Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Michał Kolenda, kapitan Trefla Sopot: Mam nadzieję, że po EuroBaskecie ruszymy ten sport bardziej, niż ktoś wcześniej zakładał ROZMOWA

Rafał Rusiecki
Rafał Rusiecki
Michał Kolenda to koszykarz, który zakorzenił się w Treflu Sopot
Michał Kolenda to koszykarz, który zakorzenił się w Treflu Sopot Przemyslaw Swiderski
Rozmowa z Michałem Kolendą, kapitanem Trefla Sopot i zawodnikiem szerokiego składu reprezentacji Polski w koszykówce, o zakończonym EuroBaskecie 2022 i zbliżających się rozgrywkach Energi Basket Ligi.

Trochę bolało serce, że nie ma pana na mistrzostwach Europy?
Na początku na pewno. Tuż po tym, kiedy ogłoszona została decyzja, że się pakuję i jadę do domu, było trochę ciężko. Takie jest życie. Nie zawsze jest tak, jak zaplanujemy. Trzeba sobie to uświadomić i iść dalej. Wróciłem do Sopotu i zacząłem pracować z trenerem Żanem Tabakiem.

Oglądał pan EuroBasket 2022 tak jak inni kibice. Drużyna rosła w trakcie turnieju. Jakie miał pan informacje ze środka? Jak zawodnicy to przeżywali?
Byli bardzo szczęśliwi i zaskoczeni, aczkolwiek bardzo pewni siebie. Byłem w stałym kontakcie z chłopakami, głównie z bratem (Łukaszem – przyp.), Dominikiem Olejniczakiem, Olkiem Dziewą i Olkiem Balcerowskim. Fajnie, bo cieszyli się każdą chwilą na tym turnieju. Świetna przygoda. Super było to oglądać z pozycji fotela, a później wieczorem przedyskutować z chłopakami. Trzeba być wdzięcznym, że dali nam tyle emocji w przeciągu tych dwóch tygodni. Oby to był fajny impuls do rozwoju polskiego basketu, aby takie rzeczy stały się, może nie normą, ale żeby nie były niespodziankami. Chcemy, aby to był normalny cel na wielkich imprezach.

Zna pan dobrze tę grupę. Przygotowywał pan się z nią w pierwszym etapie do EuroBasketu. Co zaskoczyło w postawie zespołu?
Szczerze powiem, że nic mnie nie zaskoczyło. Wiedziałem doskonale, że Mateusz Ponitka, A. J. Slaughter i Michał Sokołowski będą w bardzo dobrej formie. Oni są filarami tej reprezentacji. Chociaż nie. Mogę powiedzieć, że zaskoczyła mnie forma Olka Balcerowskiego. Zaskoczył mnie w pozytywnym słowa znaczeniu i cieszę się, że potrafił to utrzymać przez cały turniej. Był jednym z kluczowych zawodników, który doprowadził do tego miejsca, na jakim Polska zakończyła mistrzostwa. Wiedziałem, że będziemy dobrze przygotowani, bo w reprezentacji jest sztab ludzi, którzy pilnują tego. Chłopacy fizycznie i mentalnie dali radę.

Polska w Berlinie zagrała świetny mecz z Ukrainą i Słowenią. Czego zabrakło na tę najważniejszą część? Fizycznie nie podołaliśmy trudom tak długiego turnieju?
Mateusz po ostatnim meczu zwrócił uwagę na to, że graliśmy krótką ławką tak naprawdę. Wszystkie reprezentacje przyjechały na ten turniej i wykorzystywały praktycznie całą ławkę, w większym bądź mniejszym stopniu. My ograniczyliśmy się mocno do bardzo skróconej rotacji, przez co bardzo dużo zależało od naszych liderów i od tego, jak oni to fizycznie wytrzymają. Taki turniej nie jest łatwy, bo jest długi, a czasami mecze rozgrywane są dzień po dniu. Drużyny non stop robią rozeznanie na każdego przeciwnika. Wiedzą, co komu zabrać, żeby rywalom grało się ciężej. W takich sytuacjach, kiedy A.J., Mateusz, czy Michał byli czasami nawet potrójnie pilnowani przez rywali, to się to nawarstwiało. Chłopacy musieli dużo zdrowia zostawiać, aby być w meczu. Mimo tej krótkiej ławki drużyna na taki mecz ze Słowenią wyszła z wielką pewnością siebie. Byli agresywni i nie patrzyli, kto jest przed nimi. Grali tak, jak im pozwalali przeciwnicy, a pozwalali na dużo. Chłopacy trafiali, cieszyli się z tego i to ich napędzało. Emocje i przeżycia zostają do końca życia.

Udzieliły się?
Nigdy wcześniej nie wydzierałem się tak przed telewizorem (śmiech). Mało tego, w połowie dzwoniłem do wszystkich kolegów, że mają przyjechać, bo rodzi się jakaś historia, że musimy to razem oglądać. Mówię o kolegach z klubu, ale i o znajomych, którzy w koszykówkę nie grają. Czapki z głów przed chłopakami, że tak fajnie ten turniej rozegrali.

Zrobiło się głośno znowu o koszykówce za sprawą reprezentacji. Będziecie mieć chyba teraz pod górkę? W klubach też wypadałoby pokazywać, że potraficie grać na super poziomie, widowiskowo, przyciągając w ten sposób kibiców na trybuny.
Zawsze było tak, że reprezentacja była impulsem, który wpływał na popularyzację danego sportu. Mam nadzieję, że to będzie dobrze wykorzystane, przede wszystkim marketingowo. Że skorzystają na tej popularności kluby w Enerdze Basket Lidze, ale i niższych rozgrywkach. Że ruszymy z tym sportem o wiele dalej, niż ktoś wcześniej zakładał.

ZOBACZ TAKŻE:
Trefl Sopot jako projekt na trzy lata. Bez skonkretyzowanego celu sportowego na sezon 2022/2023

W poprzednim sezonie w PLK ruszyły Śląsk Wrocław i Legia Warszawa, czyli kluby z dużych ośrodków miejskich. Trefl Sopot to też klub z dużymi tradycjami. Jakie są wasze ambicje sportowe w nadchodzącym sezonie?
Wiadomo, że każdy sportowiec po przyjściu do klubu nie powie, że chce sobie jedynie pograć. Każdy chce wygrywać i zakończyć sezon z jak najlepszym rezultatem. Z doświadczenia wiem, że lepiej takie rzeczy lepiej zachować dla siebie i skupić się na własnej pracy. A to, jaki będzie finisz, będzie tylko i wyłącznie rezultatem tego, co zrobimy na treningach. Jeżeli będziemy ciężko pracować, będziemy zdrowi i będziemy mogli rywalizować w pełnym składzie, to nie martwię się w ogóle o naszą dyspozycję. Sport wszystko zweryfikuje. Możemy stawiać sobie cele i dużo o tym mówić, ale jeśli nie przełożymy pracy na boisko, to zakończy się tylko na słowach i niczym więcej. Powiem więc tak, że na każdy mecz chcemy wychodzić z nową energią i próbować wygrać. A jaki będzie koniec, to wszyscy zobaczymy w maju przyszłego roku.

Waszym wielkim atutem, ale po części też przekleństwem jest wielka Ergo Arena. Ciężko ją zapełnić kibicami.
Prawda, aczkolwiek zawsze fajnie się tutaj gra. Hala Ergo Arena robi bardzo duże wrażenie nie tylko na ludziach, którzy tutaj przyjeżdżają grać do naszego klubu, ale również na przeciwnikach. To obiekt fajny marketingowo, bo może pomieścić dużo ludzi. Mam nadzieję, że w tym sezonie będą takie mecze, które przynajmniej w części wypełnią tę halę. Jak sobie przypominam momenty, w których ta hala była fajnie „zapakowana”, to towarzyszyła meczom świetna atmosfera. Przy takiej publiczności zawsze gra się super. Fajnie byłoby też nagradzać tę publiczność dobrym wynikiem.

Zapytam jeszcze o trenera Żana Tabaka. To człowiek z przeszłością w NBA, postawny człowiek o zdecydowanym głosie. Mocno dokręcał wam śrubę na treningach?
U trenera wszystko jest czarne albo białe. Jeśli czegoś nie możesz, to tego nie robisz i ciebie nie ma. Jeśli coś musisz zrobić, to masz to zrobić i nieważne, czy dasz radę. Po prostu trzeba to zrobić. Trener jest bardzo wymagający, aczkolwiek dużą uwagę zwraca na szczegóły. To jest ważne przede wszystkim dla młodych zawodników, którzy wchodzą i poznają świat seniorskiego basketu. To też cenne uwagi dla tych starszych, którzy mogą dowiedzieć się czegoś więcej. Powiem szczerze, że pierwszy raz mam styczność z takim szkoleniowcem, który potrafi wydobyć elementy składowe z różnych sytuacji i pokazać, co można zrobić lepiej. Inna sprawa, że to trener, który wie, co robi. W każdej dotychczasowej sytuacji, kiedy z czymś się do nas zwracał, to nie było jeszcze tak, że nie miał racji. Śmiejemy się z chłopakami, że zawsze, kiedy nas opiep…., to nie jesteśmy smutni. Jesteśmy świadomi, że ma rację. Widzi to, co robimy źle, na co my czasami nawet nie zwracamy uwagi. Mam nadzieję, że będziemy zdrowi, bo wówczas będziemy mogli te wszystkie wskazówki wprowadzać w życie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sopot.naszemiasto.pl Nasze Miasto