"Ucho prezesa, czyli scheda", to polityczna groteska z gatunku political fiction. Po raz pierwszy została wystawiona w Teatrze 6. piętro. A teraz z powodzeniem, ta zabawna choć chwilami bolesna satyra, "jeździ" po Polsce.
Fabuła spektaklu jest dość prosta. Prezes, chcąc sprawdzić swoich współpracowników, posuwa się do przewrotnego fortelu. Rozpoczyna się walka o władzę, która za chwilę stanie się niczyja. Okazuje się, że kandydatów do schedy po Naczelniku Państwa jest wielu. Mimo pozorów przywiązania do prezesa, pokornej służby Polsce i suwerenowi, nie przebierają oni w środkach, żeby zająć jego fotel.
Twórcy internetowego "Ucha prezesa" - Robert Górski i Mikołaj Cieślak z Kabaretu Moralnego Niepokoju zdecydowali się napisać ten spektakl po sukcesie, jakim się okazało "Ucho prezesa". W "Schedzie..." mamy też "królestwo" słynnej pani Basi i polityczne panoptikum. Pani Basia, która poi prezesa herbatką z lubczykiem, już na początku przekonuje, że: - Jeden człowiek zachorował, a całe państwo stoi. I przestrzega wszystkich, że na tej kaczuszce, nie warto jeszcze skóry dzielić. Do jej "królestwa" pielgrzymuje m.in. Prezydent (w tej roli Paweł Kośnik), który tym razem nie stoi już z nadzieją pod drzwiami, ale wchodzi do gabinetu prezesa. Stanisław grany przez Jerzego Bończaka żartuje sobie pod adresem pierwszej głowy państwa: - Narciarz prezydentem? To jak Reksio strażakiem.
Pojawia się też Richard, świetnie sparodiowany przez Krzysztofa Dracza. Richard, niestety podczas spektaklu miał problem z mikroportem i dźwiękiem. Na szczęście, już w drugim wejściu, słychać go było dobrze, choć nie do końca wyraźnie. Ale taki właśnie jest Richard, który nawet jak się stara mówić wyraźnie, to i tak nikt go nie rozumie.
Janusz Chabior wcielił się tym razem w demonicznego Antoniego. I była to naprawdę bardzo dobra kreacja. Joanna Żółkowska jako Beata pokazała, że komediowe emploi też nie jest jej obce. Kiedy tylko się pojawiła, ktoś z tylnych rzędów krzyknął, że oto weszła broszka. Ale w tym spektaklu była też Matką Polką Rosołową i jak na taką matkę przystało, przyniosła prezesowi garnek swojego rosołku.
Prezesem był oczywiście Robert Górski, który już od wielu miesięcy nie zrzuca tej skóry. Z kolei Mariusza grał jak zawsze Mikołaj Cieślak.
Ale prawdziwymi perełkami w spektaklu były dwie role Grzegorza i Ryśka z opozycji. W rolę tego pierwszego wcielił się Tomasz Sapryk, a Lesław Żurek zagrał Ryśka.
Po zakończeniu spektaklu, kiedy już wszyscy wyszli do oklasków, publiczność usłyszała, że Żurek kończy właśnie w ten wieczór 40 lat. I wtedy z kilku tysięcy gardeł rozległo się gromkie "Sto lat".
ZOBACZ TAKŻE: Ucho Prezesa - internetowy fenomen na YouTubie
x-news/ gloswielkopolski.pl
POLECAMY W NASZEMIASTO.PL:
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?