Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Michał Rudnicki, spiker Trefla: Gdyby w sporcie dostępne były teraz spotkania B-klasy, to wszyscy chodziliby na nie [WYWIAD]

Rafał Rusiecki
Rafał Rusiecki
Michał Rudnicki z cheerleaderkami i koszykarzami reprezentacji Polski
Michał Rudnicki z cheerleaderkami i koszykarzami reprezentacji Polski archiwum prywatne
Z Michałem Rudnickim, spikerem siatkarskiego Trefla Gdańsk i koszykarskiego Trefla Sopot, rozmawiamy o uciętym w najważniejszym momencie sezonie, tęsknocie za sportem na żywo, oglądaniu przeciętnych rozgrywek ligi białoruskiej w telewizji, "Autopilocie" w Radiu Gdańsk, kiedy nie ma korków na drogach Trójmiasta, oraz nadziei na to, że wszyscy będziemy jeszcze przeżywać dużo pozytywnych emocji.

Co u pana słychać w tym nietypowym czasie?
Na szczęście jestem zdrowy i to samo tyczy się bliskich. Z tego trzeba się cieszyć. Sytuacja jest nietypowa, bo nikt z nas nie spodziewał się, że w trakcie majówki będziemy już po wszystkich sezonach i że nie trzeba będzie dostosowywać planów wyjazdowych do jakichś meczów. Ba, że w ogóle nie będzie planów wyjazdowych. Dla nikogo nie jest to komfortowe. Paradoksalnie mogę się tylko cieszyć, że nie udało mi się zrealizować jednego z życiowych postanowień, według którego teraz powinienem żyć wyłącznie z prowadzenia imprez. Jesienią 2017 roku, po siatkarskich mistrzostwach Europy, które miałem przyjemność oprawiać, po kilku innych większych wydarzeniach, jak np. mecz TVN kontra WOŚP na stadionie Legii Warszawa, pomyślałem sobie, że można by poszerzyć swoją ofertę i żyć tylko z prowadzenia imprez. Można mieć dzięki temu fajne życie i przyjemną, dobrze płatną pracę. Teraz pozostaje mi się cieszyć, że akurat tego postanowienia nie udało się zrealizować. Oprócz prowadzenia imprez, zabawy z mikrofonem, mam też normalną pracę na etacie i jest z czego żyć. Bez tego byłoby ciężko, bo cała branża, nie tylko sportowa, ale też eventowa, rozrywkowa, jest zamrożona i nie wiadomo, kiedy będzie można je w pełni odmrozić.

Czego w tej izolacji brakuje panu najbardziej?
Przede wszystkim - ludzi. Ale także sportu jako takiego. Gdyby gdzieś blisko grali piłkarze z B-klasy lub siatkarscy juniorzy, to chętnie poszedłbym na taki mecz. Zdarza mi się nawet włączyć spotkanie ligi białoruskiej, bo to jedyne, co teraz można oglądać w internecie, chociaż ciężko się na to patrzy. Można jeszcze śledzić darta, a to kolejna z moich ulubionych dyscyplin. Zawodnicy nie muszą teraz wychodzić z domów, bo grają ze sobą "na kamerkach". A ludzi bardzo mi brakuje zarówno w tym ujęciu prywatnym, jak i zawodowym. Brakuje kontaktu z publicznością. Ostatni mecz rozegrany przed tą przerwą, czyli spotkanie Trefla Gdańsk z Aluronem Zawiercie, odbywał się przy pustych trybunach. To było coś bardzo dziwnego. Nienawidzę takich meczów. Czy na stadionie, czy w hali, mecze organizuje się dla fanów. Zawodnicy grają dla pieniędzy, to ich praca, ale także dla ludzi. Mecz, w którym słychać każde piśnięcie butem, czy uwagę jednego zawodnika do drugiego, nie jest tym, co chce się oglądać. Sam mecz był przyjemny, ale widok 11 tysięcy pustych krzeseł w Ergo Arenie był przytłaczający. W trakcie spotkania robiliśmy, co się dało. Żartowaliśmy, robiąc falę meksykańską wśród pracowników klubu, członków sztabu i dziennikarzy na trybunie prasowej. To był jednak trochę taki śmiech przez łzy, bo nie tak powinny wyglądać mecze.

CZYTAJ TAKŻE: Marcin Gałek, spiker Lechii Gdańsk: Cała frajda polega na tym, że na stadionie jest publiczność i jest z nią interakcja

Spośród trójmiejskich spikerów ma pan chyba najbliższy kontakt z publicznością w trakcie meczów. Są przecież gry i zabawy pobudzające trybuny.
Zwłaszcza w siatkówce łączę role spikera i animatora. Przez lata utarło się, że animacja prowadzona przez człowieka z mikrofonem nie jest w tej dyscyplinie czymś wstydliwym. Gdyby ktoś próbował coś takiego zrobić na meczu piłki nożnej, to zostałby wyśmiany i zbluzgany. Byłbym pierwszym, który by na to narzekał jako kibic piłkarski. Natomiast na siatkówce tak jest i mi ta rola odpowiada. Lubię sytuacje, kiedy czasem coś "palnę", a ktoś obok się zaśmieje. Uwielbiam to, kiedy publiczność reaguje w sposób, jakiego oczekuję, zwłaszcza w ważnych momentach setów. Nie wyobrażam sobie więc grania przy pustych trybunach. Siatkarska liga ma już ustalony na wrzesień termin startu nowego sezonu. A wcale nie jestem przekonany, że organizowanie imprez masowych w zamkniętych halach do tego czasu zostanie umożliwione. Podejrzewam, że w sportach na otwartych obiektach dotąd wszystko się unormuje, ale w dyscyplinach halowych? Nawet w tak dużym obiekcie, jak Ergo Arena, po wprowadzeniu obostrzeń dotyczących odległości między osobami, realna pojemność zmniejszy się z 11 do 2-3 tysięcy miejsc.

Żyjąc wcześniej z mówienia do ludzi, przez ostatnie półtora miesiąca nie miałem do kogo otworzyć ust. Zamiast pisać do kogoś na komunikatorach, zacząłem dzwonić albo nagrywać krótkie wiadomości, żeby dalej - w jakikolwiek sposób - pracować głosem i nie wypaść z wprawy.

Na szczęście życie zawodowe w pana przypadku kompletnie nie zamarło. Czym się teraz pan zajmuje?
Pracuję w Radiu Gdańsk, głównie jako wydawca internetowy. Robię to, na czym się znam - edytuję, redaguję teksty, poprawiam przecinki, literówki. Od połowy marca robię to zdalnie. Kontaktu ze współpracownikami, innego niż telefoniczny i messengerowy, też mi brakuje. Oprócz tego wcześniej prowadziłem serwisy o korkach, ale wobec braku ruchu samochodowego popołudniowy program „Autopilot” został czasowo zdjęty z ramówki. Po weekendzie majowym ma się to zmienić i wrócę do redakcji, za którą też się stęskniłem. Będzie się do kogo odezwać. Żyjąc wcześniej z mówienia do ludzi, przez ostatnie półtora miesiąca nie miałem do kogo otworzyć ust. Zamiast pisać do kogoś na komunikatorach, zacząłem dzwonić albo nagrywać krótkie wiadomości, żeby dalej - w jakikolwiek sposób - pracować głosem i nie wypaść z wprawy.

Piłka nożna i żużel w ekstraklasowym wydaniu mają wrócić jako pierwsze. Nie wiadomo jeszcze, jak to będzie z niższymi ligami w tych dyscyplinach. Zazdrości pan kolegom po fachu, że będą mogli popracować nawet w ograniczonym zakresie?
Zazdroszczę przede wszystkim, że będą mogli być na żywo na meczu, na którym będzie łącznie 50 osób, wliczając w to obsługę i pewnie zawodników. Będą mieli dostęp do czegoś, czego reszta doświadczać będzie tylko za pośrednictwem telewizora. Z drugiej strony, zdaję sobie sprawę, jak dziwna będzie ta praca. Dźwięki z głośników strasznie niosą się po pustym stadionie. Nie będą to więc komfortowe warunki. Fajnie, że sport będzie wracał na otwarte stadiony. Miejmy nadzieję, że będzie uwolniony także dla kibiców. Na mecze Lechii czy Wybrzeża sam bardzo chętnie bym się przeszedł.

CZYTAJ TAKŻE: Boiska zostaną otwarte 4 maja 2020 roku. Jak korzystać z obiektów sportowych od 4 maja?

W głównej mierze prowadzi pan mecze drużyn spod znaku Trefla. Siatkarze z Gdańska i koszykarze z Sopotu sezon mają już zakończony. Obie drużyny były wysoko. Jakie scenariusze rysowały się przed tymi zespołami?
Więcej zachwytów było w tym sezonie nad siatkarzami, ale paradoksalnie uważam, że więcej stracili koszykarze. Miałem marzenie, żeby tabela po sezonie zasadniczym ułożyła się tak, aby w ćwierćfinałach trafiły na siebie Trefl Sopot i Asseco Arka Gdynia. Koszykarskie derby Trójmiasta nie będą miały pewnie takiej rangi, jak te piłkarskie, ale gdyby stawką była pierwsza czwórka w kraju, to byłoby to koszykarskie święto. W takiej rywalizacji uważam, że wynik sportowy byłby sprawą otwartą. Trefl mógł w ćwierćfinale wpaść też na Start Lublin, który był rewelacją rundy zasadniczej, ale nie wiadomo, czy utrzymałby tę formę. Koszykarze Trefla mogli więc powalczyć o pierwszą czwórkę. Siatkarze też pokazali, że nie ma dla nich przeciwników nie do pokonania. Z tabeli wychodziło, że trafiliby na Jastrzębski Węgiel i tutaj jest pytanie, czy mieliby szansę wygrać z nimi trzy mecze. Jastrzębianie byli zaangażowani także w Ligę Mistrzów, więc różnie mogło się to potoczyć. A były jeszcze przerwane rozgrywki Pucharu Polski, które w ostatnich pięciu latach stały się domeną Trefla. Szkoda. Słowo "szkoda" chyba najczęściej pojawia się w kontekście tego, co się dzieje wokół nas i co się nie wydarzyło. Mogłoby też być tak, że siatkarze dostaliby w ćwierćfinałach 0:3 z Jastrzębskim Węglem, a koszykarze nie weszliby do play-offów. Została jednak otwarta furtka z takimi sportowymi marzeniami i już nie dowiemy się, jak to by się potoczyło. Pozostaje wierzyć, że to, czego nie udało się osiągnąć w tym sezonie, uda się w jakiś sposób zbudować w kolejnym.

Myślę sobie, że siatkarze Trefla Gdańsk i koszykarze Trefla Sopot nie spadają teraz z wysokiego konia. To już nie jest koszykówka z budżetem za czasów Prokomu. To nie jest też siatkówka ze wsparciem Lotosu. Czy w tym kontekście pandemia koronawirusa mniejszą krzywdę zrobi tym klubom?
Na zasadzie, że jeśli masz mniej, to mniej stracisz? Trudno powiedzieć, bo z drugiej strony mając większą liczbę dużych sponsorów wcześniej, można byłoby zgromadzić większe zapasy. W siatkówce plusem jest to, że w ostatnich latach nie bano się podejmowania odważnych decyzji. Taką było teraz zatrudnienie Michała Winiarskiego na stanowisku trenera. Nie wiadomo było, jak sobie poradzi. Skład został oparty na zawodnikach, którzy właściwie niczego dużego jeszcze nie wygrali. Bartosz Filipiak, Paweł Halaba, Marcin Janusz i reszta cały czas mają coś do udowodnienia. Myślę, że Trefl potrafi wyczarować coś z niczego. Zaufali trenerowi i zbudowali taką drużynę, którą chciało się oglądać, której warto kibicować. Nie wiem, jak przedstawia się sytuacja finansowa. Wierzę, że w granicach nowego budżetu uda się zbudować ciekawy skład. Ciekawy trener już jest, z bardzo dobrym podejściem do zawodników, potrafiący stworzyć z nich drużynę. Wierzę, że ci gracze, których uda się zatrzymać, nie obniżą swoich lotów, a uda się do nich dokooptować kolejnych, którzy się pokażą z dobrej strony. Boję się tylko, że akurat w siatkówce tabela może się jeszcze bardziej podzielić. Najlepsza czwórka poprzedniego sezonu jest sponsorowana przez spółki Skarbu Państwa - Orlen, PGE, Grupę Azoty oraz Jastrzębską Spółkę Węglową. Prawdopodobnie te kluby kryzys odczują mniej niż inne. Mam nadzieję, że poziom reszty zespołów nie wyrówna się do dołu.

A co może zmienić się w koszykarskiej lidze?
Tam może być trudniej, ale niekoniecznie dla Trefla Sopot. W lidze wielu zawodników i agentów obraziło się, poniekąd słusznie, za sposób cięcia wynagrodzeń. Bez rozmów z koszykarzami cała liga wydała komunikat, że obcinamy i już. Później kluby, które podjęły się rozmów z zawodnikami, dogadały się z nimi, mogły zbudować sobie markę na rynku. Jednym z takich klubów był Trefl. Być może ta wypłacalność pozwoli ściągnąć zawodników, dzięki którym będzie można o coś powalczyć. Teraz wszystko opiera się na pieniądzach Trefla i Sopotu, ale to dobrze, bo to miasto i ta firma od lat angażują się w budowę silnej koszykówki nad morzem i nie powinno się to zmienić teraz. A kogo uda się w tym nowym budżecie zakontraktować, to już zadanie zarządu i trenera Marcina Stefańskiego. Ten trener również pokazał, że dobrze porusza się po rynku transferowym i potrafi znaleźć ciekawego zawodnika. Przykładem jest Nana Foulland, dzięki któremu można powiedzieć, że Trefl miał w końcu porządnego centra.

Miejmy nadzieję, że ludzie w trakcie tej izolacji dużo puzzli układają.
Myślałem o tym, patrząc na media społecznościowe. Na Instragramie pełno jest zdjęć ludzi, którzy ułożyli lub układają puzzle. W sklepach puzzle też są bardzo eksponowane. A w 95 procentach to właśnie produkty Trefla. Jak to się realnie przekłada na sprzedaż? Tego nie wiem, ale jestem pewien, że sponsor klubów nie upadnie.

Gdyby w sporcie dostępne były tylko spotkania B-klasy, to wszyscy chodziliby na nie. Wierzę, że ludzie, bez względu na to, jaką dyscyplinę sportu lubią najbardziej, będą chodzić na mecze, aby przeżyć emocje, dobrze się pobawić.

Jak pana zdaniem będzie wyglądać sport w regionie, w Polsce po tej pandemii?
Myślę, że w całej Polsce właściciele, czy zarządzający klubami będą przyglądać się każdej złotówce kilka razy. To dotyczy głównie piłki nożnej, gdzie – mówiąc kolokwialnie – wystarczy trzy razy w rundzie prosto kopnąć, aby bujać się na nazwisku przez kolejne sezony, zarabiając 50-70 tysięcy złotych miesięcznie. Nie chcę oceniać, ale wydaje mi się, że wielu z tych zawodników nie zasługuje na takie kontrakty i sporo pieniędzy można było zaoszczędzić i zainwestować w inny sposób. Jeśli więc klubów nie będzie stać na takie wypłaty, to być może zbliżą się one do poziomu odpowiadającego realnym umiejętnościom zawodników. W siatkówce czy koszykówce aż takich pieniędzy nie ma. Zazwyczaj trzeba być gwiazdą, mistrzem świata lub przechodzić z czołowego klubu, aby otrzymać tak duże pieniądze. Myślę, że będzie więc zdrowiej, jeśli chodzi o wydatki na kontrakty.

Coś jeszcze może się zmienić?
Jeżeli już kibice będą mogli się ruszyć, to mam nadzieję, że na trybuny będą walili tłumnie. W społeczeństwie jest głód wyjścia z domu. Otwarto lasy i wszyscy nagle zaczęli być miłośnikami spacerów po lesie. Gdyby otwarto kina i grano w nich tylko film o Zenku Martyniuku, to nagle by się okazało, że ma on najlepszy box office w historii. Zakładam więc, że gdyby w sporcie dostępne były tylko spotkania B-klasy, to wszyscy chodziliby na nie. Wierzę, że ludzie, bez względu na to, jaką dyscyplinę sportu lubią najbardziej, będą chodzić na mecze, aby przeżyć emocje, dobrze się pobawić. Mam nadzieję, że takie dobre emocje w nowym sezonie będą gwarantować siatkarski i koszykarski Trefl.

Proste ćwiczenia w domowych warunkach
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Michał Rudnicki, spiker Trefla: Gdyby w sporcie dostępne były teraz spotkania B-klasy, to wszyscy chodziliby na nie [WYWIAD] - Dziennik Bałtycki

Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto