Niełatwo było się zdecydować artystce, jakie obrazy wybrać, bo jak sama mówi, nazbierało się ich sporo przez lata. Zdecydowała się na ulubioną przez nią akwarelę. Można więc zobaczyć obrazy, związane z Zieloną Górą (architektura, pejzaże), są też portrety kobiet, kwiaty…
Poległa na akcie. Ale marzenia o malarstwie spełniła
Jej miastami – jak sama mówi – są: Lwów i Zielona Góra. Lwów, bo to jej korzenie. Zielona Góra, bo tu jest jej dom z duszą, rodzina. Z zawodu jest nauczycielką, ale w swoim życiu wykonywała wiele rzeczy jako kobieta pracująca, która żadnej pracy się nie boi.
Do Zielonej Góry przyjechała w 1945 roku z Dawidowa koło Lwowa. Ciągle jednak przed oczami pojawiały się sceny chowania w schronie, długiej podróży bydlęcymi wagonami, śmierci tych, którzy nie przetrwali... Trudno o nich zapomnieć i dziś.
W 1990 roku odwiedziła swoje dawne, rodzinne strony. Serce mocniej zabiło, gdy stanęła przed domem, który musieli opuścić. Budynek był zdewastowany…
Powojenne lata w Zielonej Górze spędzała beztrosko. Martwiło ją jedynie to, że tato bywa wzywany o drugiej w nocy. Że biorą go do piwnicy przy ul. Skorskiego. Na przesłuchania. Dopiero później zrozumiała, co to znaczy mieć ojca, który był w Armii Krajowej.
Pani Barbara chodziła na zajęcia plastyczne. Marzyła, by po maturze dostać się na studia do Wrocławia. Ale jak sama wspomina, poległa na akcie. Trudno było namalować nagą, kobietę o rubensowskich kształtach.
Tymczasem w Zielonej Górze uruchamiano Studium Nauczycielskie. Pomyślała, że to może być dobry pomysł, by w przyszłości uczyć rysunku, prac ręcznych. Czasy spędzone wśród przyszłych nauczycieli wspomina bardzo dobrze.
Barbara Dzięcielewska - kobieta pracująca
Pracowała w wielu miejscach. Zatrudnienie znajdywała w okręgowej komisji arbitrażowej, potem w urzędzie skarbowym, Orbisie, zakładzie remontowo-budowlanym, w banku...
Dwa razy opuszczała Zieloną Górę. Za miłością życia… Ale zawsze tu wracała, bo tu czuła się najlepiej. Jak sama mówił, wychowała córkę na dobrą dziewczynę, wnuka, który jest jej oczkiem w głowie. Kocha ludzi i czerpie od nich dobrą energię.
- Basia jest cudownym człowiekiem, zaraża wszystkich optymizmem i dobrocią. Aktywnie, bo w zarządzie, działała w naszym UTW, teraz często nas też odwiedza – mówi prezes Zielonogórskiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku w Zielonej Górze Zofia Banaszak.
Barbara Dzięcielewska, to jak mówią znajomi, chodzące słońce. Choć trzy razy usłyszała diagnozę: rak, przeszła 10 operacji, wciąż jest pełna życia i energii. Dziś ma 82 lata i wielki apetyt na życie. Chodzi na koncerty, wystawy, spektakle teatralne, spotkania z koleżankami… Maluje, rysuje. Nie tylko obrazy, ale i meble czy przedmioty użytkowe. Co roku pokazuje swoje dzieła m.in. na pokonkursowej wystawie „Natura moich okolic”, którą organizuje Związek Nauczycielstwa Polskiego przy współpracy z Zielonogórskim Ośrodkiem Kultury.
Barbra Dzięcielewska zawsze ma dobre słowo
Zielonogórzanka zawsze też pamięta o dziennikarzach „GL”, dla których ma dobre słowo, co jest niezwykle ważne w tych trudnych czasach. Często zapominamy, nie doceniamy, drobnych gestów, miłych słów, a przecież to one potrafią uskrzydlać i przenosić góry. Pani Basiu, gratulujemy pięknej wystawy i życzymy kolejnych! I wielu pięknych dni wśród tylko życzliwych osób!
Wystawę "Czy woda jest przeźroczysta?" można oglądać od poniedziałku do piątku w godzinach: 12.00 – 18.00 w siedzibie Stowarzyszenia Warto jest pomagać w Parku Tysiąclecia.
ZOBACZ TEŻ
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?