Mapy są jak dzieła sztuki. Na jedne rzucamy tylko okiem, kiedy są nam potrzebne, inne moglibyśmy kontemplować godzinami. Tak jak egzemplarz, który reprodukujemy w papierowym wydaniu Dziennika Bałtyckiego w poniedziałek, 28 maja. Jest on wyjątkowy z kilku powodów. Po pierwsze przedstawiono na mapie Sopot i Oliwę, a nawet fragment Wrzeszcza.
Reprinty powojennych planów gdańskich dzielnic - zobacz!
Zazwyczaj plany ograniczają się tylko do jednego z tych miejsc. Osobno pokazywany jest Sopot, osobno Gdańsk czy tylko Oliwa. Po wtóre, dość szczegółowo zaprezentowano lasy. Widać dukty, punkty charakterystyczne, niekiedy również gatunki drzew. I wreszcie dopowiedzeniem elementu kartograficznego są reklamy. Pokazują one wiele znanych, nie tylko na rynku lokalnym, firm i wyrobów.
Świat przed kataklizmem
- Mapa pochodzi z 1910 roku, a więc z czasów, kiedy Sopot posiadał już w zasadzie wszystkie charakterystyczne dla niego obiekty - mówi Justyna Gibbs z Działu Merytorycznego Muzeum Sopotu. - Istniało zaplecze kuracyjne, rozbudowana była infrastruktura sportowa. Miasto tętniło życiem.
Pierwsze boisko sportowe powstało na początku XX w. na miejscu placu mancowego (miejsca, w którym sopoccy rybacy suszyli sieci). Obecnie jest to część Parku Północnego. Urządzono też pole do gry w golfa, tor wyścigów rowerowych, korty tenisowe oraz słynny tor wyścigów konnych. W 1908 r. wybudowano tor narciarski i saneczkowy. Kuracjusze mieli atrakcje zarówno latem, jak i zimą.
W 1901 r. zorganizowano po raz pierwszy Zoppoter Sportwoche (Sopocki Tydzień Sportu). Pomysł wprawdzie nie był oryginalny, bo imprezę wzorowano na Tygodniach Kilonii, ale szybko stał się wizytówką kurortu. W ramach imprezy organizawano zawody tenisowe i konne, wyścigi konne, rajdy samochodowe. Program zmieniał się w kolejnych latach, lecz zainteresowanie rywalizacją zawsze było duże.
Atmosferę Sopotu w przededniu I wojny światowej uwiecznił pisarz i dramaturg Adolf Nowaczyński, który w kurorcie bawił w 1911 r. Zanotował on, że "sezon kąpielowy w Zoppotach (...) wyjątkowo gwarny był i huczny - ogromnie nasz - jak się to mówiło po sienkiewiczowsku, po prostu - polski. Ostseebadowi [bałtyckie kąpielisko- przyp. red.] tonu i szyku nadawała Warszawa, a w listach kurgastów [gości kuracyjnych] przeważali Polacy (...) Szampana przy stole stawiała sobie tylko polska noblessa. Na kortach tenisowych towarzystwo polskie (...) Weltbad Zoppot [światowe kąpielisko Sopot] za hałaśliwy, pstry i karnawalski stawał się po prostu przedłużoną Warszawą, dependance [filią] Warszawy, a raczej Warszawki".
Więcej czytaj w poniedziałkowym, papierowym wydaniu "Dziennika Bałtyckiego"
Oszuści 2 - oferty wyjazdów
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?