- Kiedy zaczynał pan karierę kelnerską?
- W tym roku mija pół wieku. W 1961 roku zacząłem szkołę gastronomiczną.
- Gdzie stawiał pan pierwsze kroki?
- W restauracji Bristol w Gdyni, róg Starowiejskiej i Placu Kaszubskiego. Dziś już ten lokal nie istnieje. Ale było to wtedy bardzo znane miejsce. Kelnerzy obsługiwali gości ubrani w białe kitle i czarne krawaty w dzień, a wieczorem paradowali po sali w smokingach. Bo wieczorem odbywał się w Bristolu dancing... Przychodziło bardzo eleganckie towarzystwo.
- Ile tych lokali zapisało się w pana karierze?
- Trudno zliczyć. Wiele restauracji w Gdyni i w Sopocie. Byłem też kierownikiem sali, barmanem...
- Doświadczenie ogromne.
- Mógłbym uczyć innych. Przeszedłem z tą tacą nie tylko przez restauracje, ale i przez epoki polityczne, systemy, obyczaje... Przez te wszystkie lata zmieniała się Polska, a z nią i mój zawód.
- Coś jest stałego w tej profesji? Coś, co się nigdy nie zmienia?
- Dobry nastrój. To musi mieć kelner zawsze. Bez względu na wszystko.
- I pan je miał? Przez 50 lat?
- Różnie bywało, ale wytrzymałem. Teraz dzielę się dobrym nastrojem i poczuciem humoru z gośćmi restauracji Marabell.
Zagłosuj na Edwarda Ciołka w plebiscycie na Najsympatyczniejszego Kelnera w Sopocie 2012 - wyślij pod nr 72355 SMS o treści: kelnersop.1
Kliknij i sprawdź aktualne wyniki głosowania na kelnerów
Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?