Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Mirosław Kowalik, trener Wybrzeża Gdańsk: Chcemy spełnić marzenia

Rafał Rusiecki
Karolina Misztal
Po przegranej zaledwie czterema punktami w Toruniu gdańscy żużlowcy mają powody do radości. Czy 14. baraż o ekstraligę w historii Wybrzeża się powiedzie?

Wybrzeże Gdańsk to w ostatnich latach klub balansujący na krawędzi ekstraligi i jej zaplecza. Często okazywało się, że w elicie nie ma dla niego miejsca, a w I lidze jest po prostu za silne. Klub jest także rekordzistą, jeśli chodzi o krajowe realia, pod względem występów w barażowych dwumeczach. W sezonie 2017 po raz 14. zmaga się o awans/utrzymanie.

W niedzielę czerwono-biało-niebiescy zrobili znaczący krok do tego, aby wiosnę przyszłego roku spędzić wśród najlepszych. W Toruniu przegrali z Get Wellem 43:47.

- Mieliśmy plan minimum zakładający zdobycie 40 punktów - wyjaśnia Mirosław Kowalik, trener Wybrzeża. - Zrobiliśmy 40 plus 3. Teraz będziemy chcieli wykorzystać atut własnego toru. Wynik sportowy jest wciąż otwarty. Chcemy zrobić swoje, podejść do rewanżu profesjonalnie i spełnić to, o czym wszyscy w Gdańsku marzą, czyli awansować do ekstraligi.

Kibice są jednak ostrożni, ponieważ pamiętają chociażby rywalizację z 2010 roku z Włókniarzem Częstochowa. Klub spod Jasnej Góry przegrał w Gdańsku 43:47, ale u siebie odrobił to z nawiązką, ośmieszając rywali. „Lwy” wygrały 61:29 i utrzymały się w elicie.

- Nie czujemy się zwycięzcami. Musimy pamiętać, że w sezonie zasadniczym przegraliśmy u siebie z taką drużyną, jak Wanda Kraków - przypomina Kowalik. I tłumaczy, że fatalny start w niedzielę w Toruniu (po trzech biegach nasi przegrywali 3:15) spowodowany był błędnym odczytaniem specyfiki toru.

- Przyczepność była większa, niż myśleliśmy, a tor był równy na całej szerokości. Potem chłopcy zmienili przełożenia, przestawili dysze i zapłony i wychodziło nam to już zdecydowanie lepiej - tłumaczy wychowanek Apatora Toruń.

Kowalik nie kryje też, że ten barażowy dwumecz to dla niego nie jest zwyczajna sytuacja. Wiadomo przecież, że wiele lat sportowej kariery poświęcił drużynie z Torunia. Tam się wychował, zdobył masę medali z drużyną. Teraz musi jednak znaleźć sposób na swój klub.

- Nie będę ukrywał, że serce mam trochę rozdarte - mówi nam 48-letni szkoleniowiec. - Staram się jednak być profesjonalistą. To moja praca. Fajnie, jeśli ktoś w Polsce nam dopinguje. Staramy się być taką drużyną, jak do tej pory i wygrywać w sportowej walce.

A kibice w Gdańsku wierzą w swoją drużynę. Rewanżowe spotkanie na stadionie im. Zbigniewa Podleckiego rozegrane zostanie w niedzielę o godz. 15.30. Trzeba przy tym założyć, że bilety w kasie zbyt długo czekać nie będą. To może być najbardziej emocjonujące spotkanie w tej części sezonu. A na pewno ostatnie z udziałem zawodników Wybrzeża. Dużym plusem gdańszczan będzie specyficzny tor.

- Też chciałbym, żeby to był nasz atut - mówi Mirosław Kowalik. - Jestem pełen optymizmu. Na własnym torze możemy zniwelować różnicę i wygrać wyżej. Kadrowo przed tym spotkaniem raczej nic się nie zmieni. Aureliusz Bieliński powinien spisać się dużo lepiej. Może uda mu się załatwić lepszy motocykl. Lepiej powinien też wypaść Hubert Łęgowik, któremu gdański to pasuje i może dać nam dwa punkty.

Rafał Wolski: Też miałem spotkania z kibicami, ale nikt nikogo nie bił

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Konferencja prasowa po meczu Korona Kielce - Radomiak Radom 4:0

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto