MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Afera sopocka. Karnowski, czyli problem Platformy

Piotr Weltrowski
Sopoccy politycy Platformy, zdecydowanie popierający prezydenta Jacka Karnowskiego, mogą się obawiać o swoją partyjną przyszłość. Już w sobotę zbiera się zarząd pomorskiej PO - m.in.

Sopoccy politycy Platformy, zdecydowanie popierający prezydenta Jacka Karnowskiego, mogą się obawiać o swoją partyjną przyszłość. Już w sobotę zbiera się zarząd pomorskiej PO - m.in. po to, aby wypracować jednoznaczne stanowisko w sprawie tzw. afery sopockiej i referendum, o które Karnowski zaapelował do mieszkańców.

Część członków zarządu Platformy nie wyklucza, że w wypadku, gdy działacze PO w Sopocie nie dostosują się do oficjalnego stanowiska partii, dojść może nawet do rozwiązania struktur partii w mieście.

Chociaż Karnowski formalnie nie jest już członkiem PO, to jego postawa stanowi dla partii spory problem. Dzieje się tak nie tylko dlatego, iż opozycja stara się wciąż przypominać wszystkim, że był on nie tylko jednym z założycieli PO, ale i skarbnikiem tej partii na Pomorzu. Równie wielkim problemem jest też prawdziwy wielogłos, którym Platforma wypowiada się w sprawie prezydenta Sopotu.

Z jednej strony mamy premiera Donalda Tuska, który kilka razy wyraźnie sugeruje Karnowskiemu dymisję, a na przeciwnym biegunie większość sopockich działaczy PO, którzy stoją murem za swoim prezydentem. Zyskuje na tym opozycja, która wykorzystuje ten fakt do prowadzenia własnej gry i zbijania na tzw. aferze sopockiej politycznego kapitału.

Co do tego, iż sytuacja jest trudna, zgadzają się praktycznie wszyscy członkowie pomorskiego zarządu PO, z którymi rozmawiamy.

- Chcemy, aby w sprawie Jacka Karnowskiego Platforma mówiła jednym głosem - twierdzi Michał Owczarczak, wicewojewoda pomorski, a zarazem skarbnik regionu w PO.

Zaznacza przy tym, iż ewentualne decyzje co do tego, jaki będzie ów głos, zapadną dopiero w sobotę. Wypowiada się też w całej sprawie bardzo ostrożnie. Nawet on jednak mówi nam, iż władze pomorskiej Platformy będą chciały "pomóc kolegom z Sopotu w dookreśleniu się".

Inne osoby z zarządu idą dalej. - Zgodnie ze statutem, istnieją proste i radykalne wyjścia z sytuacji, takie jak rozwiązanie struktur sopockiej Platformy lub wyrzucenie części jej członków - twierdzi Agnieszka Pomaska, sekretarz regionu w pomorskiej PO.

Zastrzega jednak, że niekoniecznie musi być to rozwiązanie dobre i dodaje, że przed sobotnim spotkaniem nie jest w stanie powiedzieć, w jakim kierunku pójdą władze partii. Kiedy pytamy ją, czy rozwiązanie struktur lub wyrzucenie części członków sopockiej PO jest więc możliwe, odpowiada krótko. - Nie można tego wykluczyć.

W podobnym tonie, chociaż jeszcze bardziej dyplomatycznie, wypowiada się też poseł Tadeusz Aziewicz, wiceprzewodniczący pomorskiej Platformy. - Decyzję dotyczącą stanowiska PO w sprawie sopockiej podejmiemy w sobotę. Lokalni politycy Platformy będą się musieli do niej dostosować albo poniosą konsekwencje przewidziane w statucie - stwierdza poseł.

Jego prywatna ocena sytuacji jest zaś bliska słowom premiera. - Część polityków PO - a nie ukrywam, że i mi bliska jest taka opcja - twierdzi, iż prezydent Karnowski, przynajmniej do momentu aż sąd podejmie decyzję w jego sprawie, powinien usunąć się w cień i zniknąć z życia publicznego - twierdzi Aziewicz, dodając, iż w wypadku, gdyby sąd oczyścił Karnowskiego z zarzutów, droga powrotna do samorządu powinna być dla niego otwarta.

Więcej członkowie zarządu pomorskiej PO mówią w rozmowach nieoficjalnych. Zaznaczają, że istnieje możliwość, iż jeszcze dziś o sprawie dyskutować będą także władze krajowe partii. W takim wypadku dyrektywy z Warszawy byłyby decydujące, jeżeli chodzi o kierunek ewentualnych decyzji, które zapaść mają w sobotę.

A na czym polegać mają owe decyzje? Przede wszystkim na wysłaniu jasnego sygnału dotyczącego ewentualnego referendum w sprawie odwołania Karnowskiego. Jaki miałby to być sygnał? - Stanowisko premiera w tej kwestii wydaje się jasne - mówi enigmatycznie jeden z naszych rozmówców.
To jasne stanowisko, jak się można domyślać, oznacza brak udzielenia przez PO poparcia Karnowskiemu w czasie referendum. Sprawę zupełnie inaczej widzi jednak marszałek województwa, a zarazem szef pomorskiej Platformy.

- Pomysł, aby mieszkańcy Sopotu zadecydowali o losie prezydenta jest dobry. Ja będę właśnie za tym, aby poprzeć inicjatywę referendum, będę też za tym, aby każdy mógł w tej kwestii decydować we własnym zakresie - mówi Jan Kozłowski.

Podobnie na całe zamieszanie zapatrują się także członkowie sopockiej PO. - Uważamy, że decyzja pana prezydenta Karnowskiego o tym, iż zechce poddać się woli mieszkańców miasta, była słuszna - mówi Barbara Gierak-Pilarczyk, sopocka radna Platformy i wiceprzewodnicząca sopockiego koła partii.
Jako jedyna z sopockich radnych PO zaangażowała się ona bezpośrednio w zbieranie podpisów pod wnioskiem o referendum, wchodząc w skład tzw. grupy inicjatywnej. Ewentualnych decyzji, które zapaść mogą w sobotę, komentować nie chce. - Nie wyobrażam sobie, aby próbowano nam narzucić jakąś dyscyplinę w kwestii referendum - mówi z kolei, nieoficjalnie, inny z sopockich działaczy Platformy. - Nie może być tak, żeby władze partii decydowały, jak jej członkowie mają głosować w wyborach.
Inni politycy nabierają wody w usta. - Nie będę komentować tej sprawy przed sobotą, później będę do państwa dyspozycji - stwierdza Jarosław Kempa, jedyny z sopockich radnych PO, który już kilka tygodni temu otwarcie zasugerował Karnowskiemu dymisję.

W ogóle komentować sprawy nie chcieli też posłowie Arkadiusz Rybicki oraz Krzysztof Lisek. Czyżby więc była to cisza przed burzą? Jedno jest pewne, wypracowanie wspólnego stanowiska dotyczącego sprawy sopockiej jest dla Platformy konieczne, gdyż w tej chwili zgody w partii nie ma.

- Cała ta polifonia głosów Platformy w sprawie Karnowskiego świadczy o tym, że partia ta ma problem i to większy, niż się wcześniej wydawało - komentuje Jacek Kurski, szef pomorskiego PiS. - Problem istnieje w samym Sopocie, gdzie rada miasta jest zupełnie zależna od prezydenta. Problem istnieje też wyżej. Przyzwolenie władz pomorskiej PO na tą kakofonię budzi podejrzenie, że ktoś zwyczajnie boi się wiedzy Karnowskiego.

Jaką decyzję władz PO opozycja przyjęłaby najchętniej?
- Sopockie struktury Platformy powinny zostać rozwiązane. Powinno pojawić się też jasne stanowisko partii w sprawie referendum. Mam nadzieję, iż Karnowski nie będzie mógł liczyć na poparcie.

Prezydenta Sopotu kariera w PO
Jacek Karnowski w Platformie Obywatelskiej działał praktycznie od momentu powstania tej partii, czyli od roku 2001. Był członkiem władz regionu, był też członkiem rady krajowej partii. Jego kariera trwała do lipca zeszłego roku. Po nagłośnieniu przez media tzw. afery sopockiej Karnowski najpierw zawiesił swoje członkostwo w partii, a później oficjalnie z niej wystąpił. Stało się to niedługo po tym, jak premier po raz pierwszy zasugerował mu publicznie, aby zastanowił się nad kwestią swojej dalszej prezydentury w Sopocie.

Mimo to wielu członków PO nazwało jego decyzję honorową. Przez dłuższy czas Karnowski mógł też liczyć na poparcie niemal całej partii, szczególnie na Pomorzu. Sytuację zmieniły wydarzenia sprzed kilku tygodni, kiedy to prokuratura postawiła mu osiem zarzutów, w tym siedem o charakterze korupcyjnym. Od tego momentu Platforma jest już wyraźnie podzielona w kwestii poparcia dla prezydenta Sopotu.

Wszyscy ludzie prezydenta
Niemal od pierwszych dni po wybuchu tzw. afery sopockiej osobą, która najostrzej wypowiada się na temat Karnowskiego, przynajmniej spośród ludzi PO, jest szef tej partii, premier Donald Tusk. Kilka razy zasugerował już Karnowskiemu, aby podał się do dymisji. Po postawieniu przez prokuraturę zarzutów prezydentowi Tusk wezwał też do siebie szefa pomorskiej PO i prosić miał go o rozwiązanie problemu.

Środowisko związane z Młodymi Demokratami, czyli bardziej liberalne skrzydło Platformy Obywatelskiej, nie broniło Jacka Karnowskiego. Z czasem, już po postawieniu mu zarzutów, zaczęło sugerować prezydentowi Sopotu dymisję. Warto jednak pamiętać, iż Jacek Karnowski był wcześniej jednym z czołowych reprezentantów przeciwnego - konserwatywnego skrzydła PO.

Na polityków PO kojarzonych z jej konserwatywnym skrzydłem Karnowski liczyć mógł i wciąż liczyć może. Dotyczy to zarówno lokalnych władz PO i takich osób jak marszałek Jan Kozłowski czy prezydent Paweł Adamowicz, jak i członków władz krajowych partii. Wielokrotnie Karnowskiego bronił chociażby poseł Jarosław Gowin. Prezydenta popiera też "przybudówka" konserwatywnej PO - Młodzi Konserwatyści.

Na największe poparcie Karnowski liczyć może jednak ze strony lokalnych działaczy PO z Sopotu. Kiedy aferę nagłośniono, stanęli za nim murem. Pisali apele, odrzucali wnioski PiS o referendum. Swojego prezydenta wspierają cały czas. Po przedstawieniu mu zarzutów znalazła się wśród nich tylko jedna osoba, która otwarcie zasugerowała Karnowskiemu dymisję - najpopularniejszy z radnych - Jarosław Kempa.

Duża partia musi jak najszybciej ucinać całe zamieszanie
Dr Rafał Chwedoruk
Instytut Nauk Politycznych Uniwersytetu Wraszawskiego


- W Warszawie dużo mówi się na temat sprawy prezydenta Jacka Karnowskiego?

- W Warszawie zawsze dużo mówi się o polityce, ale przyznaję, ta akurat sprawa odbiła się tu sporym echem. Echo to jest też całkiem długie.

- Dlaczego?
- Po pierwsze, sprawa dotyczy osoby powszechnie kojarzonej z premierem, po drugie, sprawa dzieje się w mateczniku Platformy Obywatelskiej. Nie bez znaczenia jest też fakt, iż Sopot jest miastem rozpoznawanym, miastem, które przykuwa uwagę.

- A co konkretnie się mówi?
- Wiele osób zastanawia się, czy pojawią się, w związku z tym, co nazwać już chyba można aferą sopocką, przesłanki, które osłabią niezwykle wysokie notowania PO.

- Może mieć na to wpływ fakt, iż Platforma do tej pory nie przyjęła jednoznacznego stanowiska w sprawie Karnowskiego?
- Sprawa ta może być dla PO dość groźna w momencie, gdy partia, z innych powodów, zacznie tracić poparcie społeczne. Wówczas stać może się kamyczkiem, który przeważy szalę. Może też stać się symbolem dla opozycji. Uważam jednak, iż powody wielogłosu w Platformie są w tym wypadku złożone. To duża partia, spluralizowana.

- Premier jednak wyraźnie dał do zrozumienia wszystkim, iż on akurat oczekuje od Karnowskiego dymisji.
- Świadczy to o dużej intuicji politycznej Tuska. Mała partia może skupiać się i bronić swojego członka, nawet gdy wisi nad nim cień poważnych zarzutów. Duża partia, partia władzy, musi jak najszybciej ucinać całe zamieszanie. Premier zdaje sobie z tego sprawę.

- Nie jest zbyt późno, aby w ślad za nim poszły też lokalne władze Platformy?
- Wydaje mi się, iż cała afera znajduje się właśnie w punkcie, w którym opozycja może najbardziej zapunktować.

- To znaczy?
- Sprawa sopocka jest wręcz klinicznym przykładem tego, o czym opozycja mówi już od dłuższego czasu, krytykując brak kontroli nad władzami lokalnymi. Decentralizacja sprawdza się doskonale w społeczeństwach aktywnych społecznie. W Polsce społeczeństwo mamy jednak raczej bierne.


- Opozycja jednak, na razie, wiele nie zdziałała.

- W tej sytuacji, w jakiej się znajduje, wydaje mi się, iż zrobiła, co mogła. Zresztą nie jest osamotniona. Paradoksalnie jej orężem są też media.

od 7 lat
Wideo

Ukraina rozpocznie oficjalne rozmowy o przystąpieniu do UE

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto