Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Czerwony (Michał) Mak w Krakowie [ZDJĘCIA]

Paweł Stankiewicz, Kraków
Fot. Anna Kaczmarz/Dziennik Polski/Polska Press
Lechia przegrała z Cracovią 0:3 (0:0) w meczu piłkarskiej ekstraklasy. To trzecia porażka z rzędu biało-zielonych.

Biało-zieloni jechali do Krakowa z nadzieją na przełamanie się po serii porażek z Legią Warszawa w Gdańsku i Ruchem w Chorzowie. Thomas von Heesen, szkoleniowiec biało-zielonych, zapewniał że ma swój plan na to spotkanie. Dokonał też koku zmian w składzie. Na bokach obrony pojawili się Paweł Stolarski i Neven Marković, w drugiej linii Sławomir Peszko i Sebastian Mila, a rolę wysuniętego napastnika miał pełnić tym razem Maciej Makuszewski. Na ławce rezerwowych wylądowali Jakub Wawrzyniak, Grzegorz Wojtkowiak i Grzegorz Kuświk. Von Heesen tak mocno rotuje składem przed każdym meczem ligowym, że nawet piłkarze mogą się w końcu w tym pogubić. O jakiejkowiek stabilizacji czy zagraniu nie może być mowy w tej sytuacji, bo praktycznie w każdym meczu biało-zieloni grają w zupełnie innym zestawieniu. Rywalizacja rywalizacją, ale takie szalone roszady to gruba przesada.

Przejdź do relacji na żywo KLIKAJĄC W WYNIK!

Plan niemieckiego szkoleniowca biało-zielonych legł w gruzach już w 6 minucie. Czerwoną kartką ukarany został Michał Mak za próbę kopnięcia Deleu. Nie trafił Brazylijczyka, ale zgodnie z przepisami sam zamiar uderzenia rywala musi być ukarany czerwoną kartką. Lechia zatem musiała radzić sobie w liczebnym osłabieniu. Makuszewski wrócił na skrzydło, a rolę piłkarza, który miałby grać jako napastnik pełnił Mila. Oczywiście nie miał większych szans w starciu z defensorami Cracovii. Mila był od kilku kolejek Lechii potrzebny. W Krakowie jednak nie miał szans pokazania swoich atutów. Na boisku nie było Kuświka, a od 6 minuty żadnego innego napastnika, więc Sebastian zwyczajnie nie miał komu zagrywać piłki. On sam miał walczyć o to, aby stwarzać zagrożenie dla Cracovii.

Lechia tak naprawdę w ofensywie nie miała żadnych atutów. W pierwszej połowie wszystko skończyło się na minimalnie niecelnym strzale Ariela Borysiuka z dystansu. Cracovia miała bardzo dużą przewagę, niemal cały czas utrzymywała się przy piłce, ale miała tylko dwie dobre okazje bramkowe. Strzał głową Miroslava Covilo kapitalnie obronił Marko Marić, a Erik Jendrisek w sytuacji sam na sam z bramkarzem Lechii posłał futbolówkę obok słupka.

W drugiej połowie to Cracovia w dalszym ciągu była stroną dominującą na boisku. Z taką różnicą, że zmęczeni piłkarze Lechii zaczęli popełniać coraz więcej błędów, a rywale to wykorzystali. Jako pierwszy na listę strzelców wpisał się Deniss Rakels, a to dlatego, że Marković nie potrafił utrzymać linii spalonego. Później Lechia mogła wyrównać. Indywidualną akcję przeprowadził najlepszy w gdańskim zespole, jeśli chodzi o ofensywę, Sławomir Peszko. Nie potrafił jednak pokonać Grzegorza Sandomirskiego. Za to Cracovia pokazała na czym polega skuteczna gra, a Mateusz Cetnarski i Jendrisek dobijali biało-zielonych kolejnymi trafieniami.

Irytować mogła za to bierność von Heesena. Szkoleniowiec Lechii, pomimo traconych bramek przez drużynę, długo zwlekał ze zmianami. A jak już się zdecydował, to wpuścił na boisko drugiego lewego obrońcę, czyli Wawrzyniaka, który zmienił kontuzjowanego Makuszewskiego. Potem na placu gry pojawił się Kuświk. Trzeciej zmiany nie było, choć na ławce pozostali m.in. Milos Krasić i Daniel Łukasik.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dni Lawinowo-Skiturowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto