Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dzieci mają za dużo prac domowych? "Rodzica zabierającego pracę do domu nazwa się pracoholikiem, uczeń który tego nie robi to leń"

Pola Lewicka
W warszawskich szkołach rusza pilotażowy program "Zadaję z głową". Uczniowie nie będą już siedzieć całymi wieczorami odrabiając lekcje, bo nauczyciele... nie będą ich zadawać. Czy inne szkoły powinny brać z nich przykład? Czy dzieci są obciążone nauką? Pytamy rodziców.

Rok temu sieć rozgrzała informacja, którą chętnie dzielili się rodzice: ich zdaniem obciążanie uczniów pracami domowymi to naruszenie swobód obywatelskich. Powoływali się wówczas na art. 31 ust. 2 Konstytucji RP, który mówi, że „nikogo nie wolno zmuszać do czynienia tego, czego prawo mu nie nakazuje”.

I chociaż w kwestii prawnej nie udało się wiele zmienić, dyskusja pozostała żywa - i jak pokazują komentarze rodziców, jest potrzebna. Zadawanie prac domowych ma swoich zwolenników, jak i przeciwników. Okazja do wykonania dodatkowych zadań w domu to szansa na powtórzenie i utrwalenie materiału. Gorzej, jeśli dotyczy to kilku przedmiotów i z godzinnego powtarzania robi się wielogodzinna nauka, trwająca czasem do 23. Dzieciom nie starcza już sił na realizowanie pasji czy marzeń - zasypiają zmęczone nie tylko fizycznie, ale i psychicznie.

- Moim zdaniem lekcje powinno odrabiać się w szkole, a nauczyciele trochę to wykorzystują - mówi Łukasz. - Bo po co ma robić dany program... Przypominam, że nie ma złych uczniów - może być tylko zły nauczyciel.

Gdzie czas na pasje, odpoczynek, przyjaźnie?

- W podstawówce hardkor, po przyjściu do domu nad lekcjami do 21:00. - komentuje Zosia. - Teraz pierwszy rok w technikum zaczyna lekcje 7:45, wraca najpóźniej o 15:00 i zero prac domowych, no czasem raz na miesiąc 1 zadanie, ale tylko dlatego, że nie zdążyli na lekcji.

Reforma edukacji "uszczupliła" czas wolny - lekcje w wielu przypadkach odbywają się do późna, w klasach jest zbyt dużo uczniów, by nad całością zapanować. W czasie strajku nauczycieli wielu rodziców krytycznie wypowiadało się o zadawanych pracach domowych - ich zdaniem to na uczniów i ich rodziców była przerzucana odpowiedzialność za przyswojenie materiału, bo w szkole program realizowano niedokładnie.

Według międzynarodowych raportów porównujących umiejętności uczniów na tle Europy, polscy uczniowie są przepracowani i po szkole na nauce spędzają bardzo dużo czasu. Czy przynosi to efekty? Oczywiście skutkiem mogą być lepsze oceny, ale te nie zawsze łączą się z nabytymi umiejętnościami, bystrością czy pasją do nauki - dobre oceny bywają skutkiem wielogodzinnego "zakuwania", bo polski system edukacji, oparty na egzaminach, testach i sprawdzianach ciężko, a zarazem łatwo oszukać. I złe oceny, które są skutkiem zaangażowania w jeden ulubiony przedmiot czy pasję, mogą zamknąć drogę do studiów naprawdę inteligentnemu uczniowi.

Zamiast ruchu na świeżym powietrzu, nauki gry na instrumencie czy pomocy rodzicom, dzieci niszczą swój wzrok, kręgosłup i zdrowie psychiczne odrabiając zadania z kilku przedmiotów.

- Prawdy są dwie: że na lekcji... ale na lekcji nasze dzieci zwyczaj gadają lub nie słyszą. - komentuje Dorota - Druga prawda: Mimo szafek szkolnych plecaki są nadal masakrycznie ciężkie, ostatnio spotkałam się z synem w sklepie i po chwili noszenia jego ciężkiego plecaka strasznie rozbolała mnie głowa...

- Od uczniów wymaga się pracy i w szkole, i w domu, podczas gdy dorośli pracują w domu, to nazywa się ich pracoholikami, a uczniów, gdy tego nie zrobią- leniami - komentuje Jan. Ciężko nie przyznać mu racji. Wielu rodziców podkreśla, że zadania domowe to "drugi etat" nie tylko dla ich dzieci, ale również dla nich. Potrzebują pomocy w nauce z wielu przedmiotów - prace domowe nie bywają powtórzeniem materiału, ale zwyczajną nauką tego, co na lekcji nie zostało powiedziane bądź przedstawione w fajny, przyswajalny i zrozumiały sposób.

- Jeżeli nauczyciel nie jest w stanie wyrobić się z programem, to nie powinien dzieci tym obciążać, a tym bardziej oceniać za nie odrobienie tak zwanych lekcji, jeżeli tak naprawdę to niedopełnienie pracy nauczyciela. - komentuje Mariusz - A poza tym dla nauczycieli liczy się tylko system, a nie dobro dzieci.

- Z reguły w okresie nauki szkolnej wiele dzieci ma do czynienia z wieloma elementami lękogennymi - mówił "Dziennikowi Bałtyckiemu" Marcin Stiburski, trójmiejski nauczyciel, który zasłynął tym, że w ramach lekcji pozwolił uczniom na chwilę... drzemki, zamiast rozwiązywania kolejnych zadań. - Składają się na nie dziennik z wpisywanymi tam stopniami, tablica przy której ma się pustkę w głowie, świadectwa i oceny. Moim zdaniem do nauczyciela należy zidentyfikowanie generatorów stresu i ich eliminacja poprzez odpowiednie działanie.

Podkreślał, że "szkoła dała w kość, przemieliła, sprawiała, że obgryzał paznokcie do krwi". Sam więc tłumaczy uczniom, że oceny wiele nie znaczą, a stawia dla lepszego samopoczucia oceny od czwórki w górę.
- Powstaje też błędne koło reguły „3 razy Z” (czyli "zakuć, zdać, zapomnieć") i permanentny brak czasu na pasje tak szkolne, jak i te nieoceniane, pozaszkolne. - dodaje.

Jego uczniowie są zachwyceni podejściem, podobnie jak rodzice - to nauczyciel, który daje uczniom przestrzeń, przygotowuje się do każdej lekcji, nie chce, żeby szkoła była traumą, przez którą sam przeszedł.

- "Kucie" to największy nonsens Polskiej edukacji. - dodaje Jan - Ani nie jest przyjemne, ani tym bardziej skuteczne. Potrzeba wielu zmian, które realnie coś zmienią. Nie możemy tolerować bezsensowności, bo z tego nic dobrego nie wynika.

Czy prace domowe zadawane są... dla rodziców?

Wielu rodziców narzeka, że spędzają długie godziny wraz z dziećmi, przerabiając materiał jeszcze raz i dokładnie, bo w szkole nie zostało to zrobione. A prace domowe to przedłużająca się katorga, która odbiera radość z uczenia się nowych rzeczy.

- Najsmutniejsze jest to, że nikt nie próbuje czegokolwiek zmienić. - mówi ze smutkiem Dominika, która pomaga odrabiać prace domowe dwójce dzieci. - Powinniśmy zbuntować się przeciwko systemowi, oddać dzieciom dzieciństwo. One pracują w tygodniu więcej godzin niż nauczyciele. Kilka godzin w szkole, odrabianie lekcji, nauka na kartkówki i sprawdziany, poprawki, prace z plastyki, pisanie wypracowań.

Być może więcej szkół weźmie przykład z warszawskich placówek i uwolni uczniów z dodatkowych zadań. Chociaż jak pokazują wypowiedzi rodziców - ta zmiana to za mało, bo musiałoby się zmienić podejście do nauczania i ocen. Na to potrzeba jednak wielu lat.

POLECAMY NA STRONIE KOBIET:

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Co włożyć, a czego unikać w koszyku wielkanocnym?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Dzieci mają za dużo prac domowych? "Rodzica zabierającego pracę do domu nazwa się pracoholikiem, uczeń który tego nie robi to leń" - Dziennik Bałtycki

Wróć na gdynia.naszemiasto.pl Nasze Miasto