Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Lechia Gdańsk grała poniżej oczekiwań czy na miarę możliwości? Wyniki jesienią miały być lepsze, a wyszło ósme miejsce na koniec roku

Paweł Stankiewicz
Paweł Stankiewicz
Fot. Przemysław Świderski
Lechia Gdańsk zakończyła jesień na ósmym miejscu w tabeli. To wynik rozczarowujący czy na miarę możliwości gdańskiego zespołu?

Jesień nie była łatwa dla biało-zielonych. Problemy zaczęły się jeszcze na etapie rozpoczęcia przygotowań do nowego sezonu. Lechia wyjechała na zgrupowanie i przeprowadzone testy wykazały zakażenie koronawirusem u jednego z piłkarzy. Następnego dnia zgrupowanie dobiegło końca i drużyna wróciła do Gdańska, aby przejść wymaganą izolację. Po kilku dniach treningów i bez przygotowań z prawdziwego zdarzenia drużyna przystąpiła do sezonu i wszelkie zaległości trzeba było nadrabiać już w trakcie ligowej rywalizacji. Zadanie nie było łatwe, bo już w trakcie rundy trzeba było przekładać mecze biało-zielonych ze względu na zakażenia w innych zespołach, ale też w samej Lechii.

CZYTAJ TAKŻE: Piotr Stokowiec: Nawet zawodnik z okręgówki może mówić o trenerze z ekstraklasy ROZMOWA

- Zdecydowanie zabrakło nam okresu przygotowawczego i nie mieliśmy go chyba jako jedyni w ekstraklasie. Późno był finał Pucharu Polski, potem krótka przerwa i zgrupowanie, gdzie po jednym dniu trzeba było się zbierać, bo u jednego zawodnika wyszedł pozytywny wynik testu. Wróciliśmy do domu i bez przygotowań staraliśmy się grać jak najlepiej w lidze. Jak złapaliśmy rytm, to znowu wskoczył prawie miesiąc przerwy i tak było nie raz, bo dochodziły zgrupowania reprezentacji. U nas też było 20 przypadków zakażeń w drużynie i około 10 pracowników w klubie. To wszystko było stresujące, bo na nas też ciążyła odpowiedzialność za ciągłość rozgrywek. To była wyjątkowo trudna runda, zajęcia trzeba było indywidualizować, był podział na grupy i grupki podczas treningów. W pewnym okresie przestaliśmy korzystać z szatni i na zajęcia wszyscy przyjeżdżali już przebrani. Zawodnicy nie spędzali ze sobą tyle czasu co wcześniej, kontakt był ograniczony, a to również wpłynęło na to, że relacje się trochę rozjechały. Od niemal roku nie mieliśmy obozu ani sparingów i czuliśmy, że to w jakimś momencie może się odbić na naszej grze – powiedział Piotr Stokowiec, trener Lechii.

To wszystko jednak nie zmienia faktu, że runda była rozczarowująca, a nawet pomimo braku większych wzmocnień potencjał zespołu jest na pewno wyższy niż ósme miejsce w tabeli. Lechia potrafiła u siebie efektownie odprawić beniaminków albo mieć niezłą serię, kiedy wygrała na wyjeździe z Wisłą Kraków u siebie ze Śląskiem Wrocław i zremisowała w Lubinie z Zagłębiem. Po drugiej stronie trzeba postawić serię czterech porażek z rzędu bez strzelonego gola. Można mówić o tym, że biało-zieloni w Gliwicach dominowali i przegrali głównie przez brak skuteczności, że w meczu z Lechem w Gdańsku – przy stanie 0:0 – sędziowie nie uznali gola Łukasza Zwolińskiego, bo nie zauważyli, że piłka całym obwodem przekroczyła linię bramkową. To jednak nie zmienia faktu, że biało-zieloni w czterech przegranych meczach nie prezentowali się dobrze i dopiero wygrana na koniec roku w wyjazdowym spotkaniu z Cracovią przypomniała o możliwościach zespołu i tchnęła nadzieję, że wiosna może być znacznie lepsza.

- Na pewno runda była rozczarowaniem, bo mierzymy wyżej. Chcemy być przynajmniej w czołowej „czwórce” i bić się o najwyższe cele. Zasmakowaliśmy europejskich pucharów i chcemy do nich wrócić. Pod względem wyników nie jesteśmy zadowoleni, ale nie wszystko stracone. Jesteśmy w Pucharze Polski, a do czwartego miejsca mamy cztery punkty straty, więc wszystko jest do odwrócenia – przekonuje trener Stokowiec.

CZYTAJ TAKŻE: Piękne partnerki piłkarzy Lechii Gdańsk ZDJĘCIA

Lechia w tej rundzie próbowała się zmienić i grać bardziej ofensywnie. To było widoczne, choć odbiło się na grze defensywnej. Biało-zieloni stracili jesienią 19 goli w 14 meczach, a więcej bramek straciło tylko pięć zespołów w ekstraklasie. Dusan Kuciak bronił na swoim poziomie i nie raz ratował drużynę przed utratą gola. Na dwa mecze zastąpił go Zlatan Alomerović i – niestety – nie stanął na wysokości zadania. W defensywie poprawną rundę mieli Karol Fila, Kristers Tobers i Bartosz Kopacz. Rafał Pietrzak dał drużynie sporo w ofensywie, ale powinien lepiej bronić. Michał Nalepa rozgrywał dobre spotkania, ale dużym minusem jego postawy w tej rundzie były niepotrzebne kartki. W sumie nazbierał osiem żółtych, trzy czerwone (w tym dwie z gradacji żółtych) i zdążył aż trzykrotnie pauzować w ciągu 14 kolejek. Więcej można było spodziewać się po środkowych pomocnikach i skrzydłowych. Jarosław Kubicki miał lepsze i gorsze mecze, Maciej Gajos zawiódł i zagrał naprawdę dobre spotkanie tylko na koniec roku z Cracovią, a na podobnym poziomie powinien grać zawsze. Niewiele wnieśli młodzieżowcy, choć to Jakub Kałuziński sprawiał korzystniejsze wrażenie niż Tomasz Makowski. Nic nie dał Mateusz Żukowski, a praktycznie poważniejszej szansy nie dostał Kacper Urbański i może to już czas, żeby stawiać w większym zakresie na tego utalentowanego zawodnika. Na lewym skrzydle przeważnie występował Conrado, który potrafił zagrać świetny mecz, a potem na trzy lub cztery znikał z pola widzenia. Zdecydowanie brakowało mu stabilizacji formy. Zdecydowanie poniżej oczekiwać prezentowali się Jaroslav Mihalik oraz Omran Haydary. Po grze tych zawodników można było spodziewać się lepszej postawy, a trener Stokowiec miał ból głowy kogo wystawić do gry, bo nie dawali drużynie na boisku tyle, ile powinni. I na koniec Kenny Saief. To piłkarz bardzo dobry, o wysokich umiejętnościach, miał wpływ na grę zespołu, ale brakowało konkretów w jego grze, a w drugiej części rundy zaczynał irytować. Efekt to zero goli, zero asyst. Oczywiście, że ta sytuacja ma także drugą stronę. Saief chociażby w meczu z Wisłą Płock obsłużył Conrado znakomitymi podaniami i to nie jego wina, że Brazylijczyk zmarnował te szanse i pozbawił asyst Saiefa. Z kolei w spotkaniu z Cracovią wreszcie Saief strzelił gola, to miał pecha, bo był na centymetrowym spalonym.

Wreszcie napastnicy. Flavio Paixao strzelił siedem goli, jest najlepszym strzelcem Lechii i tylko czterech piłkarzy zdobyło jesienią więcej goli od kapitana biało-zielonych. Trzy gole strzelił Łukasz Zwoliński, ale w pierwszej części rundy. Im bliżej było końca roku tym gorzej i Zwolińskiemu wyraźnie zaczęła ciążyć rola zawodnika rezerwowego i jokera w talii Stokowca.

Czego można spodziewać się wiosną? Lechia to wciąż drużyna o sporym potencjale i przy normalnie przeprowadzonym okresie przygotowawczym może prezentować się znacznie lepiej i skuteczniej niż w rundzie jesiennej. W lidze strata do podium wynosi dziewięć punktów, ale do czwartego miejsca tylko cztery, a do tego pozostaje w grze o Puchar Polski. Piotr Stokowiec i jego podopieczni mają zatem wiosną jeszcze bardzo dużo do wygrania.

Lechia Gdańsk pokonując Cracovię 3:0 przerwała złą serię
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto