Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Historia z paragrafem: Bezsensowna śmierć studenta Ireneusza Reglińskiego [archiwalne zdjęcia]

Dorota Abramowicz
R.Kwiatek/Archiwum DB
Czwartek, 22 lutego 1996 roku. Ulicami Gdańska ciągnie Czarny Marsz, w którym w milczeniu idzie kilka tysięcy mieszkańców Trójmiasta, młodzież szkolna i akademicka, nauczyciele i pracownicy naukowi. Żądają od wszystkich organów władzy ustawodawczej, wykonawczej podjęcia w trybie natychmiastowym działań, które zagwarantują prawym obywatelom bezpieczeństwo i ochronę prawną oraz pomogą wytworzyć w naszym kraju atmosferę bezwzględnej nietolerancji dla zła w każdej postaci.

Powodem, dla którego zorganizowano po raz pierwszy w Polsce tego typu manifestację, była bezsensowna śmierć spokojnego, lubianego, inteligentnego studenta II roku medycyny Ireneusza Reglińskiego.

22-letni Irek zginął tragicznie 11 lutego 1996 roku. Wczesnym rankiem wraz ze swoją dziewczyną wracał do domu kolejką SKM. Na przystanku Gdańsk Żabianka do pociągu wsiadła grupa młodych, podpitych ludzi. Wracali z dyskoteki.
Prowokatorką zdarzeń, które doprowadziły do śmierci dwóch osób, była Anna A. Z nieznanych bliżej powodów zdenerwowała ją para, siedząca w jednym z wagonów. Podeszła do Irka i jego dziewczyny.

Przeczytaj nasz archiwalny artykuł na ten temat

- Love story się skończyło! - oznajmiła. A potem zaczęła wulgarnie wyzywać obcych ludzi.
- Odejdź od nas! - miał poprosić Irek. To wystarczyło, by agresja Anny jeszcze bardziej wzrosła. Wróciła do czwórki swoich kolegów -Ireneusza R., Daniela L., Macieja T. i Roberta O.

- Chłopak się burzy, trzeba go wyrzucić z kolejki - oznajmiła. Zaprowadziła ich do miejsca, gdzie siedział student ze swoją dziewczyną. Chłopak chciał uniknąć awantury. Wstał, wraz z dziewczyną ruszył w kierunku wyjścia. Jednak czwórka młodych mężczyzn nie odpuściła. Poszli za parą, wyciągnęli 22-latka do przedsionka, dzielącego wagony. Tam zaczęli bić i kopać bezbronną ofiarę.

- Było się pultać? - rzuciła Anna w stronę zrozpaczonej i bezradnej dziewczyny.
Nagle na wysokości stacji Gdańsk Przymorze ktoś otworzył drzwi od wagonu. Nie ustalono, czy Irek stracił równowagę, czy też został wypchnięty z pociągu. Wraz z nim wypadł na tory jeden z napastników, Robert O.

Irek Regliński uderzył w wiatę osłaniającą tunel na stacji. Zginął na miejscu. O., choć ciężko ranny, jeszcze żył.
Sprawcy napadu wysiedli na przystanku, by zobaczyć, w jakim stanie był ich kolega. Kiedy stwierdzili, że oddycha, zadzwonili na pogotowie ratunkowe. Potem, nie czekając na karetkę, wsiedli do taksówek i rozjechali się do domów. O. trafił do szpitala w stanie krytycznym. Miesiąc później zmarł. Policjanci, mając dane jednego z napastników, szybko ustalili nazwiska pozostałych sprawców. Śledztwo toczyło się w świetle jupiterów, było opisywane przez wszystkie gazety w kraju. W sprawie śmierci studenta wypowiadali się ministrowie, politycy, księża. Ostatecznie prokuratura oskarżyła cztery osoby o zabójstwo.

Ponad rok od tragedii, w marcu 1997 r. Sąd Wojewódzki w Gdańsku uznał, że za śmierć Irka Reglińskiego odpowiedzialne są cztery osoby. Zmienił jednak kwalifikację czynu, z zabójstwa na pobicie ze skutkiem śmiertelnym. Skazał 20-letniego Daniela L. i 21-letniego Ireneusza R. na 11 lat pozbawienia wolności. Prowodyrkę, 20-letnią Annę A. na 10 lat, a 22-letniego Macieja T. na 9 lat więzienia.

Od wyroku odwołali się obrońcy, którzy uważali, że wyrok jest zbyt surowy i chcieli, aby oskarżeni sądzeni byli jedynie za pobicie, za co można dostać niższy wyrok. W dodatku Maciej T. i Anna A. w ogóle nie przyznawali się do winy. Natomiast oskarżyciel chciał, by czwórkę sądzono za zabójstwo. Pod koniec marca 1998 roku Sąd Apelacyjny w Gdańsku zdecydował o zwrocie sprawy do ponownego rozpatrzenia w sądzie pierwszej instancji, gdyż - jak stwierdzili sędziowie - uzasadnienie wyroku zawierało istotne uchybienia.

Ostateczny wyrok zapadł dopiero w grudniu 2001 r., czyli prawie 6 lat po tragicznej śmierci studenta. Ireneusz R. i Daniel L. skazani zostali na 8 lat, Anna A. na 7 lat, a Maciej T. na 6 lat pozbawienia wolności. Ta ostatnia dwójka od razu mogła pójść do domów, niedługo później więzienie opuścili pozostali skazani. - Są takie rany, które nigdy się nie zabliźniają - mówili rodzice Irka po rozprawie.- Syn zginął bez powodu. I z tym nigdy się nie pogodzimy.

Po gdańskim Czarnym Marszu w ciągu ostatnich 16 lat przez wiele miast przeszły dziesiątki podobnych manifestacji. Polacy protestowali przeciw maltretowaniu dzieci, agresji, pijanym kierowcom, zdziczeniu obyczajów. I pewnie jeszcze nieraz zaprotestują.

Codziennie rano najświeższe informacje z Gdańska prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sopot.naszemiasto.pl Nasze Miasto