospicjum. Dach nad głową starali zapewnić mu już strażnicy miejscy, funkcjonariusze policji i pracownicy sopockiego MOPS-u. Wszystko jednak na nic.

- On sam nie chce nigdzie iść. Mówi, że w gdańskiej noclegowni był raz i nigdy więcej tam nie wróci. Było mokro, brudno, wszędzie panował bałagan - mówi Stanisława Domaszewicz. - Jestem kompletnie bezradna.

To, że bezdomni często sami odmawiają pomocy, potwierdza także ks. Kazimierz Czerlonek, kapelan Hospicjum Domowego.

- Kloszardzi to trudni ludzie. Najczęściej przed czymś uciekają, czy to podatkami, czy alimentami. Nie chcą iść tam, gdzie trzeba podawać swoje dane osobowe - tłumaczy ks. Czerlonek.

Co na to władze miasta?

- Sopot realizuje bardzo wiele programów i inicjatyw dla osób bezdomnych. Mamy jadłodajnię, zimowy punkt interwencyjny, gdzie mogą się ogrzać osoby bezdomne w okresie zimna w nocy, fryzjera, prysznice - wymienia Magdalena Jachim, rzecznik sopockiego magistratu.

Ale to nie wszystko. Miasto podpisało sześć umów z organizacjami pozarządowymi na udzielenie schronienia osobom bezdomnym. - Rocznie z budżetu przeznaczanych jest na to ponad 600 tys. złotych. Miasto utrzymuje także dwa mieszkania chronione, łącznie 8 miejsc, dla osób objętych programem wychodzenia z bezdomności - dodaje Jachim.

Od zeszłego roku działa także w Sopocie Centrum Integracji Społecznej w wyremontowanym budynku przy ul. Młyńskiej, gdzie są mieszkania dla 8 osób bezdomnych i prowadzone są dla szerszego grona zajęcia z aktywizacji społeczno - zawodowej.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sopot.naszemiasto.pl Nasze Miasto