Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Demonstracja w Sopocie w obronie Andżeliki Borys i Andrzeja Poczobuta. "Krzyczymy tu na cały świat"

Stanisław Balicki
Stanisław Balicki
Demonstracja wsparcia dla Polaków represjonowanych na Białorusi
Demonstracja wsparcia dla Polaków represjonowanych na Białorusi Jurek Bartkowski / fotobank.pl / UM Sopot
Kilkadziesiąt osób zebrało się na proteście w sprawie represjonowanych Polaków z Białorusi zorganizowanej 5 miesięcy po aresztowaniu Andżeliki Borys i Andrzeja Poczobuta. Wyrażano wsparcie dla opozycji białoruskiej. Wśród ludzi którzy przyszli zademonstrować sprzeciw wobec reżimu "Baćki" Łukaszenki byli też Białorusini, którzy uciekli do Polski.

W demonstracji, którą zorganizował Związek Polaków na Białorusi przy wsparciu sopockiego magistratu, wzięła udział Irena Biernacka, działaczka związku aresztowana przez białoruskie służby i uwolniona w wyniku działań dyplomatycznych polskiego resortu spraw zagranicznych.

- W celi było po 8 osób, a cele są tak małe, że jeśli dwie osoby stoją, reszta musi siedzieć, bo nie ma gdzie stać - mówiła Biernacka o warunkach w areszcie śledczym Waładarka, gdzie była przetrzymywana z Anną Paniszewą i Marią Tiszkowską, polonijnymi działaczkami, również uwolnionymi w wyniku działań MSZ. - Nie w każdej celi są muszle klozetowe, jest jedynie dziura w podłodze - opisywała.

Podczas protestu, który odbył się na Placu Przyjaciół Sopotu w środę 25 sierpnia 2021 r., podano informację, że Andżelice Borys i Andrzejowi Poczobutowi przedłużono areszt tymczasowy o dalsze 3 miesiące. Oznacza to, że do ewentualnego procesu spędzą oni 8 miesięcy w miejscach takich jak Waładarka, czy areszt śledczy Żodzino, gdzie przebywają obecnie.

- 25 marca u nas Polaków, Andrzeja Poczobuta, Andżeliki Borys, Marii Ciszkowskiej i u mnie, były rewizje - opowiadała Biernacka. - Postawiono nam zarzuty propagowania nienawiści narodowej i rasowej. Nie rozumieliśmy, dlaczego dostajemy takie zarzuty. Trafiliśmy do aresztu, gdzie więźniom politycznym nie dawano ani jedzenia, ani materaców. Pan Bóg daje siłę. Nie wiem, jak Andrzej i Andżelika tam wytrzymują. Tam jest strasznie. Ludzie są traktowani jak zwierzęta - oceniła.

W pikiecie uczestniczył Bogdan Borusewicz, który jako marszałek senatu współpracował z Andżeliką Borys, szefową ZPB.

- Nie zgadzamy się na takie traktowanie Polaków i Białorusinów - mówił Borusewicz. - Usłyszeliśmy, jak traktuje się aresztowanych, których jest ponad 700. To przez tego dyktatora, który chwali się, że jest ostatnim dyktatorem Europy. Jestem pewien, że niedługo będą następne sankcje. Mam nadzieję, że za te niegodziwości ten dyktator odpowie przed niezależnym sądem - zaznaczył.

Obecni byli też przedstawiciele władz Sopotu: prezydent Jacek Karnowski i wiceprezydent Marcin Skwierawski oraz wiceprezydent Gdańska Piotr Grzelak, którzy w krótkich wystąpieniach wyrażali swoje poparcie dla represjonowanych. Jednak przede wszystkim przybyli ci, którzy z Białorusi musieli wyjechać do Polski.

- Uciekliśmy dlatego, że nie da się walczyć za kratami, dlatego jesteśmy tutaj - mówiła po rosyjsku Białorusinka, która z obawy o rodzinę w kraju chciała pozostać anonimowa. - Krzyczymy, krzyczymy tu na cały świat! Że niesprawiedliwość, że niesłusznie uwięzieni ludzie! Powinni być na wolności, tutaj, z nami, wkoło. Żywiet Białoruś! Żywiet Polska! - zakończyła.

W niewielkim tłumku ludzi, którzy przyszli na demonstrację znaleźli się też Białorusini mieszkający w trójmieście. Rozmawialiśmy z jednym z nich, który przysłuchiwał się przemówieniom okryty biało-czerwono-białą flagą niepodległej Białorusi. Wiktor, przed czterdziestką, nie chce mówić wiele o sobie, uciekł z kraju ponieważ wiedział, że może trafić do więzienia. Jest informatykiem, pracuje zdalnie, być może w tej samej firmie, w której był przed wyjazdem. Nie ma problemów materialnych, radzi sobie, wynajmuje mieszkanie. Dwa tygodnie był w Warszawie, teraz mieszka w trójmieście, być może wróci do stolicy.

Wiktor, jeden z uczestników demonstracji wsparcia dla Polaków represjonowanych na Białorusi
Wiktor, jeden z uczestników demonstracji wsparcia dla Polaków represjonowanych na Białorusi S. Balicki

- Ja sobie radzę ale jest nas tu w Polsce masa ludzi, którzy musieli uciekać jak ja, a nie mają dobrego zawodu. Za pomoc jesteśmy wam bardzo wdzięczni - mówi nam Wiktor. - Przecież wcale nie musicie tego robić, to dla nas ma naprawdę duże znaczenie. Najważniejsze jest jednak, żebyśmy u siebie cały czas pokazywali Baćce, że jest nas wiele, że nie zamknie wszystkich tak jak tych 700 a z tym jest źle. Jesteśmy stłamszeni, przychodzą 2-3 osoby na demonstracje, dużo tak nie wygramy - stwierdza.

Wiktor mówi że sam nie może teraz wracać do kraju, bo to mogłoby być dla niego niebezpieczne. Trochę obawia się wywiadu, pyta, czy wypowiedź nagrana na dyktafon to tylko notatka do przepisania, czy nie zostanie wyemitowana w radiu. Zgadza się jednak na publikację zdjęcia nie pokazującego całej twarzy. Może kiedyś wróci na Białoruś.

od 12 lat
Wideo

Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Demonstracja w Sopocie w obronie Andżeliki Borys i Andrzeja Poczobuta. "Krzyczymy tu na cały świat" - Dziennik Bałtycki

Wróć na sopot.naszemiasto.pl Nasze Miasto