Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Anna Rogowska: Konkurencja mobilizuje najlepiej. Wierzę w młode tyczkarki, ponieważ prezentują wysoki poziom ROZMOWA

Rafał Rusiecki
Rafał Rusiecki
Anna Rogowska wspólnie z Marcinem Skwierawskim, wiceprezydentem Sopotu i Jerzym Smolarkiem, dyrektorem SKLA Sopot
Anna Rogowska wspólnie z Marcinem Skwierawskim, wiceprezydentem Sopotu i Jerzym Smolarkiem, dyrektorem SKLA Sopot Rafał Rusiecki
Rozmowa z Anną Rogowską, multimedalistką skoku o tyczce, byłą zawodniczką SKLA Sopot, która obecnie spełnia się jako trenerka. O pozycji kobiecej tyczki w Polsce, szansach, jakie daje konkurs "Tyczka na Molo" oraz młodzieży trenującej w klubach.

Co jest takiego wyjątkowego w mityngu „Tyczka na Molo” w Sopocie, że tak chętnie zawsze tutaj pani powraca?
Nie ukrywam, że całe życie byłam związana z Sopotem. Tutaj się wychowałam, trenowałam, chodziłam do Sopockiego Klubu Lekkoatletycznego. Moje serce zawsze będzie blisko tego miejsca. Podczas „Tyczki na Molo” skakałam wysoko, a mój rezultat 4,77 metra to potwierdza. Jeżeli coś jest zapisane w pozytywny sposób, to każdy człowiek z przyjemnością wraca do miejsc, z którymi był zżyty.

Skwer Kuracyjny w Sopocie to miejsce wyjątkowe, oblegane przez turystów w sezonie. Jak zawodnicy się czują podczas takich zawodów?
To bardzo fajne miejsce, gdzie zawodnik może być bliżej kibica. To rzadko spotykane, ponieważ zawody zazwyczaj rozgrywane są na dużych stadionach. Wówczas kibic ma możliwość zobaczenia sportowców przez ekran telewizora. W Sopocie można się spotkać twarzą w twarz i porozmawiać. Kibic może zweryfikować to, co widzi przed telewizorem. Ja lubiłam te krótkie rozmowy z kibicami, ten kontakt, rozdawanie autografów. Dodawało mi to dużo energii podczas pracy, ponieważ wiedziałam, że dużo osób mnie wspiera. To ułatwiało zadanie w tych trudniejszych momentach.

Jubileuszowa, 35 „Tyczka na Molo” podzielona będzie na dwa dni. Jak to może wpłynąć na poziom sportowy?
Na pewno korzystnie to wpłynie na rozpropagowanie tego konkursu. W naszym kraju pojawia się bardzo dużo młodych zawodników. Więcej młodzieży garnie się, aby skakać o tyczce. Poziom rośnie, a to skutkuje pojawieniem się młodzieży w tych zawodach (w czwartek, 4 sierpnia od godz. 10 – przyp.). Chcemy dać możliwość rozwoju, bo zawodów dla najmłodszych wcale tak dużo nie ma. Mam nadzieję, że to podziała na nich mobilizująco, że będą mogli skakać na skoczni, na której rywalizują seniorzy. Będą mogli być częścią tego konkursu i to jest fajne. Ja na początku kariery nie miałam takiej możliwości. Będziemy przyglądać się najmłodszym, jak sobie radzą i w czym moglibyśmy ich wesprzeć.

Pani realizuje się teraz jako trenerka.
Tak, bo mój czas minął i to, co miałam osiągnąć, to już osiągnęłam (śmiech). Trenuję już tylko w formie zabawy. Dzielę się własnym doświadczeniem i wiedzą z młodzieżą. Cały czas jestem blisko skoku o tyczce. Sama już nie skaczę, ale po części nadal się realizuję w tej konkurencji.

Jak po latach, kiedy nie ma już na rozbiegu Moniki Pyrek i Anny Rogowskiej, ocenia pani kondycję naszej żeńskiej tyczki?
Nie ukrywam, że wiele osób pewnie spodziewało się, że młodzież wskoczy na podobny poziom, jaki reprezentowałyśmy z Moniką. Tak naprawdę wyglądało to tak, że byłam ja i Monika, a później duża różnica wynikowa do kolejnych zawodniczek. To się utrzymało do dzisiaj. Nie ma wiodącej zawodniczki. Są juniorki i seniorki, które skaczą wysoko, ale jeszcze nie reprezentują poziomu międzynarodowego. Wszystko jest na dobrej drodze, ale to jest trudna konkurencja techniczna. Tutaj potrzeba czasem wielu lat, aby zacząć skakać bardzo wysoko. Młodzież, jak wspomniałam, prezentuje wysoki poziom, więc mam nadzieję, że najlepsze zawodniczki to też pchnie do przodu. Potrzebna jest mobilizacja wynikająca z konkurencji. Jeśli liderki nie ciągną w górę, a młodsi nie napierają, to mamy do czynienia z marazmem. Na szczęście jest olbrzymi ruch od dołu. Młodsze napierają na starsze zawodniczki, aby pracować jeszcze ciężej. Myślę, że w przyszłości możemy zobaczyć kilka ciekawych zawodniczek. Mam nadzieję, że będzie to kontynuacja sukcesów moich i Moniki.

Co jest największym wyzwaniem w skoku o tyczce? To jest kwestia treningowej regularności, problemów w finansowaniu, czy wsparciu klubów?
Myślę, że samo wsparcie klubu wygląda podobnie, jak w czasach, kiedy ja trenowałam. Infrastruktura mogłaby być zdecydowanie lepsza. Na przykład Gdynia nie ma swojego stadionu lekkoatletycznego, ma za to halę. W Sopocie jest odwrotnie. Warunki pogodowe mamy, jakie mamy i wcale tych dni słonecznych w Polsce nie ma dużo. W okresie jesienno-zimowym bardzo często jest problem, żeby trenować pod dachem. A mówię tutaj w szczególności o wysokich skokach. Biegi radzą sobie jednak lepiej, niż konkurencje techniczne. Wysokie skoki potrzebują obiektu. W tych warunkach w Polsce lepiej by było, gdybyśmy mieli tylko i wyłącznie hale. Moglibyśmy wtedy trenować przez 365 dni w roku. Stadion jest fajny dopóki warunki pogodowe nam sprzyjają. Mogłaby więc rozwinąć się infrastruktura. Dodatkowo trenerzy specjalizujący się w skoku o tyczce, to jest coś niezbędnego do tego, żeby odpowiednio poprowadzić zawodnika. Żeby nie przeszkadzać mu w rozwoju, a naturalnie wykorzystywać jego potencjał.

Dzięki m.in. pani staraniom w SKLA Sopot pojawiła się Lilly Nichols. Jak teraz radzi sobie Amerykanka, która zdecydowała się reprezentować Polskę, czyli kraj swojej mamy?
Jest tak, jak w sporcie, czyli są górki i dołki, są lepsze i gorsze momenty. Lilly w tym roku startowała w dwóch bardzo ważnych imprezach (w mistrzostwach Europy U-18 w Jerozolimie i mistrzostwach Polski U-18 w Bielsku-Białej – przyp.). W dwóch przypadkach zajęła czwarte miejsca, czyli te chyba najbardziej znienawidzone przez sportowców. Było bardzo blisko podium. Jeżeli będzie chciała wyciągnąć z tego odpowiednie wnioski, odrobi lekcje z tych imprez, to w tym roku będzie mogła skakać na wysokościach zbliżonych do swojego rekordu życiowego (4,06 m – przyp.). To jest młoda zawodniczka i cały czas nabiera doświadczenia. Te imprezy były dla niej stresujące, bo tak naprawdę pierwszy raz reprezentowała Polskę. A to też obciążenie i to spore. Całe życie spędziła w Stanach Zjednoczonych, a zdecydowała się skakać dla Polski. Uważam, że to olbrzymie wyróżnienie dla naszego kraju. To bardzo utalentowana zawodniczka, ale jak już wspomniałam w sporcie czasem jest pod górkę, a czasem z górki. Lilly bardzo wysoko stawia sobie poprzeczkę, treningowo i na zawodach.

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Anna Rogowska: Konkurencja mobilizuje najlepiej. Wierzę w młode tyczkarki, ponieważ prezentują wysoki poziom ROZMOWA - Dziennik Bałtycki

Wróć na sopot.naszemiasto.pl Nasze Miasto