Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ludzie Naszego Miasta są też na Jarmarku św. Dominika

Marta Ryńska
On - góral z Krynicy Górskiej, ona - Ślązaczka z Chorzowa. Spotkali się pod drzewem i połączyła ich miłość, a następnie wspólny projekt "Anioły z pożaru".

Historia Marka Piwońskiego - katowickiego rzeźbiarza - nie rozpoczęłaby się, gdyby nie dwa tragiczne wydarzenia, które całkowicie odmieniły jego życie. 9 lat temu pan Marek uległ ciężkiemu wypadkowi samochodowemu, z którego - jak sam przyznaje - cudem wyszedł. Od tamtej pory ma wrażenie, że nie bez przyczyny pan Bóg postanowił zachować go przy życiu. W październiku ubiegłego roku usłyszał o ogromnym pożarze katedry pw. WNMP w Sosnowcu - wtedy też zrodził się pomysł i styl "Aniołów z pożaru". Bez większego namysłu zgłosił się do księdza proboszcza z pytaniem, czy będzie mógł zabrać do swojej pracowni zdemontowane z katedry spalone krokwie. Ksiądz nie miał nic przeciwko, i tym sposobem pan Marek zaopatrzył się w wieloletnie, święcone drzewo.

- Pan Bóg dał mi pomysł, a ksiądz proboszcz drzewo i tak się narodził nowy styl, tak narodziły się "Anioły z pożaru". Poczułem, że tym sposobem, właśnie poprzez "Anioły z pożaru" chcę ludziom coś dobrego przekazać, dobrym słowem, energią z tego poświęconego drzewa z katedry - tłumaczy pan Marek.

Strukturyzacja rzeźby palonej - bo tak nazwa się styl, który wykonuje rzeźbiarz - jest całkowicie unikatowy, bowiem nikt inny na świecie do tej pory nie podjął się rzeźbienia trójwymiarowych rzeźb. Artysta rzeźbi od dziecka, mimo że ukończył szkołę budowlaną. Brak wykształcenia plastycznego nie był żadnym utrudnieniem przy tak dużym talencie, który posiada. W jego przekonaniu nie chodziło o to, żeby zarabiać na twórczości, a po prostu tworzyć. Jak przyznaje, tematyką sakralną zainteresował się dopiero w momencie pożaru. Żeby pomóc w odbudowie katedry zorganizował aukcję, na której wystawił specjalnie przygotowane na tę okoliczność rzeźby. Całość dochodu przekazał na kościół.

Małżeństwo w swojej twórczości stara się żyć w zgodzie z przyrodą. Zawsze wykorzystuje stare drzewo, które jest odpadem. Pan Marek tworzy głównie anioły, serduszka, krzyżyki, dzwonnice, kościółki oraz świeckie rzeźby. Pani Beata podobnie jak jej mąż robi ikony, pomaga w rzeźbieniu z kory topolowej, wykonuje zamki, anioły oraz motywy roślinne. Myślą przewodnią wszystkich powstałych prac jest hasło "Do końca żywota razem", bowiem w życiu pana Marka i pani Beaty najważniejsza jest łącząca ich więź.

- Tworzę zwykle od 6 rano do 7-8 w wieczór, nieraz do dwunastej. Kiedy mam wenę, to nie jestem w stanie określić, kiedy mi te godziny mijają. Albo się coś robi dla idei, albo robi się coś dla ludzi, a nasza sztuka właśnie na tym polega. Chcemy docierać do ludzi, dlatego nie mamy wygórowanych cen. Zależy nam, żeby każdy mógł pozwolić sobie na zakup naszych rzeźb, mimo że wszystko robione jest ręcznie i wymaga naprawdę dużo pracy - przyznaje twórca.

Pan Marek swoje rzeźby prezentował na Słowacji, w Czechach i Francji. W Gdańsku wraz z żoną ze swoją twórczością pojawiają się po raz pierwszy. Znajdziemy ich na Targu Węglowym.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto