Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Grodzisko - słowiańska kolebka Sopotu

Jolanta Świerczyńska
Ewarys Gwiazdowski pokazuje zwiedzającym, jak wyglądało kiedyś wyplatanie koszy z wikliny.
Ewarys Gwiazdowski pokazuje zwiedzającym, jak wyglądało kiedyś wyplatanie koszy z wikliny.
Według średniowiecznej legendy, władzę nad sopockim grodem sprawował kiedyś srogi kasztelan. Gdy jego córka - Sopońka pokochała rybaka, zdenerwował się i ugodził go mieczem.

Według średniowiecznej legendy, władzę nad sopockim grodem sprawował kiedyś srogi kasztelan. Gdy jego córka - Sopońka pokochała rybaka, zdenerwował się i ugodził go mieczem. Zrozpaczona kasztelanówna utopiła się w rzeczce.

Wkrótce po zdarzeniu na gród napadli korsarze. Spalili osadę, a okrutnego kasztelana zabili. Zjawy Sopońki i rybaka ukazywały się w parowie, którego dnem spływa dziś Grodowy Potok.
Grodzisko, osada złego kasztelana, odkryta przez archeologów na przełomie XIX i XX wieku, zwane dziś przez sopcian Górą Zamkową lub Patelnią, położone jest na jednym ze wzgórz Wschodniej Wysoczyzny Kaszubskiej, w odległości ok. 400 m od morza. Posiada strome zbocza i oddzielone jest od sąsiednich wzgórz głębokimi jarami, na dnie których płyną strumienie. Otoczone jest wałem obronnym w kształcie podkowy.
- Nie jest wykluczone, że w czasie funkcjonowania grodu piaszczysto-bagnisty brzeg morza dochodził prawie pod sam gród - mówi Tomasz Borek, antropolog. - Dlatego właśnie Sopot pochodzi od gotyckiego suppe (zupa), co kojarzy się z grząskim, bagnistym terenem.
W skansenie archeologicznym prezentowane są elementy odtwarzanej zabudowy grodziska: brama, fragment wału, chaty, półziemianki i zagrody z żywymi zwierzętami.

Mieszkańcy grodu zajmowali się wyrobem ceramiki i ozdób. Świadczą o tym odkryte na grodzisku zabytki ceramiczne, bursztynowe paciorki, żelazne i kościane przedmioty. Natomiast szklane ozdoby z Bizancjum, Nadrenii oraz z północnej Rusi wskazują na szerokie kontakty handlowe mieszkańców grodu.
- Wykonywanie naczyń w grodzie było koniecznością - mówi Lidia Wróblewska, archeolog. - Przechowywano w nich plony oraz spożywano potrawy. Wykonywano je z gliny na tak zwanych taśmach lub wałkach. Następnie obtaczano na toczku garncarskim, aby były jednolite. Potem zdobiono stemplami, ostrymi narzędziami bądź patykiem. Zdobienie naczyń zaspokajało potrzebę piękna, a niektórym znakom przypisywano wręcz magiczną moc. Po przyozdobieniu naczynia wystawiano je na słońce przez ok. tydzień, a następnie wypalano w ognisku w temp. 800- 900 stopni Celcjusza.
Prastarzy mieszkańcy grodu wyplatali także przyrządy z wikliny.
- Plecionkarstwo jest znane ludziom od 4 tys. lat - mówi Arkadiusz Bach, pracownik Muzeum Archeologicznego. - Zbierali wiklinę i korę. Następnie suszyli ją na słońcu, ale tylko do godz. 17. Przed samym wyrabianiem moczyli w wodzie, aby była bardziej podatna na układanie. Wyplatali kosze, przyrządy kuchenne, sita i wiersze do łapania ryb.
Obroną grodu zajmowali się wszyscy mieszkańcy: dzieci, starcy i kobiety. Używania broni uczono już od małego dziecka. Najczęściej kobietom i dzieciom dawano do obrony bijaki.
- Pokazujemy gościom wytwarzane masowo w grodzie włócznie mające od 1.80 - 3.50 metra długości, topory służące do rąbania drwa oraz małe toporki do walki - mówi Paweł Kunicki, pracownik skansenu. - Prezentujemy rękawice bojowe, hełmy, pancerze obronne, karwasze, nagolenniki oraz tarcze.
Wierzenia i obyczaje
Plemię zasiedlające sopocki gród miało bogaty świat wierzeń i obyczajów.
- Pukanie w niepomalowane drewno to zwyczaj słowiański - tłumaczy Tomasz Borek. - Prastarzy ludzie w ten sposób przywoływali na pomoc duchy swoich przodków.
W osadzie nie było pojęcia miłości. Człowiek zakochany był groźny dla całego plemienia, ponieważ nie uczestniczył w walkach, zdobywaniu pożywienia. Był traktowany jak intruz, ktoś nienormalny. Najważniejsze było poczucie więzi rodowej, szacunek dla najstarszego, miłość do rodziców i gotowość do spłodzenia dzieci. Prastarzy ludzie wierzyli w demoniczną moc natury kobiecej. Nie rozumieli jak normalny człowiek może rodzić dzieci. Kobieta stawała się członkiem plemienia dopiero, gdy wychodziła za mąż.
- Wesele było dla pierwotnych drugą stroną pogrzebu - dodaje Tomasz Borek. Kobieta wychodząc za mąż żegnała się z dotychczasowym życiem. Ubierała się w specjalnie przygotowaną na tę okazję suknię. Aby ją oddemonizować magicy i czarodzieje odprawiali rytuały. Podczas rytuału kobieta musiała mieć na twarzy woalkę, żeby plemię nie bało się demona. Dopiero po pokładzinach, czyli prawie pierwszej nocy mogła się pokazać ludziom.

od 12 lat
Wideo

echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sopot.naszemiasto.pl Nasze Miasto